Artykuły

Mały chłopiec z dużą szpadą

"Piotruś Pan" w reż. Arkadiusza Klucznika w Teatrze im. Andrsena w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Teatr Andersena wystawił "Piotrusia Pana" w wersji niezwykle wizualnej, udanie mieszając to, co realne, z tym, co bajkowe.

Spektakl zrealizowano doprawdy z rozmachem w musicalowym stylu, z wielką dbałością o efekty wizualne, grę świateł, kostiumy. Niewielka sala teatru, która swą architekturą z reguły dominowała w spektaklach, zmieniła się nie do poznania. Kieszeń skromnej sceny robiła wrażenie dużo większej, a chwilami dzięki efektom świetlnym wydawało się, że nie ma granicy między nią a publicznością i że wszyscy znajdują się w jakiejś bajecznej przestrzeni pod jakimś innym niebem. Nad końcowym rzędami, a więc nad głowami publiczności, ustawiono ażurową platformę, symulującą pokład statku. Akcja przenosiła się w różne miejsca sali, a jej tempo i nastrój zmieniały się zależnie od tego, czy grano lalkami, czy żywym planem. Aktorzy chyba świetnie czuli się w swych przebraniach i naprawdę wrócili do lat swego dzieciństwa i zabaw w piratów (znakomity Jacek Dragun jako kapitan Hak!).

To pomieszanie tego, co realne, z tym, co bajkowe, udało się znakomicie. Reżyser Arkadiusz Klucznik zaryzykował też taki eksperyment, że w rolach Piotrusia Pana i Wendy obsadził dwoje kilkunastolatków z castingu (za to "ich" lalki animują zawodowi aktorzy), co jeszcze bardziej wzmacnia ten efekt pomieszania realno-bajkowego. Rzecz się udała aż nadto, bo małoletni aktorzy wnieśli autentyczność, więc "podają" tekst swych ról z charakterystycznym dla wieku brakiem dbałości o kanony, nie przejmując się seplenieniem. Ale w tym też jest urok ich udziału w spektaklu.

W ferii efektów i w efektownym tumulcie pirackiej bandy momentami gubi się jednak fabuła, wątki opowieści rozmywają i czasami nie wiadomo, o co chodzi. I wtedy też drugie albo i trzecie, czwarte dno opowiadania Jamesa Matthew Barry'ego poczyna wyłazić na plan pierwszy i przypominać nam, co o pewnych ludzkich zachowaniach uważał wielki wiedeńczyk Zygmunt Freud. O takich mianowicie, kiedy mężczyzna nie chce dorosnąć i może boi się kobiety, kiedy kobieta przypomina mu matkę, kiedy woli zadawać się wyłącznie z kolegami itd. Ale to tylko któreś tam dno "Piotrusia"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji