Artykuły

Miłość i gniew

W roku 1973 inscenizacja "Miłości i gniewu" znaczy dla teatru tyle, ile każdej dobrze napisanej sztuki znanego dramaturga. "Miłość i gniew" jest taką sztuką, a jej autor - John Osborne - takim dramaturgiem. Ale przed siedemnastu laty, w dniu swoich urodzin, sztuka Osborne'a mieściła się w zupełnie innym klimacie i wyrażała wartości znaczniejsze od samej tylko profesjonalnej biegłości pisarskiej. W angielskim życiu kulturalnym był Osbome (wówczas dobiegający dopiero trzydziestki) outsiderem jako nikomu nieznany pisarz: "Miłość i gniew" uczyniła go sławnym: sławnym buntownikiem. Są utwory artystyczne, które odzwierciedlają "ducha czasu" bez względu na swoją oryginalność, "Miłość i gniew" łączyła odrębność tonacji z poczuciem oddzielności pokoleniowej. Chociaż sam schemat utworu był banalny i sprowadzał się na dobrą sprawę do ram nieśmiertelnego małżeńskiego trójkąta, to ówczesna młoda widownia przyjęła tytułową miłość i gniew jako coś w rodzaju pokoleniowego manifestu.

Bolesław Taborski w książce "Nowy teatr elżbietański" przypomina, że - "o powodzeniu "Miłości i gniewu" zadecydowały w pierwszym rzędzie nie tyle walory artystyczne sztuki, co jej społeczna aktualność. Zgoda, sama sztuka jest nie bardzo - pamiętam jak mówiła w ekstazie ciemnowłosa, niecierpliwa dziewczyna. - Ałe jest tam ten wspaniały chłopiec, który stoi i krzyczy o tym wszystkim, co my myślimy, wszystko to ujmuje w słowa". W imieniu pokolenia, które niedługo ochrzczono mianem "angry young men" - "młodych gniewnych", Jimmy Porter- bohater "Miłości i gniewu" wykrzykuje protest przeciw starej, zmurszałej Anglii, kastowości i nierówności społecznej, rutynie i konserwatyzmowi. Ta stara Anglia - realna tak, jak rzeczywiste są jej konwencje i kanony - symbolizuje równocześnie świat który dobrowolnie zredukował się do formy niezmiennego porządku. Wszystko to jest dane z góry określone okolicznościami, a nie wyborem. Wybierać można tylko standardowe role społeczne wedle wzoru: "Porter, lew penclubu, uśmiechnięty Porter z ekranu telewizyjnego, lord Porter, kult osobowości Portera". A polem do działania jest hierarchiczny i zamknięty świat współczesnej metropolii - dla buntownika Jimmy Portera równie cudaczny, jak wspomnienie kolonialnej "pięknej epoki" starszego pokolenia.

Agresywność "Miłości i gniewu" wynika z podwójnego zagrożenia bohatera: przez ów wrogi "oficjalny" świat, który narzuca jednostce swoją normę i przez świat prywatności, od tamtego niby różny, a jednak nie oddzielony. Osborne z dużą maestrią ukazuje to sprzężenie dwóch sfer. Jimmy Porter, absolwent uniwersytetu, zostaje, na przekór światu przekupniem na bazarze i to jest z jego strony gest tyleż szyderczy, co triumfalny. Ale ten sam Jimmy na próżno boryka się z dylematem, jak pogodzić swój bunt z małżeństwem z dziewczyną z "dobrej rodziny", jak przyporządkować gniew (społeczny) miłości. Znajdując przekorną, buntowniczą formę istnienia na przekór "oficjalnemu" światu, bohater stara się ją rozszerzyć na dziedzinę życia prywatnego. Niszczy je z premedytacją; później cierpi z powodu tego zniszczenia.

Dążenie do totalnej destrukcji jest oczywiście niezrozumiałe dla żony i dla całego otoczenia Jimmy'ego Portera: co więcej - jest ono uwikłane w sprzecznościach. Ale jest subiektywnie prawdziwe razem z całą swoją brutalnością, egzaltacją, histerią nawet. "Młody gniewny" bohater sztuki Osborne'a to ten, który pierwszy odkrył odrębność swojego pokolenia. I jego zagubienie! - bo przecież w sztukach teatralnych Osborne'a i Shelagh Delaney, w filmach Richardsona, Schlesingera i Reisza, w prozie Alana Sillitoe, w całym artystycznym ruchu "angry young men" przejawia się ton niepokoju i zniechęcenia społecznego.

Z perspektywy kilkunastu lat "Miłość i gniew" wydaje się ważnym artystycznym świadectwem świadomości zbiorowej. Od tej pierwszej, sztandarowej sztuki Osborne'a poprzez "Music hall" (1957) prowadzi droga do dojrzałej krytycznej analizy "sytuacji sukcesu" w dramacie "Nie do obrony" (1964). Ważniejsze jednak od biografii autora wydają się przemiany współczesnej mu kultury. Od anarchistycznych deklaracji - słownych raczej i teatralnych, niż w życie wcielonych - z końca lat pięćdziesiątych do anarchizmu młodych buntowników okresu "wiosny studenckiej" 1968 roku; od hałaśliwych, ale w końcu niewinnych tyrad bohatera "Miłości i gniewu" do pamiętnego finału filmu "If" Lindsaya Andersona. Bunt trwa. Tyle tylko, że jest wysławiany inaczej przez następne pokolenia "gniewnych".

Teatr Telewizji przedstawi inscenizację "Miłości i gniewu" w poniedziałek, 5 lutego, w reżyserii Zygmunta Hubnera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji