Artykuły

Polskie granice w Edynburgu

W programie głównym najbardziej prestiżowego festiwalu scenicznego Europy znalazły się aż trzy polskie spektakle. - Fascynujące jest badanie roli Polski jako strefy granicznej, przejściowej, przedmurza. Znalazłem w Polsce wspaniałe prace, które poprzez swój temat i charakter pokazują problem granicy - mówi Jonathan Mills, szef Edinburgh International Festival w rozmowie z Joanną Derkaczew.

Joanna Derkaczew: Gdy przed rokiem został pan - Australijczyk znany głównie jako kompozytor - dyrektorem festiwalu w Edynburgu, Szkocja osłupiała. Nazywano pana "piskorzem, który wcisnął się między grube ryby". Jonathan Mills: Też byłem zaskoczony. To było zaledwie miesiąc przed terminem ogłoszenia programu festiwalu. Miałem rekordowo mało czasu i pieniędzy. Ale moja nominacja doskonale odzwierciedla to, czym jest festiwal w Edynburgu. Byłem wcześniej dyrektorem festiwalu w Melbourne, który miał dokładnie ten sam format co szkocki pierwowzór. Format festiwalu w Edynburgu promieniuje na cały świat, każdy chce mieć tak sprawny i atrakcyjny "wehikuł" docierający do ludzi z wydarzeniami kulturalnymi. Od strony modelu, w pewnym sensie tak naprawdę już wcześniej byłem więc szefem Edinburgh International Festival. Ale paradoksalnie tylko oryginalny EIF da się zrobić w miesiąc. Tylko ten ma taką rangę, że gdy dzwonię do jakiegokolwiek artysty w Europie czy Azji, on natychmiast przearanżowuje cały grafik i rezerwuje parę dni w sierpniu. Mniejsze klony Edynburga nie mają tej mocy.

Do polskich artystów jednak pan w zeszłym roku nie dzwonił.

- Bo miałem w tyle głowy tegoroczny festiwal, który w całości będzie skoncentrowany na Polsce i innych nowych krajach członkowskich Unii. Moim wkładem w formułę festiwalu była tematyzacja. Festiwal jest kilkudniową podróżą, w którą zapraszamy przyjezdnych widzów. Dlatego w przeciwieństwie do sezonu teatralnego musi być spójny. Latając między Szkocją a Australią, miałem czas, by to przemyśleć. 24-godzinne loty, zakaz używania komórek, nikt nie przeszkadza. Po kilku takich trasach program na pięć lat był gotowy. Pierwszy festiwal był więc poświęcony mitologiom, podstawowym, wielkim historiom, jakie opowiadamy.

W przyszłym roku zajmiemy się szkocką emigracją, za dwa lata - kolonializmem, Ameryką Południową, Azją, Australią, Nową Zelandią. W tym roku badamy jeszcze granice nowej Europy, która staje się płynna, migotliwa, zaskakująco różnorodna. Wkład nowych krajów całkowicie zmienia znane sposoby komunikacji.

Jaki jest wkład Polski?

- Niezwykły i decydujący. Pierwsze dyskusje o wolności miały miejsce w Gdańsku. To one doprowadziły do upadku muru berlińskiego. Na Polsce kończyła się stara Europa, teraz kończy się nowa. Fascynujące jest badanie roli Polski jako strefy granicznej, przejściowej, przedmurza.

Oczywiście nie chodzi tylko o granicę fizyczną. Chodzi o podejmowane w późnych latach 80. dyskusje, akcje, trudne decyzje pojedynczych ludzi. One do tej pory rezonują w całej Europie. Znalazłem w Polsce wspaniałe prace, które poprzez swój temat i charakter pokazują problem granicy. "4.48 Psychosis" Grzegorza Jarzyny z TR Warszawa mówi o granicy wytrzymałości psychicznej. W przypadku "Dybuka" Krzysztofa Warlikowskiego ważne jest badanie granicy między przenikającymi się światami: z jednej strony duchowym i fizycznym, z drugiej - światem kultury polskiej i żydowskiej. "Króla Rogera" [na zdjęciu] Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego wybrałem, bo uważam tego kompozytora za jednego z najważniejszy twórców muzyki europejskiej. Jest co najmniej tak wybitny jak Janacek. Rolą festiwalu w Edynburgu jest znajdować arcydzieła i przywracać im właściwą pozycję. Tak jak w przypadku programu tanecznej części festiwalu, gdzie próbuję uzmysłowić zachodniej publiczności, jak ważną rolę w historii tańca odegrała Gruzja. Przecież nikt nie wie, że George Balanchine pochodził z Tbilisi!

Jak pan dociera do tych arcydzieł, które należy wydobyć?

- Jeżdżę i oglądam. Widziałem wszystkie spektakle, które zaprosiłem. Jestem bardzo zajętym człowiekiem, dlatego tak cenna jest pomoc ludzi takich jak Paweł Potoroczyn z Instytutu Polskiego. Uważam, że to najlepszy attaché w Londynie - całkiem pochłonięty misją reklamowania polskiej kultury. Dzięki jego rekomendacjom nigdy nie przekraczam granicy z Polską na darmo.

***

Jonathan Mills - rocznik 1964. Australijski kompozytor szkockiego pochodzenia, dyrektor artystyczny Edinburgh International Festival, wcześniej dyrektor Melbourne International Arts Festival. Zajmuje się też architekturą, specjalista od tzw. acoustic design. Jego kompozycja Sandakan Threnody zdobyła Prix Italia w 2005 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji