Artykuły

Domowe piekiełko

I tak poprzez śmiech snuje się opowieść o trudnych relacjach rodzinnych - nieumiejętności rozmowy, nieistniejących wspólnych tematach, czy po prostu braku chęci do dialogu - o "Zagryziakach" w reż. Jacka Pietruskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

"W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie" - pisał niegdyś Julian Tuwim, traktując bohaterów wiersza z pogardą i jadem. Zagryziakowie, przeciętna rodzina, z najnowszego spektaklu Jacka Pietruskiego, sportretowani w mieszczańskim saloniku, o niezbyt wyszukanym smaku (choć o gustach podobno się nie dyskutuje), skrytykowani zostają w odmienny sposób - poprzez karykaturę, by bawić. I wcale nie są tacy straszni, wzbudzają sympatię, wywołują uśmiech, bynajmniej nie szyderczy, lecz ciepły. Jacek Pietruski sięgnął po satyrę Andrzeja Dołęgowskiego, by poprzyglądać się codziennym domowym sytuacjom i problemom. Kolejna realizacja Sceny Inicjatyw Aktorskich toruńskiego Baja Pomorskiego to spektakl lekki i przyjemny, zgrabnie realizujący wymogi gatunku, w którego ramy ujęta została historia Zagryziaków.

Mamy ojca (Jacek Pietruski), głowę rodziny, który po powrocie z pracy pragnie tylko spokoju. Jego ukochanym miejscem jest fotel, a zasiada na nim głównie po to, by rozkoszować się swoim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu - czytaniem gazety. No i jest reszta rodziny, która za cel obrała sobie przeszkadzanie. Dorastające dzieci: zwariowany syn (Krzysztof Grzęda) zafascynowany narzędziami monterskimi i piłowaniem drewna oraz córka (Dominika Miękus), typowa nastolatka, pyskata, chimeryczna, pragnąca być taką, jak jej rówieśniczki. Pani Zagryziakowa (Grażyna Rutkowska-Kusa), kłótliwa, wiecznie z jakąś pretensją, zwraca się do męża per "ojciec", na co w odpowiedzi oczywiście usłyszy "matka" - doskonale obrazuje to nie tylko rolę, jaką upodobała sobie w domu, ale też jej zdystansowane relacje z mężem. Wszyscy zderzają się ze sobą w ciasnej przestrzeni małego saloniku. Mają swoje problemy, marzenia. Wspólne radości i utarczki. Stanowią rodzinę, ale jakoś czują się osobno, niezrozumiani i niedoceniani. Aktorzy prowadzą postaci w komediowy sposób - wyostrzają i przerysowują ich małe wady. Pełno tu gagów, humoru sytuacyjnego i śmiesznych dialogów powplatanych w serię niewielkich scenek, budowanych na wzór skeczów kabaretowych. W podobnej konwencji utrzymane są przerysowane stroje, typowe dla danej postaci, również pomysłowo ogrywane. Matka może być ubrana nie inaczej, tylko w kapcie i fartuszek kuchenny, a ojciec w szelki i komiczne spodnie. Kuse, inspirowane gazetową modą spódniczki Zośki to symbol jej niezależności i młodzieńczego buntu, a kolorowe szerokie spodnie Staśka są na każdą okazję, nawet do teatru, jeśli tylko szybko palcami uformować na nich elegancki kancik. Rodzinny portret dopełnia Dziadek. Dobrze bawiący się w tej roli Krzysztof Zaremba jest przede wszystkim autorem muzyki. Przez większość spektaklu zasiada przy pianinie akompaniując aktorom, dającym pokaz piosenki aktorskiej w dobrym wykonaniu wokalnym i ciekawej interpretacji. Perełką jest tutaj song młodej i utalentowanej Dominiki Miękus, która z pasją i pokracznym wdziękiem śpiewa o przeczuciach nastoletniej dziewczyny, dotyczących bycia kobietą. Piosenki w ciekawym opracowaniu tekstowym (Jacek Pietruski) i muzycznym, dystansują się od akcji, by przenikliwie ją komentować. Dopowiadają, że to wszystko kabaret, satyra, krzywe zwierciadło, w które można spojrzeć i trochę się pośmiać, trochę pozastanawiać.

I tak poprzez śmiech snuje się opowieść o trudnych relacjach rodzinnych - nieumiejętności rozmowy, nieistniejących wspólnych tematach, czy po prostu braku chęci do dialogu. Taki stan rzeczy prowadzi do licznych nieporozumień i sprzeczek. W rezultacie rodzina funduje sobie małe piekiełko. Od długiego czasu modne jest w teatrze brutalizowanie i wulgaryzowanie problemu, jaki poruszają "Zagryziakowie". Relacje rodzinne portretowane są w sposób ekstremalny i niekoniecznie jest to język trafiający do widza szukającego w teatrze gładkich i ładnie opowiedzianych historii. Tymczasem "Zagryziakowie" to typ spektaklu, który wyśmiewając przeciętne zachowania i codzienne sytuacje, jednocześnie stara się celować w upodobania publiczności, ku której wymierzona jest satyra, oferując jej formę lekką, zabawną, moralizatorską i łatwostrawną. Nie musi to wcale być zarzutem wobec realizatorów spektaklu, którzy konsekwentnie trzymają się powziętej konwencji, czasem mrugną okiem, że to tylko zabawa, a na pewno pokazują rzetelne rzemiosło teatralne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji