Artykuły

Przebłyski dla wybranych

Reżyser Jerzy Grzegorzewski powrócił do fascynujących go niegdyś tematów. Stworzył spektakl z motywów zaczerpniętych z "Sonaty widm", "Idioty", "Śmierci w Wenecji", "Otella" i zaprezentował ich autorską wizję na dużej scenie Teatru Studio. Spektakl "Cztery komedie równolegle" podzielony został na dwa wieczory. Pierwszy - "Sonata epileptyczna" i "Jagogogo kocha Desdemonę" jest właśnie do obejrzenia. Premiera części drugiej - "Ofiarnice księcia Sinobrodego" i "Wejście Króla" odbędzie się w czerwcu.

Spektakl jest kompilacją - w całości, niestety, niezbyt spójną - w miarę znanych wątków literackich, przekazywanych ze sceny w formie mniej lub bardziej rozbudowanych etiud aktorskich. "Sonata epileptyczna", powstała z połączenia w jedno fragmentów "Sonaty widm" {#au#132}Strindberga{/#} i "Idioty" {#au#199}Dostojewskiego{/#}. Opiera się na stwierdzeniu - powtarzanym wielokrotnie przez Księcia - że przed atakiem swojej choroby przez pięć sekund ma świadomość niezwykłej jasności i promiennej przenikliwości ducha. Ta drobna chwila jest tak pięknym, pełnym świetlistej harmonii i niepowtarzalnym przeżyciem, że za nią warto oddać całą resztę żywota. Artystyczny ekwiwalent owych pięciu sekund Księcia reżyser stara się przedstawić na scenie.

Zamierzenie ryzykowne - efekt dyskusyjny. Bo, jak to u Grzegorzewskiego, spektakl jest czytelny tylko dla teatralnych filatelistów. Dla jego fanów (nie należę) i wtajemniczonych. Bywa - w "Czterech komediach równoległych" - że impresje sceniczne porażają sugestywną mocą, by w chwilę później zwyczajnie nudzić pustą, natrętną manierycznością, w której gubią się sensy i liczne rozbudowane znaczenia literacko-plastycznych odniesień. Niektóre rozwiązania budzą opór. Charakterystyczne strzępy dialogów Rogożyna i Myszkina z ich nocy spędzonej przy zwłokach Anastazji, są przekazane ze sceny w sposób budzący na widowni śmiech. No, cóż. W końcu to "Cztery komedie"...

Zwłaszcza pierwszą część premierowego przedstawienia można nazwać "sonatą etiud" aktorskich. Demoniczna Kucharka, wysysająca soki z domowników, w wykonaniu Ireny Laskowskiej, spleceni w dziwnym pląsie służący Bengston i Johanson, czyli Krzysztof Strużycki i Piotr Bajor, Amalia Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, R*** Włodzimierza Pressa to role prezentujące precyzyjne, rzetelne rzemiosło wysokiej próby. Jerzy Łazewski (Książę), Natasza Sierocka (Nastazja) i Magdalena Warzecha (Agłaja) wnoszą do swych impresyjnych zadań aktorskich dużo młodzieńczego wdzięku i świeżości. Najwyższą klasę zaprezentował jednak Andrzej Blumenfeld jako Generał.

W części inspirowanej Wenecją ("Otello" {#au#136}Szekspira{/#} i "Śmierć w Wenecji" {#au#80}Manna{/#}) na uwagę zasługuje powściągliwie wykonany taneczny epizod Stanisława Szymańskiego w roli Tadzia (jednocześnie alter ego profesora Aschenbacha). Szkoda jednak, że tancerz otwiera usta, bo wówczas mamy nieodparte wrażenie przeniesienia się w świat teatru międzywojnia. Z właściwym sobie talentem przemknęli przez scenę: Anna Chodakowska (Desdemona) i Edward Żentara (Jagogogo). Jako Otello pojawił się na mgnienie młody, śniadoskóry, dwujęzyczny aktor Bożydar Murgan. W obu częściach przedstawienia zadziwiał swoim falsetem Piotr Łykowski, śpiewający do sonetu Rilkego z muzyką Stanisława Radwana.

"Cztery komedie równoległe" wprawdzie nie olśniewają, ale kilka pięciosekundowych przebłysków zapewnią każdemu widzowi, nawet najbardziej "impregnowanemu" na ten rodzaj humoru, którego specyficzną odmianę uprawia w Studio Jerzy Grzegorzewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji