O szalejącym królu i dowcipnym pisarzu (fragm.)
AUGUST STRINDBERG, świetny pisarz i dramaturg szwedzki (1849- 1912), znany z przekornego antyfeminizmu ("Ojciec", "Panna Julia") w czasach emencypacji kobiet, jest również autorem szeregu dramatów historycznych z dziejów Szwecji na wzór kronik Szekspira. Największym zainteresowaniem poza ojczyzną pisarza cieszył się jego dramat "Eryk XIV", wystawiony przez słynnego reżysera rosyjskiego E. Wachtangowa w r. 1921 w studio MChAT w Moskwie.
Wachtangowa przyciągnęła do sztuki Strindberga jej swoista cecha: przedstawia ona króla bez zwykłej aureoli i respektu. W okresie porewolucyjnym ten wzgląd był niewątpliwie rozstrzygający. Mniej trochę jest zrozumiałe zainteresowanie się tą sztuką w naszych czasach w Polsce. Wprawdzie historia jest podobno mistrzynią życia, lecz niewiele znajdziemy w tej sztuce zahaczeń o sprawy nam bliskie.
Półwariat, król Eryk XIV, panujący w Szwecji współcześnie z naszym Zygmuntem Augustem, doczekał się dwojga dzieci ze związku z konkubiną, córką kaprala straży królewskiej. Ogląda się jednak za dynastyczną małżonką. W grę wchodzi między innymi Katarzyna Jagiellonka, którą mu jednak sprząta cichaczem jego brat - przyszły król Jan III. Taki jest luźny związek tej historycznej sztuki z Polską.
Król zresztą szaleje. Na podobieństwo Iwana Groźnego morduje wielmożów opierających się jego woli i zawiedziony w swoich rachubach matrymonialnych koronuje swoją nałożnicę, zbliżając się w ten sposób do "ludu", któremu wyprawia ucztę na zamku. Stać go wprawdzie na formalne oświadczyny o rękę swej Karin u jej ojca, prostego żołnierza, trudno jednak poczytać to za coś więcej niż za jeden z wielu kaprysów nieopanowanego despoty. Zwycięża oczywiście w oparciu o magnaterię jego rywal - Jan III. Zawiła, pogmatwana intryga sztuki, mętna i dwuznaczna intencja społeczna nie bardzo tłumaczy w naszych czasach jej wybór.
Usprawiedliwiają to chyba tylko jej możliwości inscenizacyjne (choć nie w pełni wyzyskane) i ciekawa z teatralnego punktu widzenia rola półszalonego króla, dająca aktorowi możność wypróbowania swej techniki w opanowaniu tej niesamowitej roli. Wieńczysław Gliński wywiązuje się z tego na ogół zwycięsko, podkreślając raczej słabość niż tragizm władcy.
Mimo efektów retorycznych króla, dobrej na ogół gry aktorów i pięknej oprawy scenograficznej Ottona Axera - sztuka się dłuży, zwłaszcza że pustych miejsc dość jałowego wyczekiwania jest w niej niemało.
Mariusz Dmochowski w roli doradcy królewskiego, przy odpowiedniej prezencji nie zdołał uwidocznić cech wielkiej indywidualności dziejowej. Wyraziste kreacje dali: Maria Homerska (Katarzyna Stenbock) Irena Laskowska (Karin), stylowy Władysław Hańcza jako Svante Sture, Jerzy Pichelski w charakterystycznej roli żolnierza-oprawcy, Kazimierz Wilamowski jako żołnierz Mons, Stanisław Jaśkiewicz (Kanclerz), Kazimierz Meres (książę Jan).