Polska Walkiria
"Walkiria" w reż. Hansa-Petera Lehmanna w Operze Dolnośląskiej we Wrocławiu. Pisze Magdalena Talik w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Sobotni [23 października] spektakl "Walkirii" był pod wieloma względami wyjątkowy. Oprócz jednego śpiewaka cała obsada składała się z polskich wokalistów. Tego wyczynu gratulował Ewie Michnik nawet Jacek Kaspszyk, dyrektor Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.
Najjaśniejszym punktem dramatu Wagnera była kreacja Ewy Vesin w parti Zyglindy. Młoda sopranistka ze spektaklu na spektakl śpiewa coraz piękniej, zwłaszcza w scenie, kiedy uświadamia sobie, że zostanie matką. Jeśli jej głos będzie się dalej tak interesująco rozwijał, możemy sobie po Vesin wiele obiecywać. Piątkowego wieczoru [22 października]głos Margerity Stein w roli Brunhildy przez cały spektakl brzmiał bardzo dobrze i pewnie. W kreacji Stein brakowało mi tylko chwilami przekonującego aktorstwa, które cechowało wykonanie Ursuli Prem. Świetnie odnalazł się w roli Wotana Bogusław Szynalski.
Z przyjemnością ogląda się całą paletę umiejętności aktorskich - w scenie małżeńskiej sprzeczki z Fryką wymownie machał na nią ręką, a w zamykającym dramat obrazie ojca układającego córkę do snu sportretował człowieka, który musi rozstać się z najukochańszym dzieckiem.
Blado wypadł Peter Svensson w roli Zygmunda. Znacznie wyżej stawiam tutaj umiejętności Rosjanina Olega Balashova, choć może głos Svenssona bardziej predestynuje go do śpiewania partii dramatycznych.
Znakomicie brzmiała orkiestra, z prawdziwą przyjemnością słuchało się tutti instrumentów dętych, których koloryt w dziele Wagnera jest przeogromny. A muzycznie trzeci akt i cały dramat zamknięty został w umiejętny sposób, przygotowując widza na przyszłorocznego "Zygfryda", kolejną po "Walkirii" część Wagnerowskiej tetralogii.