Artykuły

Decyduje aktorstwo. Z warszawskich scen

Jeszcze się sezon teatralny nie rozwinął na dobre, jeszcze trwa wakacyjna przerwa na niektórych scenach, jeszcze próby - a na sztuki "Edukacja Rity" w Ateneum i "Z życia glist" w Powszechnym publiczność stawia się nadkompletami. Siłą przyciągającą jest nazwisko Krystyny Jandy, choć poprzestanie na nim w tym momencie nie jest możliwe przy takich partnerach, jak Zbigniew Zapasiewicz czy Tadeusz Borowski.

Zjawisko sceniczne, którym jest Janda, trudno z kimkolwiek porównywać. To już nie kwestia takiej czy innej interpretacji roli, operowania słowem czy gestem, lecz sprawa osobowości, a więc inteligencji, wrażliwości, intuicji, wiedzy psychologicznej, dzięki której aktorka nie tylko kreuje niezwykle zróżnicowane postacie lecz także "chwyta w sidła" publiczność. Publiczność, która literalnie chłonie występ Jandy, wciągnięta przez nią niejako w krąg bliskich wtajemniczonych, co daje się wyraźnie odczuć.

Nie o pean na cześć artystki chodzi tu jednak, a o problem głębszy. Sięgnijmy do treści sztuki. "Z życia glist" Per Olova {#au#406}Enquista{/#} jest dramatem opowiadającym o dwóch wielkich postaciach ze sfer XIX-wiecznej kultury duńskiej: Johannie Luizie Heiberg i Hansie Christianie {#au#449}Andersenie{/#}. Skandynawska mentalność jest niełatwa w odbiorze - nie wszystko co jest w Ibsenie, Strindbergu, Bergmanie możemy przyjąć ze zrozumieniem i szanując wielkość, nie całkowicie przyswajamy sobie pobudki czy sposób myślenia ludzi stamtąd. Naturalizm, brutalność, odsłanianie najtajniejszych zakamarków wnętrza ludzkiego stanowią pewną barierę dla tzw. szerokiej publiczności.

Inaczej jest z {#re#24591}"Edukacją Rity"{/#} Willy {#au#768}Russella{/#}. Wdzięczny temat przeobrażania się małej amerykańskiej fryzjerki w intelektualistkę, opowiedziany potocznym językiem ulicy - bawi sam w sobie. Czy mówi się z tych scen o jakichś fundamentalnych prawdach? Oczywiście - nie.

Tym, co z obu tych sztuk zrobiło swoiste wydarzenie teatralne stolicy jest po prostu aktorstwo. Wielkie, największe aktorstwo. Spełnia się jeszcze raz definicja elementarna: teatr to aktor i publiczność. Casus Jandy uzasadnia to w pełni. Można więc podejrzewać, że w jej wypadku sprawdziłaby się anegdota o czytaniu książki telefonicznej. Na to również stawiłyby się tłumy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji