Artykuły

Blaski i cienie teatru

Programowanie w TV nie jest rzeczą łatwą. Jak ustawić w miarę stabilnie i na jakich fundamentach tę całą ogromną konstrukcją programową, gdy często jej poszczególne części nie są w doskonałym gatunku? Czasem w trakcie budowy wydaje się, że wszystko jest w porządku, a mimo to, po zmontowaniu, konstrukcja nie wzbudza zaufania. Tych "ale" znalazłoby sią zresztą znacznie, znacznie więcej...

Weźmy przykład z ostatniej chwili. W drugim programie, w późnych godzinach wieczornych, w niedzielę nadano sztukę znanego dramaturga angielskiego doby współczesnej - Harolda Pintera pt. "Kochanek". Rzecz zasługiwałaby teoretycznie na uwagę z kilku przynajmniej powodów: przede wszystkim jako prezentacja jednego z ostatnich dziel znanego pisarza, jako próba pokazania w TV tematu niezmiernie ostatnio modnego w literaturze, filmie i dramaturgii światowej, jako rodzaj pewnego eksperymentu artystycznego w TV. Z pewnością także bodźcem zachęcającym do podjęcia trudów wystawienia spektaklu była możliwość pokazania go w eksperymentalnym, w pewnym stopniu, programie drugim.

Wszystkie te powody są jasne i przekonywające. A mimo to trudno jakoś wzbudzić w sobie entuzjazm dla tego widowiska, które przecież zostało zrealizowane dużym nakładem starań. Takiej obsady (B. Kraftówna i Z. Hubner) i takiej troski o kształt plastyczny i telewizyjny pozazdrościć by mógł niejeden spektakl, kierowany do najszerszej widowni. Myślę po prostu, że zawiódł... smak.

Wcale nie jesteśmy przeciwnikami dzieł artystycznych, które swobodnie poczynają sobie z rygorami... obyczajowymi, nie kwestionujemy także prawa telewizji do eksperymentu i nowych poszukiwań. Trzeba tylko wiedzieć, jakie są granice eksperymentu w wypadku masowego upowszechniania. Być może utwór Pintera pokazany w kabarecie typu literackiego czy na malej scenie teatralnej, które są w jakiś sposób "intymne", wytwarzają specyficzny nastrój - jakoś by się sprawdził. Wydanie telewizyjne wyostrzyło wszystkie słabości i drastyczność sztuki, która, to trzeba stwierdzić, nie jest dziełem odkrywczym ani w sensie wartości społecznych ani artystycznych.

Wracamy do sedna sprawy. Jeśli drastyczność tekstu, ostrość sformułowań, dwuznaczność sytuacji nie wydają sią w pełni umotywowane artystycznie, chyba lepiej zrezygnować z wystawienia utworu w teatrze TV. Jest on przecież jednak rodzajem teatru popularnego, teatru masowej widowni.

Nie jest sprawą przypadkową, że tyle uwagi poświęcamy właśnie sztuce Pintera, która znakomicie ilustruje problem ogólniejszej natury w TV - problem repertuaru, problem dostarczania kilkuset sztuk rocznie teatrowi małego ekranu. Wyszliśmy jak gdyby z pierwszego etapu masowej edukacji teatralnej. Systematyczność emisji poniedziałkowych, piątkowych., czwartkowych spektakli TV zrobiła chyba swoje. Przeciętny telewidz w ciągu kilku lat zetknął się z teatrem tyle razy, ile nigdy przedtem. Jeśli chcemy rozwijać jego zainteresowania artystyczne dalej, wpływać na jego gusty i upodobania, musimy prowadzić niezwykle staranną politykę repertuarową, rozbudzać jego ciekawość rzeczami ambitnymi, interesującymi.

Oczywiście nigdy do końca nie można przewidzieć efektu artystycznego. Można jednak, przynajmniej we wstępnym etapie wyeliminować pewną przypadkowość w doborze sztuk, przenosząc propozycje nawet niedopracowane, lecz ambitne w pokazywaniu istotnych problemów naszej epoki nad rzeczy efekciarskie i miałkie.

Z uznaniem odnotować należy np., pomimo wszystkich uproszczeń natury formalnej, premierę widowiska Zofii Posmysz j pt. "Nie za górą, nie za rzeką". Ta sztuka o wyraźnych tendencjach publicystycznych, sztuka "z tezą", sięgająca do realiów naszej współczesności (problem alkoholizmu i bierności społeczeństwa wobec przejawów szkodnictwa i bandytyzmu), niosła w sobie ładunek spraw, które z pewnością nie są obce wielomilionowej widowni. Stąd większe prawdopodobieństwo społecznego odzewu na ten spektakl.

A może warto byłoby kiedyś złożyć zamówienie u kilku wspóczesnych polskich pisarzy na sztuki podejmujące określaną tematykę? Może warto byłoby zaproponować po prostu jeden temat do opracowania?

Skoro jesteśmy przy spektaklu Zofii Posmysz, warto także wspomnieć o ciekawej inicjatywie TV - rozmowy z autorką przed spektaklem. Niezależnie od wartości poznawczych, jakie przynosi spotkanie tego typu przed kamerami, jest to moment podnoszący rangę samej premiery. Jaka szkoda, że nie pomyślano o tym, wyświetlając w Kinie Interesujących Filmów utwór Wajdy - "Wszystko na sprzedaż". Zamiast kwitując wprowadzenie do filmu kilkoma banalnymi zdaniami, należało chyba poprosić Wajde o interesującą wypowiedź na temat problemów jego twórczości. Czy nie stracono ciekawej okazji?

Jeśli jednak Wajda ze względu na prace nad "Weselem" (a może także i nad "Ziemią obiecaną", bo jak chodzą słuchy, zaakceptowano jego scenariusz na film będący ekranizacją znanej powieści Reymonta) nie znalazłby chwili czasu dla telewizji, może należało zaprosić kogoś ze znanych krytyków do studia? Przypomnijmy, że każdy "występ" przed kamerami Stefana Treugutta jest zapowiedzią ciekawszej premiery teatralnej. Warto byłoby tę dobrą tradycję przeszczepić na inne pola.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji