Artykuły

Najważniejsze to odrzucić schematy

- W jakimś sensie festiwale polegają na łamaniu zasad, a nie ich ustanawianiu. Tradycyjnie festiwale wywodziły się z karnawałowej maskarady, podczas której dochodziło do całkowitego odwrócenia ról - kobiety przebierały się za mężczyzn, a mężczyźni za kobiety. To odwracanie zasad chyba do dziś jest bliskie idei festiwalu - mówi Jonathan Mills, dyrektor Festiwalu w Edynburgu.

Malwina Wapińska: Od ubiegłego roku jest pan dyrektorem Edinburgh International Festival. Jaka jest pański pomysł na festiwal? Jonathan Mills: Jedną z moich największych ambicji jest próba odpowiedzi na pytanie, czym powinien być dzisiaj międzynarodowy festiwal. Co współcześnie oznacza "międzynarodowy"? Zastanawiając się nad tym, myślę o najnowszej historii Europy i o zmianach, które zaszły na świecie w ciągu ostatnich 20 lat. Żyjemy w świecie, który zmienia się błyskawicznie i który podąża w wielu kierunkach jednocześnie. Moją ideą jest zatem zgromadzenie teatrów z różnych stron świata w jednym miejscu, przybliżanie ludziom krajów i kultur. M.W.: Nadszedł moment, by pokazać publiczności coś innego niż sztuka zachodnioeuropejska głównego nurtu? - Obecnie przeżywamy moment, kiedy natura Europy i jej politycznych granic są szeroko dyskutowane. Nie tak dawno Kosowo świętowało proklamowanie niepodległości. Szkocki rząd z kolei dyskutował nad kwestią uniezależnienia się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa. Ambicje bycia odrębnym państwem ma również Katalonia. Europa ulega jednoczeniu i rozpadowi jednocześnie. Jest to moment, kiedy człowiek ma prawo zadawać sobie pytanie, jaki będzie kształt Europy za 10 lat. Stąd tematyka tegorocznego programu, która koncentruje się na decyzjach, jakie podejmuje jednostka na pograniczach terytorialno-kulturowych.

Jak w tę wizję wpisują się trzy polskie spektakle, które trafią na festiwal?

- Przedstawienia, które wybrałem z repertuaru TR Warszawa, bliskie są idei artystów tworzących ponad granicami. Bardzo dobrym na to przykładem jest "Dybuk" Krzysztofa Warlikowskiego.

A skąd wybór "Króla Rogera" Mariusza Trelińskiego? Czy łatwo będzie przekonać publiczność do kompozytora, który na Zachodzie jest dziś niemal nieznany?

- Szymanowski nie jest nieznany. Po prostu nie jest znany tak dobrze, jak według mnie na to zasługuje. Ale jednym z moich zadań jest umożliwianie ludziom nowych odkryć. Festiwal nie jest miejscem dla "La Boheme" czy "Traviaty", bo wszyscy je znają. Pokazując "Króla Rogera", pragnę umożliwić ludziom zrozumienie, jak polski język i polska muzyka mogą łączyć się ze światem opery. To wspaniała sztuka, absolutne arcydzieło i pokazanie jej to jedno z wyzwań festiwalu.

Czy taka impreza jak edynburski festiwal jest w stanie wskrzesić Karola Szymanowskiego dla światowej publiczności?

- 30- 40 lat temu prawie nikt nie słyszał o Leośu Janaćku. Teraz muzykę Janaćka gra się na całym świecie. Liczę, że to, co robię dla Szymanowskiego, również będzie początkiem jego poznawania na świecie. Ale nie chodzi tylko o Szymanowskiego. Chodzi mi o polski teatr, literaturę, muzykę w szerszym pojęciu. Na Zachodzie wiemy sporo o teatrze Grotowskiego czy Lupy. Mniej wiadomo o reżyserach młodej generacji: Warlikowskim czy Jarzynie. Ja mówię: to są wspaniali artyści, możecie ich nie znać, ale zaufajcie mi, bo są warci uwagi.

Program tegorocznego festiwalu pokazuje mnogość nurtów i inspiracji we współczesnym teatrze.

Co jest dla pana najbardziej inspirujące w polskim teatrze?

- To, że tworzą go młodzi ludzie dla młodej publiczności. Dla mnie jedną z największych przyjemności obcowania z polskim teatrem jest obcowanie z polską publicznością.

A jak oceniłby pan działania młodych reżyserów w Polsce?

- Jest tu wiele osób, które wykorzystały swoją szansę, jak Grzegorz Jarzyna, który w wieku 30 lat rozwinął najważniejszą w Warszawie firmę teatralną. Niezwykłe jest to, jak wiele są w stanie dokonać tutaj młodzi ludzie na początku swojej kariery. To nie zdarza się tak często w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii czy Australii. To spore ryzyko mieć teatr taki jak ten, założony przez ludzi w wieku Grzegorza, ale jednocześnie coś wspaniałego.

Czy istnieje jakiś przepis na dobry międzynarodowy festiwal teatralny?

- W jakimś sensie festiwale polegają na łamaniu zasad, a nie ich ustanawianiu. Tradycyjnie festiwale wywodziły się z karnawałowej maskarady, podczas której dochodziło do całkowitego odwrócenia ról - kobiety przebierały się za mężczyzn, a mężczyźni za kobiety. To odwracanie zasad chyba do dziś jest bliskie idei festiwalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji