Artykuły

Ziemia niczyja

"Mrożek Pieszo" w reż. Janusza Kijowskiego w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Tadeusz Szyłłejko w Gazecie Olsztyńskiej.

Przedstawienie "Mrożek Pieszo" w reżyserii Janusza Kijowskiego, choć sięga do powojennej historii Polski, mówi o dniu dzisiejszym.

Jego trzon - to sceny z końca wojny. Lecz głównym tematem inscenizacji jest pozostała od tamtego czasu próżnia po świecie, który się rozpadł, którego nie ma. A o którego rekonstrukcji wciąż wielu w Polsce myśli...

Sugestywnie wyraża to scenografia Izy Toroniewicz. Stacyjka kolejowa w polu. Tory. I przestrzeń po horyzont (prawdziwy cud na ciasnej scenie u Jaracza!). Ziemia niczyja, w której snują się zagubione ludziki. W dali - ostatnie strzały. Szwaby uciekły, Ruski jeszcze nie przyszły. Tu jest jak "wszędzie i nigdzie", jak w świecie po kataklizmie z sf. Czas wstrzymania oddechu, lękliwego nasłuchiwania między frontami.

A póki co, już próżnię zaczyna wypełniać nowe życie. Krzątanina groteskowych postaci, jak to tylko Mrożek potrafi przedstawić: lud pije, handluje, marudzi, wędruje. Intelektualista - postać zrazu wybitnie niesympatyczna - stroi fochy i trzyma się z dala... Lecz gdy na bezbronnych napadną bandziory-szabrownicy, to właśnie ów wyniosły inteligent potrafi swoim sprytem obronić ludzi, przybierając ton super-bandyty, ważniejszego od tamtych, choć drogo za to zapłaci. Zapłaci koniecznością zejścia z piedestału, przyjęcia nowych reguł gry, spoufalenia się z zataczającą się tłuszczą. - Wódki dla wszystkich! - zawoła, wcielając się w całkiem nie swoją rolę. Maskę z tej roli niejeden będzie poźniej nosić przez długie dekady. Zamiast pełnić rolę nauczyciela, staje się wodzirejem i błaznem.

Po dziś dzień bez zmian

Właśnie w tej ponuro-groteskowej scenie bratania się bandytów i napadniętych uświadamiamy sobie, że to jest również spektakl o trwającym po dziś dzień dramacie niedobitków inteligencji; o degradacji wartości i hierarchii społecznych, i o pustce - również duchowej - która pozostaje niewypełniona, bo wciąż okoliczności nie sprzyjały solidnej i niezależnej pracy intelektualnej.

W finale, dodana przez reżysera scena z innej sztuki Mrożka - z "Emigrantów" - gorzko aktualizuje wymowę całości. Widzimy naszego inteligenta na obczyźnie, w nędznej roli poszukiwacza zarobku, znów złączonego przez los z niewykształconym prostakiem, któremu ani w głowie jego nauki. Razem wrócą do tej nowej Polski. Ale że pójdą pieszo (to ironiczny pomysł reżysera), pewnie nieprędko dojdą, tymczasem inni już tu gospodarzą. Zresztą i tak wiadomo, że nic stąd wyniknie, tak różne są światy tych dwóch ludzi.

Czy taki los staroświeckiego inteligenta był z góry przesądzony w naszej "międzyepoce", jak ją kiedyś określił Stefan Kisielewski? Czy ów inteligent może jeszcze coś zrobić dla kraju? Albo: czy kraj może go jeszcze potrzebować? Olsztyński spektakl Kijowskiego jest dobrym wprowadzeniem do takich rozważań.

I jeszcze jedno: pieszo, bo pieszo, ale wreszcie do Olsztyna dotarł zdyszany wiek XX. Wpierw polską dramaturgię minionego stulecia zaczął poważnie lansować Krzysztof Rościszewski u lalek, teraz za sprawą Kijowskiego wkracza ona na dużą scenę u Jaracza, zaś w Filharmonii dzięki Piotrowi Wajrakowi gra się Szymanowskiego, Lutosławskiego, Schaeffera... Może jeszcze inteligencja z owej ziemi niczyjej - wyjdzie na swoje?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji