Artykuły

Moje osobiste porozumienie pokojowe

- Nie wiem, w jakim stopniu teatr może rzeczywiście pomóc w zmianie mentalności, czy przekonań ludzi. Jedno jest pewne: położyliśmy na stole pewien pakiet problemów, o których warto rozmawiać, a to już niemało - mówi izraelska reżyserka Yael Ronen o projekcie "Bat Yam-Tykocin", w rozmowie z Tomaszem Miłkowskim z Trybuny.

Tomasz Miłkowski: Lubisz eksperymenty, pracę w nietypowych warunkach, o czym choćby świadczy twój spektakl ,,Plonter'' zrealizowany wspólnie przez aktorów izraelskich pochodzenia żydowskiego i palestyńskiego. Teraz pracowałaś nad realizacją projektu polsko-izraelskiego.

Yael Ronen: To prawda, lubię ryzyko. Po prostu zajmuję się tym, co mnie w teatrze interesuje. A najbardziej to, co można nazwać autentycznym spotkaniem ludzi w teatrze, stworzeniem między nimi bliskich relacji.

Tym razem jednak uczestniczyłaś w dość unikatowym projekcie. Chodziło o wspólną pracę podporządkowaną idei przezwyciężania stereotypów i budowania więzi polsko-izraelskich przez trzecie pokolenie po Zagładzie. Jaka była twoja osobista motywacja, aby wziąć udział w tworzeniu tych spektakli?

- To dosyć proste. Większość mojej rodziny pochodzi z Polski. Dopiero teraz miałam okazję, aby po raz pierwszy tu przyjechać. Miałam jakieś mętne wyobrażenia o Polsce, ale moi dziadkowie już nie żyją i stąd te wyobrażenia były dość wyblakłe. Teraz mogłam zetknąć się z ich krajem na własne oczy.

Czy praca z polskimi aktorami była dla Ciebie jakimś nowym doświadczeniem? Dostrzegłaś jakieś różnice w stylu gry, czy stylu pracy?

- Nie, nie widzę żadnych różnic.

Nie miałaś żadnych kłopotów z porozumieniem?

- To doprawdy zaskakujące, ale rozumieliśmy się doskonale. Nie miałam żadnych kłopotów językowych, choć nie znam polskiego i językiem naszych prób podczas pracy nad spektaklem był angielski. Nie potrafiłabym wskazać żadnych istotnych różnic w sposobie pracy, czy warsztacie polskich i izraelskich aktorów.

Projekt składa się z dwu przedstawień, które mogą być grane razem, lub osobno. Czy podczas pracy nad spektaklami porozumiewałaś się z twórcą spektaklu w Habimie Michałem Zadarą?

- Tak, byliśmy w kontakcie. Muszę zaznaczyć, że scenariusz ,,Tykocina'' był gotowy wcześniej, to był punkt wyjścia do późniejszej współpracy. Tak więc nasze wrocławskie przedstawienie było swego rodzaju odpowiedzią czy, ostrożniej mówiąc, nawiązaniem do tego, co Michał i Paweł (Demirski) już napisali. Stąd liczne związki między ich scenariuszem i naszym.

Dlatego te spektakle pozostają ze sobą w dialogu.

- Otóż to, a na tym nam szczególnie zależało. Żeby te przedstawienia, choć każde osobne i samodzielne, stanowiły pewną całość, a ich wspólne obejrzenie sprawiało, że widz uzyska bogatszy materiał do przemyślenia. Nie poprzestaliśmy wyłącznie na scenariuszach. Obserwowałam kilka prób Michała z aktorami w Tel Awiwie, widziałam, w jaki sposób prowadzi przedstawienie. Wtedy odbyliśmy wspólną ,,burzę mózgów'' i cały czas współpracowało nam się znakomicie.

Efekty widzieliśmy we Wrocławiu. Jak oceniasz reakcje polskiej publiczności?

- Widzowie przyjęli spektakle bardzo dobrze. Tak mi się wydaje.

Czego oczekujesz po tych spektaklach? Czy pomogą w lepszym wzajemnym zrozumieniu, przezwyciężeniu narosłych resentymentów?

- Nie wiem. Nigdy nie wiem, w jakim stopniu teatr może rzeczywiście pomóc w zmianie mentalności, czy przekonań ludzi. Jedno jest pewne: położyliśmy na stole pewien pakiet problemów, o których warto rozmawiać, a to już niemało. To dobrze, jeśli przedstawienia i to, co z nich wynika, stają się częścią dyskursu o przeszłości i przyszłości, otwierają drogę do przewartościowania schematycznych opinii. Trudno tu mówić o jakimś jednorazowym efekcie, ale sądzę, że daliśmy jakiś impuls.

Takim impulsem był bez wątpienia twój sławny spektakl w teatrze Cameri w Tel Awiwie ,,Plonter''. Nadal pozostaje na afiszu?

- Tak, nadal gramy to przedstawienie. Oczywiście i w tym wypadku nie mogę powiedzieć, że spektakl spowodował mentalny, czy polityczny przełom: nie zostało zawarte porozumienie pokojowe między Izraelem i Palestyńczykami. Ale niewątpliwie ,,Plonter'' sprawił, że dokonały się, jak sądzę, pozytywne zmiany w naszym zespole artystycznym. Ja znalazłam w zespole męża, który jest Palestyńczykiem...

... to Twój osobisty sukces na drodze do porozumienia.

- Tak! To jest nasz prywatny pakt, prywatne porozumienie pokojowe, które jest dla mnie, ze zrozumiałych względów, największym sukcesem tej produkcji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji