Artykuły

Odkurzanie klasyki

"Antygona" {#au#128}Sofoklesa{/#} w reżyserii Zbigniewa Brzozy - zainaugurowała nie tylko Radomską Wiosną Kulturalną, ale również nowy nurt spektakli, który - od dość dawna - obiecywał dyrektor Teatru Powszechnego, a który umownie nazwać by można teatrem lektur szkolnych.

Cóż może być od nich bardziej nudnego? - zapytają malkontenci, gotowi zrezygnować z pójścia do teatru. Pożałują. Zbigniew Brzoza, trzecią już inscenizacją (po {#re#19527}"Zbrodni z premedytacją"{/#} W. Gombrowicza oraz {#re#8820}"Damach i huzarach"{/#} A. Fredry), udowodnił, nieczęstą dziś, umiejętność odkurzania klasyki. Bez udziwnień, za to zgodnie z prostą receptą: dobre lub poprawne rzemiosło aktorskie, znakomite tempo spektaklu, interesująca scenografia i - czasem - przykuwająca uwagę muzyka.

Tym razem okazało się, że tragedia antyczna, konstruowana w myśl Arystotelesowskiej poetyki (bohatera nie wyróżnia dzielność ani sprawiedliwość, a popada on w nieszczęścia nie dlatego, że jest podły, lecz dlatego, że błądzi) nie nuży.

Spektakl trwa godzinę. Dotychczas zwykło się konstruować inscenizację wokół konfliktu bezdusznego zamordysty Kreona z niewinną Antygoną - taka była potrzeba minionych lat. Brzozę zainteresowało nieco inne pytanie, także zawarte w Sofoklesowej tragedii. Pytanie dziś o wiele aktualniejsze - jakich wartości powinni przestrzegać obywatele państwa demokratycznego? Najważniejszej - sprawiedliwości - z pewnością.

Jeśli jednak jedni (władza) zechcą tylko karać, a nie również zrozumieć łamiących przepisy, drudzy (Antygona, Ismena, a nawet Hajmon) - za każdą cenę pozostaną wierni tradycji - co się stanie? Jakie będą konsekwencje, kiedy obie strony nie potrafią się z sobą dogadać (mówiąc współcześnie nie osiągną consensusu).

Współczesne kostiumy bohaterów, ekspresja ruchu nieznana teatrowi greckiemu, pomagają nam raz odkryć uniwersalność przesłania antycznej tragedii. Kreon (A. Wysocki) to człowiek, który chce zachować twarz: wobec bliskich, wobec chóru (wyborcy? doradcy?), wobec wyznawanych przez siebie zasad. Karkołomne zadanie, które może przynieść tylko przegraną. Parę scen (kiedy władca dowiaduje się o kolejnej ofierze śmiertelnej, jaką pociągnął za sobą rozkaz niegrzebania ciała napastnika na gród - Polinejka a Chór, dotychczas radzący, podpowiadający, odsuwa się od Kreona niczym od trędowatego lub kiedy Kreon, niczym Pieta, trzyma w objęciach, wyciągnięte z grobowca, ciało syna) sprawia, że taki władca dziś już nie budzi grozy. Litość raczej, może odrobinę pogardy, że nie potrafi sprostać nałożonym na jego barki obowiązkom, choć obiecywał złote góry.

Równie niejednoznaczna wydaje się Antygona (momentami nieco zbyt ekspresyjnie zagrana przez Zinę Kerste). Prawda - chce pochować ciało brata, tak jak nakazuje rytuał. Prawdą jednak jest także to, że kiedy w oczach współobywateli zaczyna uchodzić za bohaterkę, odpowiedzialnością za swój postępek nie zamierza się dzielić nawet - ze skłonną do takiego poświęcenia - siostrą.

Warto także zwrócić uwagę na Chór (i na Tejrezjasza - Jerzego Wasiuczyńskiego). Zabieg inscenizacyjny wprowadzający melorecytację, czasem "podpartą" muzyką pozwala "odświeżyć" Sofoklesowy wiersz. Tym bardziej że autor inscenizacji sięgnął po przekład A. Libery i J. Szpotańskiego.

Wreszcie inteligentnie "okraszono" przedstawienie. Plac przed pałacem tebańskim zabudowano tym razem nie monumentalnymi budowlami, lecz równie potężnymi współczesnymi rzeźbami z metalu co pozwala - przy umiejętnej grze świateł - wydobyć dodatkowe efekty. I muzyka - piękna, "ostra" w brzmieniu, lecz znakomicie "podbijająca" akcję. Pamiętam, jak ten sam - znany - duet jazzowy: Gembalski - Zduniak, po kolejnym spektaklu fredrowskim, skutecznie wypłoszył gości z teatralnej kawiarni nadmiarem decybeli. Tym razem, w ogromnej przestrzeni Dużej Sceny, muzyka brzmiała doskonale. Spektakl Brzozy byłby sukcesem, gdyby pomysłowi na "Antygonę" towarzyszyło wykonanie. Nie chcę tu mnożyć złośliwości, ale dawno już - na radomskiej scenie - nie podawano tak słabiutko tekstu (może poza dwoma, trzema wyjątkami), więc trochę żal... Lecz - jak powiedział mistrz Bardini, a może rektor Łapicki - utyskiwania pseudorecenzentów i tak weryfikuje widownia, która albo przychodzi do teatru, albo go omija z daleka. Na premierze antyczną przypowieść o władzy oglądała elita: kilku wojewodów, szefowie służb specjalnych, posłowie oraz liderzy partyjni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji