Garbus, czyli o świadomości
Bez wątpienia wśród utworów dramatycznych Sławomira Mrożka napisanych w ciągu kilku ostatnich lat najwybitniejszą pozycję stanowią "Emigranci". Natomiast "Garbus" jest na pewno sztuką najtrudniejszą do jednoznacznej interpretacji.
Rzecz dzieje się w trochę dziwnym i niesamowitym, ale przede wszystkim sielskim pensjonacie, do którego przybywa na wakacje kilka osób: Baron i Baronowa; młody, rozpoczynający praktykę adwokat - Onek z żoną - Onką oraz Student. W którymś momencie zjawi się jeszcze postać tajemniczego Nieznajomego. Uzupełnia tę listę bohaterów dramatu właściciel pensjonatu, tytułowy Garbus, przeważnie milczący, który wypowiada zaledwie kilka kwestii podczas całej sztuki. Garbus jest jednak obecny w inny sposób: bohaterowie wciąż o nim pamiętają, rozprawiają, myślą, aż niemal niezauważalnie staje się on ich obsesją. Mogłoby się wydawać, że w dramacie Mrożka postaci, które mówią mniej - Garbus i Nieznajomy - więcej znaczą. Paradoksalnie, bo przecież teatr jest sztuką par excellence dialogu.
W krakowskim spektaklu Jerzego Jarockiego Garbus zjawia się na scenie częściej, niż to sugeruje Mrożek w didaskaliach. Początkowo oddziela swoją milczącą obecnością, zorganizowanym ruchem, krzątaniną poszczególne sekwencje utworu, potem zaś jakby komentuje konsekwentną obojętnością poczynania głównych protagonistów dramatu, to znaczy dwu par małżeńskich. Odnosi się wrażenie, że w istocie dominuje on nad innymi, przytłacza ich swym spokojem, mechanicznym niemal podporządkowaniem kondycji właściciela pensjonatu. Słusznie zauważono, że jest jak owa panująca nad okolicą góra, o której wspomina się w sztuce, nieprzypadkowo nosząca imię... Garbusowej Perci.
Garbus jest w dramacie Mrożka częścią natury; on był przed przybyciem gości i on będzie, gdy wszyscy opuszczą pensjonat. Więcej - chociaż świat otaczający przestanie istnieć (bo przecież z taką sytuacją mamy do czynienia u Mrożka), Garbus i jego pensjonat zostaną, czekając na kolejnych gości, którzy, być może, nigdy już nie przybędą.
Można by rzec, że sztuka Mrożka traktuje o świadomości, o jej różnych stopniach, i o użytku, jaki z niej robią właściciele. Baron i Baronowa, najbardziej doświadczeni i inteligentni, wykorzystują swoją mądrość na to, aby wzajemnie się dręczyć, upokarzać. Wciągają również do swej gry Onka i Onkę. Ci ostatni reprezentują świadomość niższego rzędu, bardziej pospolitą. Student w swych działaniach podporządkowany jest myśleniu obsesyjnemu, obraca się w kręgu kilku zaledwie spraw i idei. Wreszcie Garbus, który jest jakby pozbawiony władzy myślenia czy osądzania innych, przypomina nakręconą zabawkę lub robot.
W przedstawieniu Jarockiego pełna znaczeń i równocześnie niedomówień akcja sztuki rozgrywa się przed zaprojektowanym przez Ewę Starowieyską rozkosznym pałacykiem, lekko ocierającym się w swej landrynkowatej słodyczy o kicz. Scenę zamyka gęsty zielony żywopłot, tak że miejsce akcji zostało jakby wydzielone ze świata zewnętrznego, zmienione w swoistą oazę. Powstał w ten sposób osobny światek, gdzie sadomasochistyczna gra Barona i Baronowej, intrygi Barona, głupota Onka i Onki czy anarchia Studenta nabierają specjalnego znaczenia. Tu rozgrywa się dramat obyczajowy podszyty Czechowem czy Stri-ndbergiem, na zewnątrz dzieje się coś na kształt sytuacji znanych z Becketta. Obserwujemy tylko wnętrze - zewnętrzny świat do końca pozostanie tajemniczy i niewyjaśniony.
Jarocki jako reżyser słynie z wierności wobec tekstu dramatu. Tym razem objawiła się owa wierność w ten sposób, że inscenizacja jest tak samo wieloznaczna jak sam dramat. W każdym razie Garbus urasta tu do symbolu. Symbolu czego? Może niezmiennych praw natury, wobec których ludzka świadomość, pozwalająca mnożyć znaczenia i sensy, ludzkie sprawy - miłość, psychologia, akceptacja albo niezgoda na świat niewiele znaczą. Dramat Mrożka jeśli rzeczywiście mówi o klęsce świadomości wobec natury, zbyt mocno osadzony został wśród wytworów świadomości. Można tu odnaleźć mnóstwo odniesień literackich i znanych skądinąd sytuacji. Ta historia o wielu znaczeniach jakby pustych, równocześnie pełna jest sensów aluzyjnych.
Bohaterowie dramatu grywają swoje prywatne losy. Podobnie - można wyrazić się metaforycznie - przegrał na drugim planie świat. Baron, początkowo zimny niby angielski lord, traktujący innych jak marionetki, okazuje się dopiero wtedy zdolny do bólu i rozpaczy, gdy zostaje sam. Jerzy Bińczycki doskonale pokazał tę przemianę. Garbus (Włodzimierz Mancewicz) porusza się rzeczywiście jak mechaniczny robot. Trudno dostrzec jakieś uczucia na jego zastygłej twarzy, trudno zauważyć jakiś gest wykraczający poza obojętne, zrutynizowane ruchy niezmiennie pochylonej sylwetki. Może jedynie oczy zdradzają wewnętrzne, głęboko ukryte emocje. Najbardziej bogatą kreację stworzyła Ewa Lassek. Jej Baronowa to postać z salonu, przyzwyczajona do gry towarzyskiej, w której subtelne aluzje znaczą niekiedy więcej od otwartych wystąpień. Wreszcie znakomitą kreację zaprezentował Wiktor Sadecki. Nasycił postać Nieznajomego wieloma znaczeniami, rozbudował na kilku planach, tworząc pełną sylwetkę ludzką.