Sztuka dla wsi
ŻAL doprowdy, że sztuką Seana O'Casey "Kogut zawinił" (inny polski tytuł: "Kukuryku") nie zainteresował się na przykład Teatr Ziemi Mazowieckiej. W tym teatrze sztuka na pewno spełniłaby zadanie bardziej pożyteczne, niż w Teatrze Polskim. Choć i w Warszawie, ku wstydowi naszej współczesności, nie brak cudów i zabobonów. Pamiętamy wszyscy zeszłoroczne pielgrzymki mieszkańców stolicy na ulicę Nowolipki...
Sztuka znakomitego irlandzkiego pisarza, energicznie tępiąca klerykalne władztwo dusz i religijną ciemnotę, odkrywająca podłą, podwójną rolę "ojca duchownego" - znalazła u nas wdzięczne zastosowanie. Kształcący jest ten obraz irlandzkiej wsi, w której zmowa fałszywych świętoszków pokrywa uwznioślonym ogłupieniem swoje ciemne machinacje. Świetne są niektóre partie sztuki, która atakuje to satyryczną karykaturą, to realistycznym, społecznym, oskarżeniem.
A jednak w tym dziele wybitnego współczesnego dramaturga, uznanym za jeden z najlepszych jego utworów, istnieją - wydaje się - dość istotne niedostatki. Dezorientuje pomieszanie chwytów komediowych z tragicznymi. Osłabia działanie nuda przeciągniętych niekiedy scen, a zwłaszcza nuda pierwszego aktu, który niewiele zapowiada i nie zawiązuje akcji. Przeszka-
dza brak szerszego przekroju społecznego. Upraszcza sprawę również sprowadzenie problemu do kwestii obyczajowych (swobody i prawa kobiet) oraz trochę do problemów męsko-damskich, co niedwuznacznie wskazuje wyeksploatowany do końca symbol koguta.
Kilka z tych braków, a zwłaszcza pomieszanie tragizmu z komizmem i przede wszystkim nudę - należy zapisać na konto teatru, który nie dość zdecydowanie i niekonsekwentnie rozwiązał węzłową sprawę stylu tego utworu. Wiele scen zagranych zostało wprost klasycznie, i z niepotrzebnym realizmem. A przecież można było podjęć ludowy nurt sztuki, jej wulgarny, i ludowy komizm i zagrać jarmarcznie, szybko, groteskowo, otwarcie, bez udawania psycho- logicznych podtekstów i sytuacyjnych prawdopodobieństw. Sztuka nic by nie straciła w społecznej wymowie, a zyskałaby zainteresowanie. Reżyser spektaklu był niewątpliwie na tropie dobrego rozwiązania scenicznego trudnej sztuki Seana O'Casey. Ale jakby zawisł mu kulą u nogi ciężar jeszcze bardziej trudnego Teatru Polskiego i aktorów. Stanisław Jaśkiewicz i Leon Pietraszkiewicz i w rolach miejscowych bogaczy rzadko znajdywali ciekawsze tony i rozwiązania, posługując się na ogół rutyną i banałem aktorskim. Podobnie zagrały Ryszarda Hanin i Maria Ciesielska w rolach żony i służącej - nie miały zresztą w tekście ciekawszych możliwości. Natomiast Jerzy Pichelski jako sierżant policji i Zygmunt Listkiewicz jako ministrant - stworzyli typy świetne i bardzo komiczne. Sceny z ich udziałem wywoływały na sali zrozumiałe w tej sytuacji uznanie.
Więcej żywości i mniej ceremonialnego stosunku do teatru i sztuki dramatycznej dałoby temu spektaklowi ostrość i większą skuteczność. Spacerujący po scenie Kogut w całej pełni męskiej krasy Ryszarda Kubiaka nie zastąpił potrzebnej tej sztuce męskiej krzepy.