Artykuły

Białystok. Półkolonie w BTL-u zakończone

Spektakl "Co tu jest grane?" zakończył półkolonie w BTL-u "Lato w teatrze. Artystyczne wakacje" .

Nikt nie miał swoich ról. Nie był to stricte spektakl teatralny, a raczej szkolne etiudy, które mogą być wstępem do przedstawienia. Ale też nikt chyba nie narzekał na nudę. Tym razem to dzieci dały lekcję swoim rodzicom. Uczyły, że warto kochać teatr, że śpiew jest podstawą artystycznego rzemiosła i że poruszanie kukiełką to ciężka praca.

Wczoraj w BTL-u odbyły się dwa przedstawienia, które zrealizowane zostały przez dzieci biorące udział w półkoloniach organizowanych przez teatr. To był drugi i ostatni turnus, którym tym razem opiekował się Ryszard Doliński, a pomagał mu Krzysztof Bitdorf.

Pierwszy prowadził Andrzej Beya-Zaborski i zakończył się on 20 lipca pokazem "Kopciuszka".

- Świątynia nie powinna stać pusta - mówił po spektaklu Ryszard Doliński. - Teatr jest świątynią kultury. Cieszymy się, że udało nam się ją ożywić w okresie wakacyjnym.

O tym, że dzieciaki były bardzo żywe, Doliński opowiadał też na konferencji prasowej, żartując jednocześnie, że tytuł roboczy warsztatów brzmiał "Szarańcza w teatrze", bo dzieci już pierwszego dnia chciały zajrzeć do każdego pomieszczenia. Warsztaty miały być dobrą zabawą i ciekawą propozycją wakacyjną dla maluchów, ale też rodzajem edukacji, na przykład o pracy aktora.

O tym wszystkim opowiada przedstawienie "Co tu jest grane?". - Idąc do teatru, myśleliśmy, że się tam wchodzi, dobrze bawi i wychodzi - mówiła na początku spektaklu 11-letnia Iza.

Potem powoli dzieciaki przekonują się, że jest to też ciężka praca. Bardzo pasjonująca, ale jednak praca.

W trakcie spektaklu pokazano też bardzo ciekawą etiudę lalkową. Widzowie najpierw oglądają kulisy pracy aktorów, którzy biegają na scenie. W rękach trzymają długie, drewniane laski. Publiczność może się domyślać, że na ich końcach są lalki. Jednak dopiero gdy zobaczy właściwe dekoracje i kukiełki, wtedy poznaje puentę. To trochę nietypowe, bo zwykle otrzymujemy w teatrze gotowe przedstawienie i nie zastanawiamy się nad tym, co może się dziać za "kulisami".

- To dla mnie duży sukces, jak dzieci po warsztatach otwierają szeroko buzię i mówią głośno i wyraźnie - opowiadał Doliński. - Dużo jest więc wesołych i trudnych do wymówienia wierszyków.

Po spektaklu zachęcał rodziców, aby codziennie rano ćwiczyły "brum bram brem brom" ze swoimi dziećmi. No i oczywiście, żeby podsycali w pociechach miłość do teatru. Obaj opiekunowie w roli pedagogów sprawdzili się bez zarzutu.

Zainteresowanie taką formą edukacji teatralnej jest bardzo duże, więc niewykluczone, że będzie ona kontynuowana jesienią w szkołach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji