Artykuły

Kochaj mnie, albo zabij mnie

"Łaknąć" w reż. Łukasza Chotkowskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Piszą Katarzyna Oleksy i Jarosław Jakubowski w Expressie Bydgoskim.

Bydgoski Teatr Polski ma ostatnio znakomitą prasę. Mowa o prestiżowej nagrodzie "Polityki" dla dyrektora Pawła Łysaka i wysokich notowaniach w rankingu "Wprost".

Ale to, co dla profesjonalnych krytyków jest siłą realizatorów z Bydgoszczy - świeżość, dynamizm i niepokorność w doborze tekstów scenicznych i ich interpretacji - u wielu odbiorców budzi skrajne odczucia. Dziennikarze "Expressu Bydgoskiego" na dwa głosy recenzują najnowszą premierę bydgoskiego zespołu.

Zabawa w chowanego

Łukasz Chotkowski przyzwyczaił nas do mocnych akcentów - w "O zwierzętach" dotyczącym handlu kobietami, pokazał relację kobieta-mężczyzna, która uległa całkowitemu zezwierzęceniu. Tu jest podobnie, choć bardziej dynamicznie i dramatycznie. I chaotycznie, to fakt. Co czeka widzów? Czerwone ściany. Na podłodze niedbale rzucone wrotki, zniszczone maskotki, figurka pary młodej. Pośrodku pomieszczenia widownia, w samym centrum rozgrywającego się między bohaterami dramatu. Wbiegają oni na scenę w rytm dudniącej muzyki. Nie mają imion, to A B, C i M. Na ścianach migają ich zdjęciowe prezentacje. Aktorzy mówią swoje kwestie - niby do siebie, ale każde sobie. Spektakl rozkręca się: bieganina, krzyki, przekleństwa, chaos... Może i zamierzony. Ale podczas gdy Teatr Polski rośnie w siłę, by wstrząsnąć jego widownią, nie wystarczy już pokrzyczeć i się rozebrać...

Ale są też mocne strony. Grana na żywo przez Piotra Bukowskiego muzyka przywodzi na myśl motywy z filmu "Requiem dla snu", gdzie bohaterowie, podobnie jak u Kane, żyjący w chaosie i iluzji kończą tragicznie. Niezwykła jest tu też rola głuchoniemych statystów. Ci w dramatyczny sposób pokazali to, co zgubili gdzieś główni bohaterowie, że mimo szczerych chęci, nie możemy się między sobą porozumieć. Ale to nie wszystko. Chwilę przed nimi Michał Czachor w monologu powie: "Chcę się z tobą bawić w chowanego i dawać ci swoje ubrania i mówić ci, że podobają mi się twoje buty (...) i oglądać twoje fotografie i żałować, że nie znam cię od zawsze (...) i wpadać w panikę, kiedy jesteś zła i jedno twoje oko staje się czerwone, a drugie niebieskie (..)". Czy jest więc ratunek? Kane w "Oczyszczonych" napisała: "Kochaj mnie, albo zabij mnie". Inaczej na tym świecie nie da się wytrzymać.

(ko) [Katarzyna Oleksy]

Rzecz hałaśliwa

Wiele mówi się ostatnio o braku porozumienia między ludźmi. Takie głosy słychać było też po premierze. Ale dlaczego przesłanie spektaklu mielibyśmy sprowadzać do kłopotów komunikacyjnych? Przyczyna tego, że życie nie jest warte tego, żeby je przeżyć, leżeć musi gdzieś głębiej, w przeciwnym razie wystarczyłaby psychoanaliza, jak w amerykańskim filmie. Gdzie leży przyczyna tego, ze spektaklu Łukasza Chotkowskiego się nie dowiedziałem. Owszem, zasygnalizowano nam pewne tropy: pedofilia, pośpiech w codziennym życiu, może też brak zaufania. Gdyby reżyser skupił się choćby na jednym z nich, udałoby mu się, być może, dotrzeć do odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie nie chcą żyć. A tak otrzymaliśmy coś w rodzaju przyspieszonego kursu na temat tego, jakie to życie do d... Takie podejście nie wymaga od aktorów niczego więcej poza minami, pozami, grą ciałem, krzykiem. Ginące w ogólnym wrzasku kwestie potęgowały w widzach wrażenie zagubienia. Zdarzyły się też Chotkowskiemu fragmenty zupełnie chybione: po co to pokazywanie genitaliów na wideo, po co to pornograficzne obnażanie się aktorów? Nie chodzi już o sam dobry smak, ale o brak jakiegokolwiek zamysłu reżyserskiego.

Sarah Kane rozpisała swoją sztukę na cztery głosy, nie oznaczając ich nawet wyraźnie płciowo. Mógłby to być więc z powodzeniem monolog jednego aktora, mógłby to być kameralny dramat dwojga. Ta sztuka aż się prosi o wyciszenie, o skupienie się na słowie. Reżyser nie dostrzegł tej szansy. Mógł wydobyć nawiązania do Biblii, do Eliota. Dał nam rzecz hałaśliwą, histeryczną, migawkową, i dlatego bezbronną wobec hałaśliwego, histerycznego i migawkowego świata.

Udało się natomiast zakończenie z udziałem głuchoniemych statystów. Ubrani w weselne stroje wyglądają jak zjawy, jak dusze martwych bohaterów dramatu. Ale nawet dusze mówią do nas językiem, którego nie rozumiemy.

(jar) [Jarosław Jakubowski]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji