Artykuły

Czarująca Garanca, czarodziejskie fagoty

Znakomity początek cyklu "Gwiazdy Metropolitan Opera w Filharmonii Łódzkiej". Inauguracja należała do pięknej Eliny Garancy, ale miano bohaterów wieczoru należy się także Orkiestrze Kameralnej z Bazylei, perfekcyjnie prowadzonej przez Karla Marka Chichona - pisze Jędrzej Słodkowski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Gęsty, ciemny, wibrujący i intensywny mezzosopran, zaskakująca swoboda śpiewania właściwie, nawet w najtrudniejszych momentach, gdy śpiew przeradza się w szept albo odwrotnie - wciska w fotel i przeszywa ciała słuchaczy na wylot - z tym będzie kojarzyć się łódzkim melomanom Elina Garanca. Kariera 32-letniej mezzosopranistki, która przed rokiem podbiła Nowy Jork jako Rozyna w "Cyruliku sewilskim" Rossiniego, nie rozwinęłaby się pewnie tak szybko, gdyby głosowi nie towarzyszyła nieprzeciętna uroda. Ale Łotyszka, jakby wbrew tytułowi filharmonicznego cyklu, nie zdradzała się z gwiazdorstwem. Zjednała sobie raczej publikę bezpretensjonalnością, skromnością i poczuciem humoru.

Garanca zaśpiewała cztery Mozartowskie arie. Koncertową "Alma grande e nobil core" publiczność nagrodziła jeszcze nieśmiało, ale po każdej kolejnej (z "Cosi fan futte", "Wesela Figara" i "Łaskawości Tytusa") z widowni na scenę schodziła prawdziwa lawina zachwytu: oklasków, okrzyków, wiwatów. Takiego huku i wrzawy jak po arii Fiordiligi "Temerai... Come scoglio" z "Cosi fan futte" jeszcze w tej sali nie słyszałem.

Sukces nie byłby możliwy bez porozumienia z Kammerorchester Basel pod batutą Karla Marka Chichona, który współpracuje z Garancą na estradzie od trzech, czterech lat (poza estradą także są parą). Kunszt orkiestry i dyrygenta dało się poznać w symfoniach Haydna (G-dur nr 88) i Mozarta (C-dur "Linzka"). Brzmienie orkiestrowego "drewna" skłaniało mnie do zadawania sobie pytania, czy ktoś wyposażył muzyków w czarodziejskie flety, oboje, klarnety (a zwłaszcza) fagoty. Chichon prowadzi orkiestrę dynamicznie, widać, że lubi kontrasty i zaskakiwanie nagłym crescendo. Zazdroszczę ryżanom - Chichon wkrótce porzuca dyrygowanie Orkiestrą Symfoniczną w Grazu na rzecz Narodowej Łotewskiej Orkiestry Symfonicznej (specjalnie na jego żądanie podwyższono budżet orkiestry do 2 mln euro!). Na bis dyrygent przygotował taneczne Intermezzo z zarzueli (to powstała w XVII-wiecznej Hiszpanii forma łącząca cechy opery, operetki, baletu, wodewilu) Geronimo Gimeneza "La Boda de Luis Alonso". Trudno było powstrzymać się od zakrzyknięcia: "ole!". Zwłaszcza gdy po długich brawach niespodziewanie na scenie pojawiła się znów Garanca. - Właściwie to byłam już w hotelu. Ale zadzwonili do mnie i zapytali, czy mogłabym zaśpiewać coś po hiszpańsku. Nie mogłam odmówić - wytłumaczyła i brawurowo zaśpiewała fragment "Las hijas del Zebedeo", zarzueli Ruperto Chapy Lorente.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji