Artykuły

"Lulu na moście" w Gazeta Café

- Teatr jest chyba najlepszym miejscem na taką opowieść, w której jawa przeplata się ze snem, bo w teatrze wszystko jest umowne. Teatr wydaje się do tego naturalną przestrzenią. Bo sen i realność są na równych prawach - mówi reżyserka Agnieszka Glińska.

W cyklu "Teatr w Gazeta Café" w naszej redakcyjnej klubokawiarni odbyło się spotkanie na temat najbliższej premiery Teatru Dramatycznego - "Lulu na moście" .

Remigiusz Grzela: Gośćmi "Gazeta Café" są dziś: Agnieszka Glińska [na zdjęciu], reżyser, i Marcin Dorociński, aktor. Będziemy rozmawiać o premierze spektaklu "Lulu na moście" według Paula Austera, która już za chwilę, 15 czerwca, w Teatrze Dramatycznym. Mam nadzieję, że zajrzymy też za kulisy teatru. Ale najpierw zapytam was o to, czy lepiej wam się żyje we śnie czy na jawie?

Agnieszka Glińska: Odpowiem pierwsza. Zdecydowanie we śnie. Coraz częściej zdaję sobie sprawę, że trudno jest mi złapać styk z rzeczywistością.

Może z rzeczywistością jest niedobrze?

A.G.: Może. Albo ze mną.

Marcin Dorociński: A mnie się żyje dobrze na jawie. Bo ostatnio sny mam koszmarne. Może to nerwy przed premierą.

Pytam o jawę i sen, bo na nich zbudowany jest scenariusz "Lulu na moście". Jak pokazać jawę i sen w teatrze?

A.G.: Teatr jest chyba najlepszym miejscem na taką opowieść, w której jawa przeplata się ze snem, bo w teatrze wszystko jest umowne. Teatr wydaje się do tego naturalną przestrzenią. Bo sen i realność są na równych prawach.

Całkiem niedawno mówiła pani: "Boleśnie zdaję sobie sprawę z tego, że teatr zaczyna mnie nudzić. Mam problemy z chodzeniem do teatru, oglądaniem spektakli".

A.G.: To wynika pewnie z mojej tęsknoty i niespełnienia, ale pewnie też trochę z wyczerpanej baterii. A może z tego, że ostatnio w teatrze chyba nic mnie nie poruszyło ani nie dotknęło? Próbowałam wrócić do radości teatru, której bardzo potrzebuję. Szukałam jej w spektaklach dla dzieci. Wystawiłam "Pippi Pończoszankę" i "Wiedźmy". Próbowałam zbliżyć się do tego, co jest dla mnie istotą teatru. Czyli do tego, co mój synek nazwał, kiedy był mały: "Start zabawa stop zabawa". Teatr jest miejscem, gdzie mimo wszystko się bawimy, często poruszając tematy poważne, dotkliwe, istotne, o kondycji człowieka, ale jednak się bawimy.

Ale jak się możemy bawić, oglądając pani spektakle "Jordan" albo "Poduszyciel"?

A.G.: Nie mówię o odbiorze spektaklu. Mówię o samym procesie tworzenia. Ja uciekam w teatr jak dziecko w świat zabawy.

Czy Marcin Dorociński to polski Harvey Keitel?

A.G.: Nie, Marcin Dorociński to Marcin Dorociński.

Ale w "Lulu na moście" zagra tę samą rolę, którą kreował w filmie Keitel. Na pewno będą porównania.

M.D.: Poczekamy, co ludzie powiedzą. To był film, my robimy spektakl.

Ale film oglądałeś?

M.D.: Tak, kiedy wszedł do kin. To było chyba z dziesięć lat temu.

Nie chciałeś obejrzeć teraz, kiedy się przygotowujesz do roli?

M.D.: Staramy się nie odnosić do filmu. Na próbach umówiliśmy się z Agnieszką, że to będzie właśnie nasza "zabawa", spełnianie marzeń. Zabawa w pozytywnym znaczeniu, nie drwienie z czegoś, ale radość tworzenia. Żeby na każdej próbie nie było nic z musu, tylko było coś z przyjemności.

Jaki będzie twój Izzy, jazzman? Jak go grasz?

M.D.: Gram to jeszcze za dużo powiedziane (śmiech).

Państwo sami widzą, że przed premierą aktorzy i reżyserzy zawsze się dystansują.

A.G.: Bo to najtrudniejszy moment przed premierą. Przedstawienie dopiero zaczyna wychylać łepek ponad powierzchnię. Zaczyna się dopiero kształtować, rodzić.

M.D.: Tak jak przed porodem. Siedzę blisko drzwi i jestem gotów w każdej chwili rodzić. Boję się nazywać to, czego jeszcze nie ma, co się dopiero w nas uruchamia. A kim jest Izzy? Świetny muzyk. Ale też cham, burak...

A.G.: Taki niefajny gość, który wiedzie byle jakie życie.

M.D. Muzyka, kobiety i nuda. Taki był, a potem dostaje przypadkową kulę i umiera. I dopiero wtedy zaczyna do niego dochodzić, że czegoś mu jednak w życiu brakowało. Śni sobie o życiu, jakie chciałby mieć.

No i jakie życie sobie śni?

A.G.: Przede wszystkim śni o miłości. Nigdy nie był na nią gotowy. Nigdy się nie otworzył.

Jest tu też historia kamienia (metafory miłości), który czasami świeci.

A.G.: ...od razu przyszło mi do głowy skojarzenie z kamieniem z "Lalki" Prusa. Wokulski po próbie samobójczej rozmawia z kamieniem i ten kamień mu mówi: żebyś ożył, to musisz naprawdę poczuć, naprawdę cierpieć i naprawdę kochać. I tutaj coś podobnego zaczyna się dziać z Izzym.

Powiedziała pani o "Lulu na moście", że to historia jak z "Romea i Julii".

A.G.: To wielopiętrowa opowieść. Jest tu fabularna historyjka - opowieść o muzyku jazzowym, który prawie umarł, ale jeszcze zdążył coś wyśnić przed śmiercią. Jest też opowieść o tęsknocie, miłości niemożliwej. O takiej miłości, która się zdarza tylko wtedy, kiedy się nie może wydarzyć. Właśnie w tym widzę analogię do "Romea i Julii". I coś takiego jest między Izzym i Celią.

Przeczytałem scenariusz i tam odniosła się pani do biografii Britney Spears. Nie ukrywam, że trochę mnie to zaskoczyło.

A.G.: W "Lulu na moście" jest wątek reżyserki, która kręci uwspółcześnioną wersję "Puszki Pandory", czyli opowieści o "Lulu" Wedekinda. Ten film powstaje na naszych oczach. Reżyserka bohaterkę miłość Izzy'ego, czyli Celię, obsadza w roli Lulu. Te historie się przeplatają. Próbowaliśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, o czym ta reżyserka dzisiaj robi film, w jaki sposób uwspółcześnia Lulu Wedekinda.

Więc jaka jest współczesna Lulu?

A.G.: Jedną z wielu biednych osób, z których robi się obiekty do wzbudzania podziwu czy wywoływania emocji. Kobieta produkt. Tak np. dzisiaj funkcjonuje machina show-biznesu, że się kreuje jakieś osoby, lepi wizerunek, który najczęściej nie ma nic wspólnego z tym, co one rzeczywiście noszą w środku. Historia, która obiegła ostatnio media, internet dotycząca np. Britney Spears jest pierwszym skojarzeniem, które nam przyszło do głowy. Jest taka Bogu ducha winna dziewczyna, z której się robi gwiazdę, nakręca się wokół niej całą spiralę, wszyscy padają na kolana, tłumy kupują setki milionów płyt, a ona sama przestaje wiedzieć, kim tak naprawdę jest.

Jest kreacją wyobraźni.

A.G.: Jest wyłącznie kreacją zbiorowej wyobraźni. Projekcją marzeń. Wydmuszką.

A jak jest u was na próbach? Czy scenariusz powstawał na próbach?

A.G.: Wiem do czego dążę, wiem, jakie klocki są potrzebne w tej partyturze, ale szukamy wspólnie. Fascynujące jest to, że każdy wnosi bardzo dużo od siebie.

Opowiadacie sobie na próbach dowcipy?

A.G.: Jasne

Mówiła pani kiedyś, że zajęcia z Gustawem Holoubkiem były tak fajne, bo polegały na opowiadaniu dowcipów. A jak było z przekazywaniem warsztatu, jak Mistrz mówił o aktorstwie, skoro opowiadaliście sobie dowcipy?

A.G.: Między wierszami.

Zdradź Marcin jakąś zakulisową historię.

M.D.: Jest godzina 22. Już po próbie, a Agnieszka pisze do mnie SMS-a: "Wydaje mi się, że tam przed przebraniem się w garnitur mógłbyś zadać swoim kolegom z zespołu te pytania, które wcześniej zadaje ci Lulu: czy jesteś oceanem, czy rzeką, czy jesteś rowerem, czy samochodem, czy jesteś butami, czy trampkami". A ja odpisuję: "Chyba nie wiem, ale może tak".

A.G.: Spotykamy się następnego dnia i Marcin mówi: wiesz, przemyślałem i to nie jest dobry moment. I tak sobie układamy.

A jesteś Marcin samochodem, rowerem, trampkami, nie pamiętam, co tam jeszcze było w tekście?

A.G.: Trampkami czy butami

M.D.: Sową czy kolibrem

Kim jesteś?

M.D.: Kiedyś byłem sową, teraz jestem kolibrem. A czy jestem oceanem czy rzeką? Rzeką. Te pytania zadają sobie osoby, które się przed chwilą jeszcze nie znały i które nigdy w życiu nie wiedziały o swoim istnieniu. Nagle połączył je świecący kamień i okazuje się, że mogłyby spędzić ze sobą resztę życia, a nawet umrzeć za siebie.

Jest pani rzeką czy oceanem?

A.G.: Rzeką, ale wytłumaczyć się tego pewnie nie da, bo to jest trochę jakby poezję tłumaczyć.

Skoro jesteśmy przy rzece, to już blisko lasu... Jak się szuka wróżek w lesie?

A.G.: Wyobraźnią. Mówi pan o podróżach po lesie z moją córeczką. Tak szukamy wróżek, ona je wypatruje pod krzaczkami i potem sobie układa na czapeczce albo na rękawku, potem kładzie mi do ręki i mówi: "Tylko uważaj, mamo, żeby ci nie spadła", a jedną chowa do bucika, żeby było jej bezpiecznie i cieplutko. I tak sobie szukamy.

Spektakle dziecięce robi pani dla swoich dzieci?

A.G.: Na pewno w dużym stopniu tak. "Pippi..." była z wyraźną dedykacją dla mojej córki i z taką wyraźną inspiracją z niej. Ale też i ze swojej osobistej potrzeby spotkania się z Pippi, za którą potwornie tęskniłam od dzieciństwa. Dzięki "Pippi", na której próby zabierałam moją córkę, Janeczka dowiedziała się, co jej mama tak naprawdę robi w pracy. A z kolei "Wiedźmy" w Teatrze Lalka były dedykowane mojemu synowi, dlatego że dzięki niemu tę książkę przeczytałam.

Czy na premierę "Lulu na moście" założy pani tę sukienkę, którą zakłada zawsze, od 15 lat i traktuje jako talizman?

A.G.: Tak.

Ale skąd taki przesąd? Takiego przesądu nie ma w teatrze.

A.G.: To mój przesąd. Tak mam. Boję się, że jak jej nie założę, to wtedy stanie się coś strasznego

Zdarzało się pani wracać po nią do domu?

A.G. Tak, albo dzwoniłam: "Zapomniałam sukienki, przywieźcie mi natychmiast sukienkę". Ona jest już teraz na tyle ohydna, że jej nie zakładam jako podstawową, tylko na siebie narzucam jak pelerynkę.

Zakłada ją pani i od razu zdejmuje?

A.G.: Jak jest dzwonek, że się zaczyna przedstawienie, to ją na siebie narzucam, a jak się kończy i są brawa, to ją zdejmuję. Naprawdę.

Marcin, masz też takie talizmany?

M.D.: Chciałbym mieć taką cudowną sukienkę.

Marcin, a z czym miałeś najwięcej trudności przy "Lulu na moście"?

M.D.: Największe, żeby być niemiłym wobec ludzi. Agnieszka cały czas mi powtarza: "Jesteś za miły!".

Grasz w spektaklu na saksofonie. Uczysz się?

M.D.: Uczę się, staram się dąć.

Jak wychodzi? Szybciej Marcin stanie się niemiły czy szybciej stanie się muzykiem?

A.G.: Marcin ma taką rzadką umiejętność przepoczwarzania się wewnętrznego, to wydaje mi się najtrudniejsze i najfantastyczniejsze w aktorstwie. On się od środka zmienia w innego człowieka. Myślę, że na razie tak jeszcze próbuje, a na premierze stanie się Izzym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji