Artykuły

Nie wyruszajmy o świcie

W poniedziałkowym Teatrze TV ujrzeliśmy ostatnio widowisko a raczej sztukę telewizyjną Wojciecha Bieńka pt.: "Wyruszyć o świcie", w reżyserii Zygmunta Hübnera, ze scenografią Marka Lewandowskiego. Sztuce zapewniono staranną i pewną obsadę, z Tadeuszem Białoszczyńskim (prof. Gorażyński), Władysławem Kowalskim (Piotr), Stanisławem Zaczykiewiczem (ptof. Boratyński) i Bolesławem Płotnickim (Siwacki).

Niestety, na dobrej obsadzie kończą sie zalety sztuki Bieńka. Parafrazując Szekspira można powiedzieć, że "reszta jest gadaniem", np. niech będzie: "mówieniem". Któż bowiem zechce uwierzyć przedwojennemu naukowcowi, który współpracując z innym naukowcem nad konstrukcją nowej idei matematycznej, odstępuje tamtemu wszystkie prawa twórcze tylko dlatego, że kolega matematyk popadł w jakieś tajemnicze tarapaty. Zagrożony naukowiec podaje za zgodą swego idealnego kolegi rezultaty wspólnych doświadczeń i przemyśleń jako swoje własne, wychodzi z tarapatów i rozpoczyna piękną karierę naukową, przerwaną niestety przez wojnę. Po wojnie nie daje o sobie znaku życia (czego nikt poza autorem nie rozumie). Natomiast jego wspaniałomyślny kolega ogłasza po raz drugi owe wspólne teorie jako własne i sam z kolei wpada w nowe tarapaty, tym razem w konflikcie z najwierniejszym z własnych uczniów. Konia z rzędem temu, kto zrozumie o co chodzi w tym świcie, w który należy wyruszyć. Uczono nas kiedyś na lekcjach matematyki, że konstrukcja każdego myślowego procesu powinna przebiegać po linii: założenie - twierdzenie - dowód. W sztuce Bieńka brakuje trzeciego członu - dowodu. Dowód oparty na tego rodzaju psychologicznej motywacji przyjaźni, jak to proponuje autor - po prostu nie ma sensu.

Telewizja zapowiadając sztukę Bieńka zwraca uwagę na to, że (cytuję "Radio i Telewizja" nr 15 - AB) "fabuła sztuki zbudowana jest interesująco wokół wątku niezrozumiałego dla Piotra plagiatu. Wyśledzenie prawdy, zresztą zaskakującej, stanowi oś intrygi". Otóż ani wątek nie jest interesujący, ani fabuła. Widowisko jest sztuczne (to określenie nie pochodzi od słowa: "sztuka").

Bardziej naturalny i prosty w konstrukcji był natomiast najświeższy "magazyn kulturalny" czy też "przegląd kulturalny" - bo usłyszeliśmy obie zapowiedzi - nadany z Katowic pod redakcją Andrzeja Brzezińskiego. Jedyny zarzut, jaki wysunąłbym pod adresem tak zorganizowanego materiału, polegałby na zbytniej niefrasobliwości w zestawianiu poszczególnych punktów magazynu. Chyba bardziej przejrzyste byłoby ustawienie tak różnorodnego materiału w pokrewnych zespołach czy grupach. A oglądaliśmy obok siebie wiadomości teatralne, literackie, muzyczne i naukowe. Na dodatek ujrzeliśmy w trakcie magazynu zupełnie nieumotywowaną planszę z napisem: "Kultura, rozrywka, wypoczynek". Nieumotywowaną, bo ani rozrywki, ani wypoczynku w tej części magazynu nie omawiano.

Najbardziej interesująca była telenotatka o zespole Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach, nagrodzonym w konkursie "Jazz nad Odrą". Coraz bardziej interesujący wydaje się ten "zespół Pibera", laureat jednej z opolskich nagród.

Przy okazji zwracam uwagę na rozpoczęty przez TV w II programie cykl polskich filmów dokumentalnych. Ostatnio ujrzeliśmy świetny dokument Romana Wionczka: "Między wrześniem a majem" przedstawiający w sposób ogromnie sugestywny udział naszego narodu w II wojnie światowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji