Artykuły

Poznań. Czekając na Doktora Jana

- Żeby nie Kulczyk, w tym mieście byłaby kulturalna i ludzka pustynia - przekonuje Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, jeden z głównych pomysłodawców listu [poparcia]. Nigdy nie czuł się "zakładnikiem" biznesmena, po prostu korzystał z jego hojności. - Podobnie jak połowa Poznania! - wykrzykuje.

Wyczekiwała go Warszawa, ale doktor Johann, jak mówią o nim w Poznaniu, wylądował w "swoim Johannesburgu". Co będzie z miastem, gdy zabraknie Jana Kulczyka? - pytają mieszkańcy. Złapał Doktor złotą rybkę, wypuszcza do morza, a ta nagle wychyla łeb z wody i pyta: "No, a trzy życzenia?". Doktor, wzdrygając się, odpowiada: "No dobra. Czego sobie życzysz, mała?". Ten dowcip, ułożony przez Amerykanów na cześć Billa Gatesa, najbogatszego człowieka świata, poznaniacy opowiadają z Janem Kulczykiem [na zdjęciu] w roli głównej. Dla nich to on jest najbogatszy. Z nim kojarzą najpotężniejsze w regionie firmy: zakłady Volkswagena, Autostradę Wielkopolską, Kompanię Piwowarską. Przedsiębiorstwa te zatrudniają około dziesięciu tysięcy osób, kolejne kilka tysięcy utrzymuje się dzięki współpracy z tymi firmami.

Po wybuchu afery Orlenu i ujawnieniu w trakcie prac komisji sejmowej podejrzeń wobec Kulczyka spora część poznańskich notabli zadrżała z niepokoju. A nuż Doktor ich opuści? Sprzeda majątek? Wyjedzie za granicę? Poważni biznesmeni, politycy, luminarze świata nauki i kultury wystosowali list otwarty, w którym przestrzegają przed nagonką na najbardziej znanego, hojnego sponsora.

- Żeby nie Kulczyk, w tym mieście byłaby kulturalna i ludzka pustynia - przekonuje Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, jeden z głównych pomysłodawców listu [poparcia]. Mówi, że nigdy nie czuł się "zakładnikiem" biznesmena, po prostu korzystał z jego hojności. - Podobnie jak połowa Poznania! - wykrzykuje. - Na litość boską, wszyscy chcieliśmy żyć w kapitalizmie, więc spróbujmy czerpać zyski z kapitalistów. Nigdy nie emocjonowałem się tym, skąd oni mają pieniądze, traktowałem to jak coś, na czym może skorzystać sztuka.

Kulczykowie pojawili się na poznańskich salonach w latach 90. wraz z kilkoma innymi, świeżo wzbogaconymi rodzinami: Krukami - sieć sklepów jubilerskich, Bykowskimi - Invest Bank, Świtalskimi - Elektromis, Smorawińskimi - Mercedes. Ale zbiorową wyobraźnią mieszczan zawładnął przede wszystkim Doktor Jan - zaczął nie tylko na wielką skalę robić interesy, ale też wielki medialny show wokół siebie. Uwielbiał pokazywać się w towarzystwie prezydentów, ministrów, koronowanych głów, kościelnych hierarchów i artystów. Jego zdjęcia na kortach tenisowych tuż obok Aleksandra Kwaśniewskiego czy na prywatnym jachcie w otoczeniu aktorów obiegały wszystkie bulwarówki.

Kulczyk - co podkreślają poznaniacy - nie obnosi się z pieniędzmi. Owszem, w towarzystwie bryluje. Zaprzyjaźnia się szybko, zwłaszcza z tymi, na których mu zależy. Jest otwarty, a potrafi być wręcz usłużny. Z upodobaniem cytuje Senekę czy Konfucjusza, a kiedy trzeba, dyskretnie powołuje się na znajomości.

- W Poznaniu powstało wrażenie, być może niezamierzone przez Kulczyka, że on i jego otoczenie "przejęli" to miasto - wyjaśnia pisarz i teolog, ks. prof. Tomasz Węcławski.

Te sponsorowane premiery w Operze, otwarcia kolejnych obiektów i imprez, wizyty na najważniejszych wydarzeniach w mieście. To otaczanie się ludźmi władzy, kultury. A kiedy książęca para zapragnęła wystawnego pałacu - "wyrychtowała" sobie Stary Browar, magnackie gniazdo na miarę XXI w., łączące wielkopańskie zamiłowanie do sztuki z handlową kalkulacją.

- Ja tam nie chodzę - śmieje się ks. Węcławski i wspomina, jak taksówką wracał do domu w wieczór otwarcia Browaru. Była feta z iluminacją i fajerwerkami. Ulice w centrum zamknięto dla ruchu, więc taksówkarz, przepychając się przez korki, klął na czym świat stoi. W pewnym momencie kiwnął głową w stronę oświetlonego budynku i rzucił do Węcławskiego: "Popatrz pan, państwo się bawią!"

Sławomir Pietras jest oburzony ludzką małostkowością.

- Nikt nie osądza, czy Doktor jest winien, czy nie. Zwracamy tylko uwagę na jego zasługi dla stolicy Wielkopolski - tłumaczy. Do szewskiej pasji doprowadza go ludzka niewdzięczność. Podpisania listu odmówił znany, charyzmatyczny zakonnik o. Jan Góra, którego lednickie spotkania Doktor Jan wsparł okrągłym milionem złotych. Tłumaczy, że księdzu takich listów w ogóle podpisywać nie wolno.

- Gdyby nie pieniądze Jana Kulczyka, to tysiące młodych ludzi nie dojechałyby na Lednicę na to modlitewne spotkanie - mówi z przekonaniem Pietras. - Kiedy ktoś z nas miał trudności, Kulczyk przychodził i pytał: "Ile ci potrzeba?" - czerwienieje na twarzy. Pietras jednym tchem wylicza spektakle, które wystawił w operze dzięki pomocy Kulczyków: "Krakowiacy i górale", "Upiór w Operze", "Carmen" "Makbet", "Rigoletto", "Andrea Chénier" nie wspominając już o wizycie takich znakomitości, jak Placido Domingo (Kulczyk przywiózł go swoim prywatnym samolotem) czy Maurice Béjart.

Ile tych dobrodziejstw będzie w polskich złotych? Dyrektor opery nie liczył, ale jakieś kilka milionów na pewno - i wcale nie boi się mówić o tym otwarcie. - Kulczyk był nieformalnym przywódcą naszych elit - mówi dyrektor Pietras. - Bo oprócz pieniędzy ma fantazję, której zawsze temu miastu brakowało. I niczego nie chciał w zamian.

No, może prócz wdzięczności.

Kiedy rok temu media zaczęły krytykować jego interesy z magistratem, obraził się. W niełaskę u Księcia Pana popadł "Baron Cygański" Johanna Straussa, który miał być (ale nie został) wystawiony w Starym Browarze. Sponsora straciła też drużyna siatkarek.

Kulczyka, jak to majętnego człowieka, jedni podziwiają, inni nienawidzą, jeszcze inni zazdroszczą mu bogactwa.

- Pan Kulczyk nigdy nie był traktowany wyjątkowo - zarzeka się dziś prezydent Poznania Ryszard Grobelny. On nie podpisał listu w obronie Doktora.

Owszem, udzielił ślubu córce Kulczyka i Janowi Lubomirskiemu-Lanckorońskiemu na pokładzie prywatnego samolotu, ale o taki zaszczyt, jak podkreśla, może się starać każdy obywatel miasta.

Ryszard Grobelny nie chce zajmować stanowiska w sprawie "ałganowskiej afery", czeka na wyniki prac komisji śledczej. Jego wymarzony scenariusz jest taki, że Jan Kulczyk jest niewinny i wraca do Poznania.

Zniknięcia Kulczyka obawia się całkiem serio nie tylko część miejskich elit, ale i zwykli mieszkańcy wielkopolskiej stolicy.

- Żeby tylko ta cała afera nie skończyła się jakimiś zwolnieniami - wzdycha 38-letni Wojciech Gawłowski, mechanik samochodowy, który od lat 90. pracuje w Volkswagenie. - Nawet jeśli Doktor kombinował, to ja się cieszę, że mamy takiego człowieka u siebie - podsumowuje rozterki poznaniaków.

Afera Orlenu to dla Gawłowskiego jakieś niejasne manewry elit politycznych. Niepoślednią rolę odgrywać w niej muszą niechęć i zawiść - uczucia, jakimi "warszawka" zwykła obdarzać zasobną i spokojną Wielkopolskę.

Świadek oczekiwany

We wtorek przed komisją śledczą ma stanąć Jan Kulczyk. Od jego słów zależeć będzie wiele.

ROK 2003

18.02 Kulczyk spotyka się w Wiedniu z agentem KGB Ałganowem. Mają rozmawiać o handlu energią.

31.07 Kulczyk opowiada o spotkaniu szefowi Agencji Wywiadu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu.

ROK 2004

5.07 Rusza sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu.

10-11.10 Media informują o dwóch tajnych notatkach ze spotkania w Wiedniu. Wynika z nich, że Ałganow miał pretensje: choć Rosjanie dali łapówkę, nie dostali Rafinerii Gdańskiej. Kulczyk miał zapewniać, że sprawa jest pod kontrolą, powołał się na wpływy u "pierwszego". 26.10 Komisja śledcza wzywa Kulczyka. Okazuje się, że przebywa on na leczeniu w USA. 9.11. Tłumacząc się chorobą i obawą o bezpieczeństwo, nie stawia się w Sejmie. Przenosi się do kliniki w Londynie.

24.11. Wraca do Polski. Ląduje w Poznaniu, dwa dni później zostaje przesłuchany przez łódzką prokuraturę.

PAŁAC XXI WIEKU

Stary Browar to nie tylko centrum handlowe, ale także sale koncertowe i wystawowe

FOT. GRZEGORZ DĘBlftSKI (3), PIOTR SADURSKI, MACIEJ ZIENKIEWICZ/AG

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji