Artykuły

Sekundy u Wajdy, lata w Gdyni

Już na drugim roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej Filmówki wiedział, że aktorem wybitnym nie zostanie. Za to ciągnęło go jak diabli do reżyserii, a jeszcze bardziej do prowadzenia teatru. No i dopiął swego. Najpierw we Wrocławiu, Łodzi, Opolu, wreszcie w Gdyni - sylwetkę Macieja Korwina, dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni, kreśli Renata Moroz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Trafił do Gdyni z początkiem października 1995 roku. Wysiadł na dworcu PKP. Złapał taksówkę, podał adres. - Chodzi pan czasem do Teatru Muzycznego? - zagadnął kierowcę. - Byłem z sześć lat temu, nawet dobre to było. Ale teraz to kiepścizna - usłyszał. - Może się uda coś zmienić - odrzekł. - Jestem nowym dyrektorem. - Jak pana tu spuścili, to pan fachowcem nie jesteś. Najlepsi w Warszawie pracują - podsumował taksówkarz.

Po 13 latach działalności Macieja Korwina można zaryzykować stwierdzenie, że nie tylko ów taksówkarz, ale większość tych, co się na sztuce znają, takiej opinii by już nie wygłosiła. - To człowiek, którego trzeba podziwiać za nieustępliwość w prowadzeniu teatru, który łatwy w prowadzeniu nie jest. Premiery robione z wielkim rozmachem, festiwale, które wyszły już daleko poza Trójmiasto, Europa, która przyjmuje ten teatr na swoich deskach. I teatr, i dyrektor rozwija skrzydła - ocenia profesor Jerzy Limon. Wojciech Szczurek, prezydent Gdynia dorzuca: - Sukces Muzycznego to w sporej części sukces Macieja Korwina.

Już na drugim roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej Filmówki wiedział, że aktorem wybitnym nie zostanie. Za to ciągnęło go jak diabli do reżyserii, a jeszcze bardziej do prowadzenia teatru. No i dopiął swego. Najpierw we Wrocławiu, Łodzi, Opolu, wreszcie w Gdyni. Łatwo jednak nie było. Na uznanie i posłuch trzeba było bowiem zapracować. To zdarzenie miało miejsce podczas festiwalu filmów fabularnych. Maciej Korwin, świeżo wybrany wówczas dyrektor Muzycznego, stał przy ścianie nieopodal bufetu. Samotny, bez znanego nazwiska. Panie garderobiane spoglądały więc na niego podejrzliwie. Baduszkową znali wszyscy, Gruzę również, a tu jakiś mężczyzna znikąd. Nagle, na końcu długiego korytarza stanął Cezary Pazura. I krzyknął do Korwina: - Panie profesorze, cóż za spotkanie! Garderobiane stanęły jak wryte.

Zanim Maciej Korwin został dyrektorem, dostał u mistrza Wajdy niewielką rolę w "Ziemi obiecanej". - Miałem taką scenę, która jest w serialowej części filmu - wspomina. - Pamiętam, że Andrzej Wajda, po nakręceniu sceny, wyartykułował tylko jedno słowo: "Szybciej".

Maciej Korwin jest łodzianinem. Choć trudno powiązać jego wczesne dzieciństwo z tym miastem. Wędrował bowiem z mamą za ojcem po całej Polsce - bo jego tata był geodetą i mierzył Polskę od jednego krańca po drugi. Gdy mały Maciek stał się nastolatkiem, rodzina osiadła w Łodzi. To w tym mieście skończył szacowne liceum im. Mikołaja Kopernika, a potem aktorstwo w łódzkiej Filmówce. Miał pecha, bo gdy trafił do najbardziej znanej polskiej szkoły filmowej, jej gwiazda już zgasła. Minęła sława słynnych schodów, na których przesiadywał Polański. Obroniwszy magisterkę, dostał pracę we wrocławskim teatrze. Potem los rzucił go w Polskę... aż przyszedł list od Wojciecha Bonisławskiego, ówczesnego dyrektora Wydziału Kultury w gdańskim Urzędzie Wojewódzkim. Pismo było enigmatyczne - że proponują współpracę, że dobrze by było, gdyby podjął wyzwanie. Wyzwanie pt. Teatr Muzyczny. Po kilku miesiącach intensywnej pracy, mimo że teatr był zadłużony po uszy, wystawił hiperprzedstawienie - "Evita". To był pierwszy sukces.

"12 ławek" też było wyzwaniem. W końcu teatr po raz pierwszy wpuścił na deski coś, co do tej pory związane było z ulicą, placem, blokowiskiem, czyli hip-hop. "12 ławek" przyniosło sukces i - co najważniejsze - otworzyło świat teatru dzieciakom słuchającym rymowanek, opatulonym w kaptury. Grał w nim Maciej Florek, tancerz mocno utalentowany, "dopieszczony" ostatnio zwycięstwem w programie TVN "You can dance".

Maciej Korwin to osoba skazana na łączenie czegoś, co połączyć trudno. Bo z jednej strony jest dyrektorem, który musi umieć krzyknąć, który musi dbać o każdy grosz i zespół, i związki zawodowe. Z drugiej to artysta, twórca z otwartym umysłem, niebojący się wyzwań. Wiele razy pokazał, że na wiele go stać. On walczy na dwóch frontach. I daje radę.

Przez kilkanaście lat po batutą Macieja Korwina Teatr Muzyczny wystawił grubo ponad 600 przedstawień poza granicami Polski. I "całe mnóstwo" tu, na Wybrzeżu. Oto kilka ważniejszych.

1997 - "Evita". Trzecia pod względem oglądalności pozycja w historii Teatru Muzycznego.

1999 - "Jesus Christ Super Star" na Skwerze Kościuszki. Grano je 70 razy w Polsce i 70 razy w Szwajcarii.

1998 - "Scrooge" - przestawienie grano 100 razy w Polsce i 90 razy w Holandii i Belgii.

2002 - "Chicago" - musical obejrzeli współpracownicy Andrew Lloyd Webbera. Byli zachwyceni. "Chicago" grano 80 razy.

2005 - Bruk Festival. Największy w Polsce festiwal kultury młodzieżowej. W tym roku trzecia edycja, z międzynarodowym "obłożeniem".

2008 - pierwszy w Polsce Festiwal Teatrów Muzycznych, organizowany przez Teatr Muzyczny w Gdyni.

Słowem - teatr ma się dobrze i lotów, przynajmniej przez kolejne cztery lata, nie obniży. Maciej Korwin wygrał bowiem ostatni konkurs na dyrektora teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji