Artykuły

Kraków. Projekt "Sześć Zmysłów" w realizacji

Projekt "Sześć Zmysłów" od początku był ryzykowny. Ale wyobraźmy sobie, co by było, gdybyśmy z nim nie wystartowali w marcu tego roku. Zaraz po nas podobne projekty ogłosiły: Lublin, Poznań, Wrocław, Łódź i Warszawa... - mówią Filip Berkowicz i Magdalena Sroka

Ryszard Kozik, Tomasz Handzlik: Jak oceniacie pierwsze pół roku realizacji programu "Sześć Zmysłów"?

Filip Berkowicz: Dopiero startujemy, ale sukces promocyjny już jest. O "Sześciu Zmysłach" dużo się mówi i pisze. A przecież wystartowała dopiero jedna impreza cyklu - Cracow Screen Festival i Festiwal Muzyki Filmowej, zaliczony do towarzyszącej "Sześciu Zmysłom" grupy imprez Premium.

Program powstał i został ogłoszony bardzo szybko. Spowodowało to jednak sporo problemów - od trudności z dobrym zaprogramowaniem części imprez po kłopoty ze zdobyciem na nie pieniędzy, o co mają do Was pretensje radni miejscy, do których zwracacie się o kolejne dotacje. Warto było na wariackich papierach uruchamiać ten projekt?

F.B.: On od samego początku był ryzykowny. Ale wyobraźmy sobie, co by było, gdybyśmy z nim nie wystartowali w marcu tego roku. Zaraz po nas podobne projekty ogłosiły: Lublin, Poznań, Wrocław, Łódź i Warszawa, które chcą być postrzegane jako miasta festiwali. My ich wyprzedziliśmy, przewidując jednocześnie odpływ niezamożnego turysty i stawiając na tego z grubszym portfelem. I te wszystkie nowe marki - Off Camera, Boska Komedia, Art Boom, Cracow Screen Festival - już w świadomości odbiorców zaistniały.

A zaistnieją razem? Bo aż by się prosiło, żeby to właśnie Kraków był postrzegany w świecie jako miasto festiwali.

F.B.: I będzie, ale na to trzeba czasu, a o kompleksowej promocji całości będzie można mówić pod koniec przyszłego roku, gdy ruszą już wszystkie planowane festiwale. Na razie promujemy przede wszystkim markę "Sześć Zmysłów" i poszczególne wydarzenia, używając zresztą nie tylko konwencjonalnych metod, ale także forów internetowych, portali społecznościowych, Second Life, siatek wielkoformatowych w najgorętszych miejscach czy reklam w zagranicznych periodykach branżowych. Na razie poza sukcesem promocyjnym cieszy nas też duże zainteresowanie ze strony sponsorów. Dzięki uruchomieniu programu w tym roku możemy z nimi teraz rozmawiać o współpracy na następny rok.

Magdalena Sroka: To dla nas kluczowa sprawa. Przyszłoroczne budżety reklamowe zamyka się do końca sierpnia, września. Jeżeli teraz z portfolio imprez, które się odbyły, i z programem na przyszły rok nie zakontraktujemy dużych pieniędzy na rok 2009, to nigdy ich już nie zdobędziemy.

Nie prościej by było, zamiast wymyślać nowe imprezy, wzmocnić istniejące już, zasłużone festiwale? I zamiast na przykład tworzyć Festiwal Muzyki Filmowej, wesprzeć Krakowski Festiwal Filmowy, tworząc towarzyszącą mu spektakularną imprezę?

F.B.: Uznaliśmy, że istniejące festiwale będą stanowiły znakomite zaplecze dla "Sześciu Zmysłów", dlatego znalazły się w grupie Premium. Nowe mają jednak odświeżyć wizerunek Krakowa. Tworząc je, eliminujemy też ryzyko ich wędrowania, charakterystyczne dla rynku polskiego, aby wspomnieć te najbardziej spektakularne - Erę Nowe Horyzonty czy Open'er. Każdy ma klauzulę, że jest współorganizowany przez Kraków. Nie można dopuścić do sytuacji, że inwestujemy wielkie pieniądze, promujemy imprezę, a inne miasto zaproponuje dwa razy więcej pieniędzy za gotowy produkt i organizatorzy się przeniosą.

Przykład festiwali Misteria Paschalia i Sacrum Profanum pokazał, że w ciągu pięciu lat można stworzyć markę, która przemodeluje rynek. Oczywiście z uwagą śledzimy konkurencję - w jaki sposób wpływa na festiwal Wratislavia Cantans lifting w postaci zatrudnienia znakomitego dyrygenta z Wielkiej Brytanii czy dochodzące coraz częściej do głosu zarzuty o akademickość Warszawskiej Jesieni. Reagujemy na oczekiwania rynku i wydaje się, że wypracowaliśmy wzorcowy model dla kolejnych edycji. Choć były chwile zwątpienia, gdy na przykład podczas pierwszych edycji Misteria Paschalia sprzedawaliśmy na niektóre koncerty po 16 biletów, a grali artyści zapełniający największe światowe sale koncertowe. Trzeba było to przetrwać.

Nie obawialiście się reakcji środowiska? Wchodzicie, robicie masę nowych festiwali, które tak naprawdę nie są za bardzo krakowskie. No i sporo kosztują. Festiwal Kultury Żydowskiej ma budżet na poziomie 2,5 mln zł, a Wy na sam tylko Festiwal Muzyki Filmowej wydaliście blisko 2 mln zł.

M.S.: Bądźmy zazdrośni o Wrocław, Łódź, Gdynię i Warszawę, ale wspierajmy się nawzajem. Bo tylko to spowoduje, że wszyscy będziemy mieć szanse. Wrocław nie potrzebuje promować się przez kulturę, Warszawa i Łódź też nie. Nawet jak im projekty kulturalne nie wypalą, to nic się nie stanie - tam dochód z turystyki i działalności kulturalnej nie stanowi tak dużego procentu wpływów miasta. Jeżeli w Krakowie skoncentrujemy się na zazdrości, jeżeli będziemy chcieli tylko dokopać komuś na własnym podwórku, to nam się ta machina przewróci i stracimy wszystko. Pamiętajmy, że im więcej będziemy zarabiać na naszych imprezach, tym więcej miasto będzie mogło przeznaczać na kolejne.

F.B.: Możemy już powiedzieć, że za chwilę Festiwal Muzyki Filmowej może nas nic nie kosztować. Jest takie zainteresowanie sponsorów po jego pierwszej edycji, że kolejna może się zbilansować na zero albo możemy go jeszcze bardziej rozwinąć, do prawdziwie światowego wydarzenia.

Jak sobie wyobrażacie strukturę finansową całego projektu za dwa, trzy lata?

F.B.: 35 proc. środków miasta i 65 proc. od sponsorów. Zapowiadając "Sześć Zmysłów", mówiliśmy, że cały pakiet promocyjny może nam przynieść 10 mln zł. Na dzień dzisiejszy już wiemy, że wartość kampanii poszczególnych imprez, a tym samym miasta, znacznie przekroczy tę kwotę. Jeżeli przychodzą do nas ludzie z gotowym interesującym projektem i mówią: "Taką kwotę chcielibyśmy od miasta. My dajemy 2,5 mln zł plus kampanię promocyjną za 2 mln zł", to trzeba zrobić wszystko, by taki projekt uruchomić. Działa to także w drugą stronę - tuż po ostatniej edycji wianków przyszedł sponsor, któremu tak się podobał koncert Jamiroquaia, że zaoferował pół miliona złotych na przyszły rok...

M.S.: Mówimy oczywiście o sumach w gotówce, a dochodzą jeszcze umowy barterowe. Po ich uwzględnieniu ten wkład będzie wyglądał jeszcze lepiej dla miasta - 80 proc. do 20 proc.

F.B.: Obrazowo: mamy napakowanego największego airbusa i kołujemy po pasie startowym. Albo za chwilę się rozbije, albo podniesie się do lotu. I tylko od naszej determinacji zależy, czy poleci on na te 11 tys. m i zdystansuje wszystkich. Wszystko jest na dobrej drodze. Na przykład dzięki trzyletniej gwarancji finansowej, którą prezydent i Rada Miasta Krakowa dali na organizację Misteria Paschalia, Sacrum Profanum i Festiwalu Muzyki Filmowej [miasto przez trzy lata będzie dawało na te imprezy w sumie po 8 mln zł - przyp. red.], możemy składać wnioski o dotowanie tych projektów ze środków unijnych i zabiegać o spore środki sponsorskie. Stajemy się wiarygodni.

Z imprezami robionymi w biegu jest jednak sporo kłopotów. Późne dopięcie programu Cracow Screen Festivalu pociągnęło za sobą spóźnioną kampanię promocyjną i niską frekwencję.

M.S.: Wszystkie nowe imprezy cyklu tak naprawdę zapowiadają przyszłoroczne edycje. Pamiętajmy też, że wszystkie te imprezy realizowane są od grudnia. Z "Sześcioma Zmysłami" postanowiliśmy jednak zaryzykować, żeby móc zaprezentować nową strategię kulturalną miasta. Chcemy też powoli przyzwyczajać krakowską publiczność do tego, że nie wszystkie imprezy będą się odbywać na Rynku Głównym. To rzecz nowa, bo do tej pory organizatorzy woleliby oddać nerkę, niż zrezygnować z tej możliwości. Ale organizowanie imprez poza Rynkiem wpływa także, niestety, na frekwencję.

Może krakowska publiczność jest zbyt przyzwyczajona do darmowych koncertów i nie ma ochoty płacić za bilety.

F.B.: To prawda, ale dlatego też podnosimy jakość naszych imprez plenerowych. Publiczność na pewno zauważy różnicę. Musimy ją jednak zacząć powoli przyzwyczajać do płatnych koncertów. Oczywiście nie stanie się to z miesiąca na miesiąc, to raczej perspektywa paru lat. Ale spójrzmy na przykład na Maltę w Poznaniu. Od dawna wszyscy wiedzą, że za wstęp na koncert plenerowy trzeba zapłacić. Publiczność jest do tego przyzwyczajona i na to przygotowana.

Kto jest głównym adresatem "Sześciu Zmysłów" - mieszkańcy Krakowa czy turyści?

F.B.: I mieszkańcy, i turyści. Wracając jednak do przykładu festiwali Misteria Paschalia i Sacrum Profanum - na nich głównie pojawia się publiczność przyjezdna. Zagranie elitą wykonawców muzyki barokowej na festiwalu Misteria Paschalia nie znalazło początkowo w Krakowie poklasku. Sprofilowanie w ubiegłym roku Sacrum Profanum na muzykę współczesną też nie znalazło zrozumienia wśród konserwatywnej krakowskiej publiczności. Ale twardo idziemy obraną ścieżką, a o bilety biją się zagraniczne biura turystyczne. Czy krakowska publiczność skorzysta na tych przedsięwzięciach? Mam nadzieję, że tak, bo oferujemy jej programy, jakich nie powstydziłyby się Salzburg, Beaune czy Aix-en-Provence, oraz najlepsze światowe zespoły i bilety w bardzo przystępnych cenach.

M.S.: Nie znaczy to jednak, że lekceważymy krakowską publiczność. Pracujemy nad długofalową strategią promowania naszych festiwali, dzięki której krakowianie z dużym wyprzedzeniem będą znali ich program i będą mogli decydować, na co warto zarezerwować czas i pieniądze.

Byliście krytykowani po Wiankach - za odejście od tradycji i zastąpienie przedstawienia pod Wawelem koncertem. Krytykowano też fakt, że scenę od publiczności odgradzała Wisła. Czy jej zakole to naprawdę najlepsze miejsce na takie imprezy?

F.B.: Rozważaliśmy już rozbicie imprezy na dwa dni: duży pokaz pirotechniczny nad Wisłą i duży koncert plenerowy na Błoniach. Ale najpierw trzeba byłoby zrobić sondę wśród mieszkańców Krakowa, ponieważ wyprowadzenie Wianków znad Wisły byłoby już kompletnym złamaniem tradycji.

M.S.: Zresztą w tym roku po raz pierwszy zdarzyło się tak, że już trzy dni przed koncertem Jamiroquai na Wiankach nie było biletów na sobotnie pociągi do Krakowa z Warszawy i Wrocławia zarówno w pierwszej, jak i w drugiej klasie. Problemy techniczne nad Wisłą będą zawsze, dlatego chyba trzeba będzie przemodelować to wydarzenie.

F.B.: Natomiast nie odwracamy się od nowej linii programowej imprez masowych. Będziemy zapraszać duże międzynarodowe gwiazdy, jak Lenny Kravitz, z którym finalizujemy rozmowy dotyczące występu na Wiankach w przyszłym roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji