Artykuły

Kraków. Po benefisie Ireny Kwiatkowskiej u Słowackiego

"Dwieście lat" śpiewała publiczność podczas benefisu Ireny Kwiatkowskiej

Długotrwała owacja na stojąco powitała w sobotę w Teatrze im. J. Słowackiego Irenę Kwiatkowską, gdy wjechała na scenę dorożką - pewnie tą z wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, recytowanego przez dyrektora tej sceny Krzysztofa Orzechowskiego, jednego z dwu gospodarzy wieczoru.

Ponad pół wieku temu była Irena Kwiatkowska, obok m.in. Ludwika Sempolińskiego, gwiazdą krakowskiego kabaretu Siedem Kotów, do którego teksty pisał mistrz Konstanty Ildefons. To Irenie Kwiatkowskiej ofiarował legendarną już "Sierotkę", do której muzykę stworzyła Anda Kitschmann. Przypomniała piosenkę Irena Kwiatkowska i w sobotę, podobnie kongenialnie wyrecytowała Tuwimowskie "Ptasie radio" - z jakąż maestrią, z jakąż dykcją, z jakąż młodzieńczą werwą. Czas się cofnął o dekady. A jak cudownie ripostowała prowadzącym, z jaką kokieteryjną przewrotnością nie reagowała na ich sugestie, by coś jeszcze zaserwowała ze swego repertuaru. "Ja się nie muszę męczyć, ja chcę być widzem" - mówiła rozbrajająco. Albo: "Jak to dobrze, że ja nie słyszę".

Nie dała się namówić ani na przypomnienie legendarnych postaci z radiowych audycji dla dzieci - Plastusia, ani Kubusia Puchatka, ani Wróbelka Elemelka. Nie udało się także dyr. Orzechowkiemu i dyr. Jarosławowi Kilianowi z Teatru Polskiego z Warszawy skłonić aktorki do powiedzenia monologu Hermenegildy Kociubińskiej z "Zielonej Gęsi" - zresztą dzień wcześniej pokazanej w Krakowie gościnnie przez stołeczną scenę. To jej aktorzy Ewa Gołębiowska-Makomaska, Krzysztof Kumor i Jacek Kawalec prezentowali się podczas benefisu, acz bez wątpienia - poza, rzecz jasna, bohaterką wieczoru - gwiazdami byli, wspierani muzycznie przez Halinę Jarczyk i Konrada Mastyłę, znakomicie śpiewający krakowianie. Marta Bizoń wyznała, że dzięki benefisantce, widząc jej "Nogi, nogi, nogi roztańczone" w filmie "Hallo, Szpicbródka", zapragnęła też zostać artystką, a Jacek Wójcicki tym razem śpiewał "Ireno, ach uśmiechnij się". Ładnie też, również przekomarzając się w duecie z Martą Bizoń w kwestii "i tak się trudno rozstać", prezentował się dyr. Orzechowski.

Na finał, gdy już na scenie pojawił się kosz róż od prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego i bukiet od marszałka Marka Nawary, znów publiczność powstała, by odśpiewać Irenie Kwiatkowskiej "200 lat, 200 lat niech żyje, żyje nam", bo trudno życzyć stu komuś, komu do takich urodzin pozostały niespełna cztery lata...

Słuchając tej fenomenalnej aktorki, trudno w to uwierzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji