Artykuły

Nieznane dzieła Witkacego

Do końca września w warszawskim Muzeum Literatury możemy oglądać wystawę "Witkacy" pokazującą sylwetkę Stanisława Ignacego Witkiewicza jako teoretyka sztuki, malarza, rysownika i portrecistę. Ekspozycja prezentuje fotografie, rysunki, kompozycje i pejzaże, przede wszystkim jednak przypomina twórczość Witkiewicza jako jednoosobowej Firmy Portretowej powstałej w połowie lat 20 - pisze Malwina Wapińska w Dzienniku.

Choć wystawa jest powtórzeniem ekspozycji sprzed dwóch lat zorganizowanej w 120. rocznicę urodzin Witkiewicza, znalazło się na niej kilka nieznanych wcześniej eksponatów. Należy do nich m.in. fotografia Witkacego jako hermafrodyty pochodząca ze zbiorów Heleny Zamojskiej pod Tuluzą. To niejedyny przykład udowadniający, że o Witkacym i jego twórczości nie wiemy jeszcze wszystkiego. Na początku lipca Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku posiadające największą w Polsce kolekcję obrazów Witkacego powiększyło swój zbiór o nowy, niepokazywany publicznie i niefotografowany dotąd obraz. Portret nieznanej dziewczynki znajdował się do tej pory w rękach prywatnego kolekcjonera. Muzeum dzięki wsparciu sponsorów zakupiło portret za 37 tys. zł.

" to rzecz bez wątpienia autentyczna, sygnowana, datowana na rok 1938. Został wykonany w typie E, zgodnie z regulaminem jest to " mówi DZIENNIKOWI kustosz muzeum Beata Zgodzińska. O atrakcyjności obrazu decyduje przede wszystkim czas, w którym powstał - na rok przed śmiercią Witkacego. Przyznaje to również Anna Żakiewicz, Kurator Gabinetu Grafiki i Rysunków Współczesnych Muzeum Narodowego w Warszawie. "Zakupiony przez muzeum w Słupsku obraz pochodzi z okresu, kiedy Witkacy nie robił portretów już tak masowo jak wcześniej. Te późniejsze obrazy są bardziej dopracowane i były wykonywane bez użycia środków odurzających. Zawierają jednak "metafizyczne tchnienie" (głównie dzięki powiększonym oczom intensywnie wpatrzonym w widza), a to sprawia, że są bardziej interesujące" - tłumaczy.

W 1924 r. Witkacy podjął jedną z istotniejszych decyzji w swojej biografii artystycznej. Postanowił porzucić poszukiwania w zakresie czystej formy i w pełni oddać się sztuce użytkowej. "Wystawiam tego roku same portrety, ponieważ moich kompozycji nikt nie ceni, nie potrzebuje i nie kupuje, a krytyka je przemilcza albo pisze o nich rzeczy nieistotne, a nawet bzdury" - pisał rok później. To wtedy ogłosił słynny regulamin Firmy Portretowej "S.I. Witkiewicz" wyszczególniający typy portretów od A do E z uwzględnieniem ewentualnych używek stosowanych w trakcie ich malowania. Wybór techniki pastelu pozwolił artyście na oszczędność czasu. Portrety, które często powstawały w ciągu zaledwie godziny, można było tworzyć masowo. I choć malowanie w celach zarobkowych bywało dla Witkacego udręką (jak pisał w żartobliwym wierszyku: "Nie jest to przyjemność duża / Cały dzień malować stróża / I za taki marny zysk / Zgłębiać taki głupi pysk"), na początku lat 30. miał komuś powiedzieć, że wykonał pięciotysięczny portret. Dziś szacuje się, że mogło ich powstać nawet do siedmiu tysięcy.

Od śmierci artysty minęło już prawie 70 lat, ale wśród jego prac wciąż jeszcze pojawiają się nieznane dotąd znaleziska. W połowie lat 90. Anna Żakiewicz pisała, że po roku 1989 wypłynęło kilkadziesiąt nieznanych prac Witkacego. W ciągu następnych lat ich liczba wzrosła, głównie za sprawą domów aukcyjnych, które zaczęły szybko rozwijać działalność. Wielu posiadaczy portretów Witkacego zorientowało się, że prace Witkiewicza to nie tylko rodzinne pamiątki z minionej epoki, ale i przedmioty o niemałej wartości materialnej. Światło dzienne ujrzało wówczas kilka wybitnych dzieł, m.in. portret filozofa i matematyka Leona Chwistka z 1913 r. zatytułowany "Udzielny Byk na urlopie".

Niektórzy badacze sami podejmowali się poszukiwania nieznanych "witkacych" znajdujących się w rękach prywatnych właścicieli. Dr Agnieszka Wójtowicz, obecnie pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej na Uniwersytecie Opolskim, w latach 90. podróżowała po Polsce śladami Firmy Portretowej. Zachęcona przez wybitnego znawcę twórczości Witkacego prof. Janusza Deglera szukała portretów w Nowym Sączu, gdzie jako Firma Portretowa Witkacy był trzykrotnie, zatrzymując się u rodziny wojskowego Franciszka Maciaka. Nowy Sącz okazał się niespenetrowaną wcześniej kopalnią portretów, które artysta wykonywał na zamówienie miejscowej inteligencji.

Z korespondencji wynika, że Witkiewicz mógł wykonać około 50 portretów nowosądeczan. Poszukiwania Agnieszki Wójtowicz pozwoliły na zidentyfikowanie około 10. Dalsze kroki skierowały ją do Opola i Krakowa. Łącznie w wyniku poszukiwań udało się odnaleźć siedem obrazów zupełnie wcześniej nieznanych i pięć wymienianych tylko we wzmiankach lub znanych, ale niezidentyfikowanych. Dr Wójtowicz przyznaje, że to zaledwie część tego, co jeszcze może być do odnalezienia. - Sądzę, że sporo nieznanych obrazów pozostaje jeszcze w rękach prywatnych - opowiada. - Zdarza się, że właściciele, którymi często są starsze osoby, niechętnie o tym mówią. Wiele nieodkrytych prac może znajdować się jeszcze w Zakopanem i Warszawie, gdzie Witkacy bywał u żony.

I choć na aukcjach nie ma już takiego wysypu nowości jak przed dziesięcioma laty, nieznane obrazy autora "Pożegnania jesieni" prawdopodobnie nadal będą się pojawiać, zwłaszcza że Witkacy jest w cenie (jego obrazy przeciętnie uzyskują cenę od 20 do 40 tys. zł). Ile jeszcze jest Witkacych na ścianach prywatnych domów - trudno oszacować. Prawdopodobnie jednak wśród obrazów artysty wciąż jeszcze są takie, które czekają dopiero na odkrycie. "Witkacy wciąż maluje" - zapewnia Anna Żakiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji