Artykuły

Pokusa słów

234. Krakowski Salon Poezji. Wiersze poetów Bałkanów czytali: Ewa Worytkiewicz i Marcin Kuźmiński. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Najpierw powoli: Ante Popowski, Antun Branko Simic, Erwin Fritz, Żeljko Żelic, Miro Senic, Marina Kotic, Tone Skrjanec, Mateja Matevski, Vlada Urosevic, Bisera Alikadić, Egrem Basha, Goran Dundic, Zoran Garevic, Jovan Strezovski, Hadzem Hajdarevic, Primoż Cucnik, Aleksandar Ristovic... Teraz same nazwiska i trochę szybciej, bez przecinków: Popowski Simic Fritz Żelic Senic Kotic Skrjanec Matevski Urosevic Alikadić Basha Dundic Garevic Strezovski Hajdarevic Cucnik Ristovic... Czujesz już niezwyczajne ciepło języka skaczącego po zębach? Teraz więc jeszcze szybciej...

Jeszcze szybciej i bez dużych liter, bez dziur między słowami: popowskisimicfritzżelicsenickoticskrjanecmatevskiurosevicalikadićbashadundicgarevicstrezowskihajdareviccucnikristovic... Niekończące się zaklęcie szamana dawno wymarłego plemienia? Grzechotnik łuszczący skórę na parzących piaskowcach skalistej pustyni? Pętla czyjegoś skowytu bez nadziei wirującego na dnie kamiennej studni? Szyfry z nie naszego świata i nie naszego czasu? Za chwilę język pęknie na zębach, czerwona słodycz spłynie w gardło, więc jeszcze raz i jeszcze szybciej, najszybciej jak się da: popowskisimicfritzżelicsenickoticskrjanecmatevskiurosevicalikadićbashadundicgarevicstrezovskihajdareviccucnikristovic... Jeszcze raz, jeszcze, jeszcze... Czerwona słodycz w gardle. Sensualność. Czysta sensualność. Nic poza nią. Ona wystarcza. Jest lżej - mniej lęku.

Z dzieł poetów wszystkich krain bałkańskich układając program ostatniego Salonu "Naszych snów nie szukajcie w sennikach...", Anna Burzyńska ułożyła właśnie to: sensualność. Miron Białoszewski pisał ongiś, jak zabrali mu piec i została po nim "szara naga jama". Powtarzał to, skandował na papierze: "szara naga jama", "szara naga jama..." Skandował, aż zwyczajna dziura w ścianie przepoczwarzyła się w coś niby zaklęcie japońskie: "szaranagajama". Czysta sensualność. I coś jeszcze. Było tak, że dziury po piecu mogłeś dotknąć - w wierszu. Ostrość pokruszonych cegieł pod palcami, gęsty pył w nosie, paprochy smutku po stracie na paznokciach.

O poezji Tone Skrjanca Primoż Cucnik rzekł: "Wiersz Skrjanca stoi wciąż na czatach, karmi się wszystkim, co go otacza: tekstami reggae, obrazami z telewizji, rozmowami podsłuchanymi przy sąsiednim stoliku, codziennymi zdarzeniami, detalami dostrzeżonymi na płaszczach przechodniów...". Słowa na czatach. To można powiedzieć o wszystkich bałkańskich poetach, których nazwiska na początku zlepiły się w zaklęcie dalekiego szamana. Gdzieś w połowie poranka padła fraza "Piszę obrazy". Do tych obrazów można wejść. Mają głębię, dno, są pełne powietrza. I tak też Ewa Worytkiewicz i Marcin Kuźmiński wiersze czytali. Można było słuchając - wchodzić w wersy.

I tam, pod palcami - faktury świata, jego miękkości i twardości, gładkości i szorstkości, wszystko. Oczy ptaków, wilgotna cisza, jad w butelkach, wiotka krawędź prześcieradła, papieros między palcami, cienki czarny włos, mgła, cokolwiek, wszystko, co jest. I wszystko, co pachnie albo cuchnie, albo tylko drażni byle jaką kwaśnością - przez nos spływa w płuca i wiruje, gdy w pięć cisz między pięcioma częściami poetyckiej opowieści Burzyńskiej, ośmiu panów z kapeli Max Klezmer Band wciska niebywałe nuty swoje, tak samo gęste, tak samo namacalne, tak samo lepkie jak frazy Skrjanca, Basha, Urosevic bądź Garevica. Po czym - kolejne faktury świata, zapachy świata, mniej lub bardziej żałosne albo cudowne paprochy nadziei na paznokciach.

Mech pod dębem. Wódka. Zielone łodygi kwiatów. Stare opuszki palców. Miękkość skóry. Twardość sutków. Wilgotność wnętrza. Blizna pępka. Oddechy kwiatów. Białe płatki czereśni. Daleki brzdęk pociągu. Biała sukienka w drobną pepitkę. Nagie ciała kobiet... Na fotografii twarz Tone Skrjanca przypomina, bardzo przypomina twarz Klausa Kinskiego w filmie "Aguirre. Gniew boży". Lope de Aguirre doszedł do jądra ciemności, bo chciał zostać Bogiem, ale nie umiał sprostać dotykowej pokusie doskonale obojętnych drzew, doskonale obojętnych małp, doskonale obojętnych skał i doskonale obojętnej mgły nad dżunglą o świcie. Skrjanec i cała reszta - oni umieją sprostać dotykowej pokusie świata. Zmieniają ją w dotykową pokusę słów. Tylko tak da się oswoić rzeczy nieogarnione. Poranek, zapach kołacza, rozpacz, dziurę po piecu albo spalone liście winorośli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji