Artykuły

Śmiech z przyzwyczajenia

Nachalność stała się dominantą przedstawienia - o "Modliszce" w reż. Zbigniewa Stryja w Teatrze Nowym w Zabrzu pisze Marzena Kotyczka z Nowej Siły Krytycznej.

Kolejna już w tym sezonie premiera Teatru Nowego w Zabrzu, czyli "Modliszka" w reżyserii Zbigniewa Stryja, miała być komedią łatwą, lekką i przyjemną. Tymczasem okazała się zaledwie łatwa i, czego niestety nie da się ukryć, nudna.

Sztuka Aldo Nicolaja znana już była polskiej publiczności, ale pod dość niejasnym tytułem "To nie była piąta, to była dziewiąta". Zbigniew Stryj usunął wszelkie niedopowiedzenia, modyfikując tytuł i nazywając swoje przedstawienie po prostu "Modliszką". I po usłyszeniu tytułu zabrzańskiego spektaklu właściwie spotkanie z Talią (chociaż muza ta bynajmniej nie zaszczyciła swoją obecnością Teatru Nowego w tej realizacji) można sobie darować. Spektakl jest przewidywalny od pierwszej sceny, a rozczarowani widzowie pozbawieni jakichkolwiek elementów zaskoczenia. Tytuły charakteryzujące takie jak "Skąpiec" czy "Świętoszek" sprawdzają się w sztukach wielowarstwowych, niejednoznacznych, a Nicolajowi do Moliera niewątpliwie daleko. Skoro jednak nie można było liczyć na zajmującą całość, to moją ostatnią nadzieją pozostał sam komizm. Niestety, mimo najszczerszych chęci, i pod tym względem nastąpiło rozczarowanie. Dialogi już gdzieś słyszane, gagi gdzieś widziane, a wszystko konwencjonalne do tego stopnia, że reakcje publiczności, przypominające sztuczny śmiech z offu w sitcomach, miały miejsce jeszcze przed wyartykułowaniem konceptu. Odwoływanie się do przyzwyczajeń widzów nie jest niczym nagannym, jeśli ma się twórczy pomysł na ich wykorzystanie. Natomiast śmiech publiczności pojawiający się raczej z przyzwyczajenia może być jedynie smutnym symptomem.

Uwagę przykuwała scenografia Marcela Sławińskiego. Elementy dekoracyjne umożliwiające zmianę pomieszczenia z plaży na, przykładowo, szpital psychiatryczny, czy z mieszkania Brunona na dom Ewy i Maria, utrzymane były w tym samym stylu i tonacji, co dawało wrażenie ciągłości. Ten pozytywny aspekt przedstawienia przyćmiły zbyt częste i powolne zamiany prospektów i rekwizytów, którym towarzyszyła muzyka Bogdana Kisiela. Niefortunne okazało się również zastąpienie reguły "co za dużo, to niezdrowo" zasadą "dobrego nigdy za wiele". Ponieważ, o ile wykorzystanie projekcji filmowej w scenie na plaży czy w symulacji jazdy samochodem było efektownym i usprawiedliwionym zabiegiem, to stosowanie tego samego chwytu dla wywołania nieumotywowanego dramatyzmu, na przykład podczas rozmowy w areszcie, trąciło nieco nachalnością.

Jeśli zaś mowa o nachalności, czyli zarazem cesze głównej bohaterki, to można zaryzykować stwierdzenie, że stała się ona dominantą przedstawienia. Gra aktorska zamiast oczekiwanych lekkości i dystansu, osacza udawaną, nieprzekonującą nonszalancją. Amelia Radecka mimo usilnych starań z trudem przypomina najpierw nierozgarniętą słodką, ale nieszczęśliwą blondynkę, a później chłodno planującego zabójstwo męża wampa. Ewa w jej wykonaniu jest przerysowana, ale ta karykaturalność wcale nie jest komiczna. Jeszcze gorzej wypadł reżyser i zarazem odtwórca roli Brunona. W interpretacji Stryja postać ta staje się niekonsekwentna i rozbita; nie wiadomo, czy to zakompleksiony samotnik czy podstarzały playboy, a może jeden i drugi. Ta wieloznaczność postaci wcale nie pogłębia jej psychologicznie, ale redukuje ukryty w niej potencjalny komizm. Aktorską stronę spektaklu ratuje Marcin Kocela, który stanął na wysokości (choć, o ironio, poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko) zadania i zagrał z wdziękiem, potrzebną dwuznacznością

i jednocześnie z przymrużeniem oka.

Wspomniana już scenografia sprawiła, że spektakl toczył się na zamkniętej i dość płytkiej przestrzeni scenicznej. Taka też była jego tematyka, bo ani autor scenariusza ani reżyser nie stawiali sobie na celu poruszania głębokich problemów i stawiania dalekosiężnych moralizujących prognoz o skutkach małżeńskiej niewierności. Szkoda tylko, że skoro już z zamierzenia nie miało być poważnie, to śmiesznie niestety też nie było.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji