Artykuły

To, co się dzieje na scenie, trudno ogarnąć

"Jeszcze jeden do puli" w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Tadeusz Piersiak w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.

Kolejna premiera w Teatrze im. Mickiewicza za nami. "Jeszcze jeden do puli" - farsa Raya Cooneya - spodobała się widzom pierwszego spektaklu. Dostała nawet brawa na stojąco.

Nic dziwnego, że Jerzy Bończak - reżyser przedstawienia i jeden z jego wykonawców - rozmawiając z dziennikarzami, mówił, że w "Jeszcze jeden do puli" gra nawet cztery, a może pięć postaci. Rzeczywiście, liczba jego wcieleń jest zaskakująca, liczba wejść i wyjść jego równolegle granych postaci jest tak duża, a akcja dzieje się tak szybko, że aktor miał prawo się pogubić. Z drugiej strony nic dziwnego, że Bończak ten właśnie spektakl, z takim właśnie swoim udziałem wybrał w 2006 r. na jubileusz aktorski obchodzony w Warszawie. Trzeba bowiem nie lada zawodowej sprawności, żeby tę materię ogarnąć i nie pomylić tego, kim się jest w danym momencie.

Ci z widzów, którzy pamiętają "Mayday" czy "Okno na parlament" Raya Cooneya, wielkie przeboje sceny im. Mickiewicza, stwierdzą, że "Jeszcze jeden do puli" to znacznie więcej trzaśnięć drzwiami za przemieszczającymi się bohaterami sztuki. Nie licząc czterech wcieleń Bończaka, w spektaklu oglądamy jeszcze osiem innych postaci - pełnokrwistych, z których każda wytwarza własne zamieszanie. Na scenie dzieje się więc mnóstwo, jest dynamicznie i śmiesznie. Prawdziwa karuzela zdarzeń. Tu uwaga: "Mayday" było bardziej finezyjnym i wyważonym tekstem.

Najważniejsze jednak, że i na "Jeszcze jednym..." publiczność bawi się znakomicie. Farsa dostała oczywiście (jak to w Częstochowie) stojące brawa.

Dyrekcja Teatru im. Mickiewicza proponuje ten nowy tytuł na sylwestra i karnawał. Pomysł znakomity, zwłaszcza że na scenie pojawia się i upojne tango, i magiczne sztuczki. Są też piękne teksty, które śmiało mogłyby żyć osobno, jako anegdoty. Oto np. jeden z bohaterów (Adam Hutyra), wychodząc z ogrodu, gdzie być nie powinien, tłumaczy się drugiemu bohaterowi (Andrzej Iwiński), że sadził krzaczki. - Po ciemku? - pyta ten drugi. - Bo to był czarny bez! - słyszy odpowiedź.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji