Artykuły

Dziady

W sobotę Wszystkich Świętych. Jest to, jak wiadomo, najważniejsze święto Polaków, przy którym blednie Wielkanoc, czy nawet Boże Narodzenie. Słusznie zauważył Leszek Kolankiewicz, że życie duchowe naszego narodu zawsze skupiało się wokół "projektu kulturowego Dziady", wokół "Teatru Święta Zmarłych" - pisze Wojciech Owczarski w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Od "Dziadów" kowieńskich Mickiewicza, poprzez dramaty Wyspiańskiego, przedstawienia Grotowskiego, aż po Teatr Śmierci Kantora, obserwować można artystyczne świadectwa polskiej tęsknoty za rytualnym obcowaniem z umarłymi. Trudno jednak nie zauważyć, że owa szlachetna i autoterapeutyczna w swej istocie tęsknota, przerodziła się u nas w niezdrową fascynację, którą za Erichem Frommem można by nazwać postawą nekrofilityczną. Pierwszy listopada to najlepsza okazja, żeby się o tym przekonać. To właśnie tego dnia ruch na drogach jest największy, co dowodzi, że chętniej odwiedzamy zmarłych niż żywych.

Na Wielkanoc czy Boże Narodzenie siedzimy w domach, ewentualnie (co ostatnio modne) wylatujemy do ciepłych krajów, nie troszcząc się o samotnych bliźnich. Za to do umarłych walimy jak w dym (często zresztą pomnażając ich liczbę bezmyślną szarżą po polskich drogach). Bo czyż nie miło jest przespacerować się cmentarną promenadą, w świeżo kupionym na tę okazję filtrze lub płaszczu, roztaczając woń ekskluzywnych perfum i spoglądając wyniośle na mniej zamożnych śmiertelników? Czy można dopuścić, by sąsiednie groby były tego dnia obficiej przystrojone niż "nasz"? Hajda więc do hipermarketu, gdzie wybór zniczy wywołuje oczopląs, kupujmy hurtem, całymi wózkami - małe, duże i całkiem olbrzymie, w kształcie urny albo trupiej czaszki - i wiedźmy naszym dziadom, niech się nasycą na cały rok, żeby nie musieli się za nas wstydzić.

A czyż nie jest ciekawie pozwiedzać sobie groby najnowsze, zobaczyć, co w trawie piszczy, kto dołączył do grona "drogich nieobecnych" i ile wiosen sobie liczył? Oj, można przy tym i łzę uronić, i zadumać się nad ludzkim losem. Nie zapomnę, jak w zeszłym roku na oliwskim cmentarzu młoda kobieta powiedziała do męża: "Kochanie, a chodźmy jeszcze na dzieci". Cóż, polski teatr w ostatnich latach coraz rzadziej sięga do rytualnych źródeł. Za to nasze rytuały coraz wyraźniej zamieniają się w teatr.

*Jest historykiem literatury, krytykiem teatralnym. Pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji