Artykuły

Codzienność w dramacie Pintera

"Z prochu powstałeś" w reż. André Ochodlo w Teatrze Atelier w Sopocie. Pisze Justyna Świerczyńska w portalu Trójmiasto.pl.

Pinter nie ma szczęścia do polskiego teatru. Jego sztuki, balansujące na granicy śmieszności i tragizmu, błahego realizmu i bolesnej metafizyki, wciąż okazują się tworem nieznośnie zamkniętym na teatralne manipulacje. Niefortunnej passy nie przełamuje również sopockie "Z prochu powstałeś".

Żadna z ostatnich polskich realizacji sztuk Pintera większego rozgłosu nie zdobyła. A szkoda. Niewielu jest bowiem pisarzy, którzy w tak niezwykły sposób pokazują świat społeczny, zbudowany z dwóch porządków - tego najbardziej trywialnego, codziennego, jak i tego rozgrywającego się w najgłębiej skrywanych zakamarkach zbiorowej duszy.

Przez krytyków nazywany twórcą tzw. komedii zagrożenia, Pinter zdaje się doskonale łączyć żywioł codziennego obserwatora z pasją wnikliwego tropiciela społecznych tajemnic. Szkoda, że nie udało się uchwycić tej pasji realizatorom sopockiej prapremiery.

W "Z prochu powstałeś" André Ochodlo miesza porządki tak skutecznie, że w konsekwencji nie otrzymujemy ani komedii, ani tym bardzie dramatu poruszającego temat Holokaustu.

Na scenie małżeństwo w średnim wieku. Postawiona na stoliku zamknięta butelka wina sugeruje, że rozgrywające się wydarzenia nie są bynajmniej wynikiem suto zakrapianej kolacji. Uwagę skupia coś innego - profesjonalna kamera, stojący za nią mężczyzna i zbliżenie twarzy kobiety. Wieczorna kolacja zastąpiona zostaje, nie wiedzieć czemu, sceną przesłuchania. Tylko co to przesłuchanie ma oznaczać? Stan hipnozy wywołany społecznym medium?

Wyrzucenie ze spektaklu całej obyczajowości sprawia, że tragiczne wspomnienia, jakich doświadcza bohaterka, oraz jej słowne potyczki z mężem, zlewają się w jeden, nieco męczący obraz kłócącej się pary. Znika całkowicie napięcie pomiędzy nawiedzającymi bohaterkę obrazami wojny, a banalnością codziennych wydarzeń. A szkoda, bo odtwórcy ról głównych, Joanna Bogacka i Krzysztof Gordon, do odegrania typowych przedstawicieli klasy średniej wydają sie wprost stworzeni.

W ostatniej scenie kobieta opowiada historię utraty dziecka. Przejmująca opowieść nie wykracza jednak poza jej osobiste doświadczenie. O żadnym przeżywaniu czyjejś traumy nie może być mowy. Ot, starzejąca się kobieta i jej bolesne wspomnienia. Materiał na dramat obyczajowy w sam raz, na realizację tekstu Pintera trochę jednak za mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji