Artykuły

Porażka eksperymentatora, czyli najnowszy spektakl Krystiana Lupy

"Zaratustra" w reż. Krystiana Lupy na Festiwalu baz@rt w Krakowie. Recenzja Justyny Nowickiej w Rzeczpospolitej.

Krystian Lupa coraz bardziej zbliża się do granic teatru. Dało się to już zauważyć w "Mistrzu i Małgorzacie", stało się oczywiste przy "Zaratustrze". Coraz mniej interesuje Lupę konstruowanie spektaklu w tradycyjnym tego słowa rozumieniu. Prawie nie buduje już iluzji, zawiesza akcję, sygnalizuje i porzuca wątki.

Koncentruje się niemal wyłącznie na myśli, stanach emocjonalnych, przeżyciach. Doprowadza je na scenie do nieprawdopodobnej wręcz intensywności, w swej czystości i precyzji niemającej sobie równych w polskim teatrze.

Taki wybór ma swoją cenę, i to niemałą. Lupa robi dziś przede wszystkim teatr dla wyznawców, godzących się na wielogodzinne seanse, wypełnione skoncentrowanymi emocjami, pozbawione teatralnego sztafażu. Ten teatr może budzić także bunt i niechęć.

Bohaterem najnowszego spektaklu Lupy jest Zaratustra, postać, która dąży do ideału Nadczłowieka. Według Nietzschego Nadczłowiek to uniwersalny ideał ludzkości, wezwanie do wielkości. Lupa nawiązuje w spektaklu bezpośrednio do myśli niemieckiego filozofa, całkowicie negując obraz Nadczłowieka - Ubermenscha, przekłamany przez faszystowską ideologię.

Przedstawienie pokazuje Zaratustrę w trzech sekwencjach. Młody Zaratustra (Michał Czernecki) przychodzi na świat, oświadczając, że poznał prawdę i będzie głosił ideę Nadczłowieka. Jednak tłum odrzuca go, przyglądając się popisom linoskoczka. Ta część spektaklu jest najsłabsza aktorsko, najbardziej mętna i przegadana. Tu sceniczna nieprzystawalność tekstu jest najbardziej oczywista, razi deklamacyjność. Zaratustra pozostaje martwą ideą, nie ożywa.

Dojrzały Zaratustra (Zbigniew W. Kaleta) niczym święty mąż na pustyni poddawany jest próbom, które mają go oczyścić i skoncentrować jego moc. Kaleta osiąga w swojej grze taki stopień prawdy, że tekst przeistacza się w teatr.

Starzec (Krzysztof Globisz) to szaleniec, który doświadczył utopii, i u schyłku życia - jak sam Fryderyk Nietzsche - skazany jest na opiekę matki (Iwona Bielska) i siostry (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik). Traumatyczna sytuacja, szaleństwo, zamknięcie sprawiają ból, ale i rozśmieszają zarazem. Węzeł rodzinnych powiązań na naszych oczach zaciska się coraz bardziej, i nie można się spodziewać żadnego happy endu.

Niektóre poruszające sceny są nagrodą dla widzów. Ale przedstawienie nie osiąga klarowności, chwilami dłuży się ponad wszelką miarę. Wymaga pracy - tak nad tekstem, jak i nad sceniczną formą. Ten spektakl, w formie zaprezentowanej podczas Baz@rtu, jest porażką. Nieuniknioną, bo Lupa wciąż poszukuje, i trudno oczekiwać, że jego droga będzie wiodła od triumfu do triumfu.

Na zdjęciu: próba spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji