Artykuły

"Dziadek do orzechów" w Teatrze Wielkim

"Dziadek do orzechów" w choreogr. Giorgia Madii w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Giorgio i Cordelia zaczarowali widownię. Wirujące śnieżne kulki piękniejsze od łabędzi, choinka niczym piramida z bombek, urokliwe boje ołowianych żołnierzyków... Długo można wymieniać to, co składa się na baśniową historię "Dziadka do orzechów" Piotra Czajkowskiego opowiedzianą przez Giorgia Madię (inscenizacja, choreografia i libretto) oraz Cordelię Matthes (dekoracje i kostiumy).

To teatralna opowieść przedstawiona ruchem, wysmakowana estetycznie gra obrazów, światła (uznanie dla Jerzego Stachowiaka). Ale kto oczekuje choreograficznej brawury, baletowych popisów ten pozostanie z niedosytem.

Opierając się na klasycznym libretcie, szkoda, że z muzyką z taśmy, Madia przedstawia własną bajkę o czekaniu na wigilię, choinkę i prezenty, o towarzyskim spotkaniu, podczas którego ożywają wyjęte z pudeł zabawki, o świecie, w który za sprawą dziadka do orzechów w swoim śnie wejdzie Klara.

Część pierwsza to, utrzymana w jednorodnej - nieco męczącej - czerwonej tonacji, teatralna opowieść o świątecznym domu. Finałowe, liryczne, śnieżne pas de deux w pięknym wykonaniu Moniki Maciejewskiej (przyjemność oglądać jak rozwija się jej talent) i Gintautasa Potockasa było bardzo obiecującą zapowiedzią tego, co będzie się działo w drugiej części, w krainie marzeń i snu.

Tańce napisane przez Czajkowskiego Madia zmienił w dopełnione humorem scenki. Hiszpańska opowiada np. o dziewczynie zachwyconej bykiem i byku będącym pod wrażeniem toreadora. W arabskiej tancerka (Olena Ponomarova) jest noszona na rękach i wije się między mężczyznami, w trepaku toasty wznoszą ruscy maładcy, we francuskiej kręcą biodrami miłośniczki bagietek i tną bułkę... gilotyną.

Madia stara się podkreślać radosny nastrój, ozdabiać swoje opowieści. Szczególnie celnie robi to wykorzystując w obrazach uczniów Szkoły Baletowej. Brawo nie tylko za dziecięcy wdzięk, ale sceniczną dyscyplinę, doskonałe wpisanie się w kolejne sytuacje - od walki małych żołnierzyków z groźnymi myszami poczynając, przez wirujące choinki, aniołki, Chińczyków.

Wszelkie teatralne walory "Dziadka do orzechów" powinny ustąpić pola baletowej maestrii w walcu kwiatów. Na tle zespołu tancerek pojawia się solistka (Jennifer Sarver) jakby wyjętej z programu Moulin Rouge. Efektowny widok. Interpretacja walca już jednak mniej (zabrakło precyzji).

Niedosyt zostawia najbardziej oczekiwane finałowe grand pas de deux Klary i Księcia. Madia nie zaproponował baletowego popisu (tańczyli Erina Nishitama i Piotr Ratajewski). W nastrojowym obrazku nie było zapierających dech piruetów ani skoków. Szkoda, ale jak sądzę, choreograf mierzył siły na wykonawcze możliwości.

Sumując wrażenia można mieć pewność, że inscenizacja, urokliwa jak tańczący śnieg, zdobędzie małych i dużych widzów. To dwie godziny w pięknym świecie podszytym bajkowymi marzeniami, z których nigdy się nie wyrasta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji