Baba Jaga w Operze
"Jaś i Małgosia" w reż. Cezarego Domagały w Operze Nova w Bydgoszczy na XV Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Magda Piórek w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.
Bydgoską realizację "Jasia i Małgosi" docenią dorośli i starsze dzieci. Dla kilkulatków, nawet tych co chodzą już do szkoły, może być za trudna.
Opera Humperdincka, w której podstawę libretta stanowiła słynna bajka braci Grimm, trochę od pierwowzoru odbiega. Ojciec Jasia i Małgosi zajmuje się wyrabianiem mioteł, ich matka nie jest aż taka zła jak macocha z bajki, która wypędza dzieci. Bydgoska realizacja idzie jeszcze dalej. Reżyser Cezary Domagała wraz z resztą realizatorów stara się ją uwspółcześnić.
Spektakl zaczyna się grą komputerową, w którą gra dwójka dzieci. Zabawny i udany to zabieg. Tytułowi bohaterowie grają rzecz jasna w "Jasia i Małgosię". Na dużym ekranie śledzimy losy komputerowego Jasia, który idzie przez las i zmuszony jest walczyć z elfami. Gra zapowiada wydarzenia, w których przyjdzie dzieciom uczestniczyć.
Inny pomysłowy zabieg, wiąże się z tą samą parą. Dzieci w rolach tytułowych pojawiają się tylko na początku i na końcu spektaklu (potem w te same role wchodzą dwie śpiewaczki). Choć znikają, ich wyjątkowo urokliwe portrety, przedstawiające je w różnych sytuacjach, wyświetlane są po bokach sceny - np. sugerując wyrzuty sumienia matki, która modli się w chacie po wysłaniu ich do lasu itp. Te boczne ekrany pełnią zresztą funkcję "dopowiedzi" także w innych miejscach przedstawienia. To na nich latają czarownice na miotłach, to z nich oko Baby Jagi podgląda w lesie Jasia i Małgosię, na nich też oglądamy barwne sny dzieci czy wielkie pierniki, zjadane przez rodzeństwo z dachu chatki jędzy.
Po obejrzeniu "Jasia i Małgosi" w pamięci zostają głównie obrazy. Jeden z najbardziej urokliwych nawiązuje do dziecięcego snu. Gdy rodzeństwo zasypia w lesie, elfy zaczynają swój taniec. Ta scena, z udziałem naszego zespołu baletowego i dzieci ze studia jest jedną z najbardziej czarujących.
W obsadzie bydgoskiej realizacji odkryciem jest Darina Gapicz jako Jaś. Studentka Akademii Muzycznej, o której bywało już głośno (zdobyła wyróżnienie na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu; wielokrotnie występowała też ze swoimi recitalami w naszym mieście) debiutuje w operze. Jest świetna zarówno wokalnie, jak i aktorsko. Gdy się na nią tylko patrzy, trudno uwierzyć, że podrostka gra kobieta. Z ogromnym luzem udaje jej się pokazać wiecznie głodnego łobuziaka. Z wdziękiem partneruje jej Małgorzata Grela jako Małgosia. Podoba się także reszta obsady: Małgorzata Ratajczak jako matka dzieci, Leszek Skrla jako ojciec i Katarzyna Nowak-Stańczyk jako demoniczna Baba Jaga. Zachwyca finałowy chór dzieci (Pracownia wokalna z Pałacu Młodzieży), zamienionych przez czarownicę w pierniki, a odczarowanych przez Jasia i Małgosię.
Pod każdym względem atrakcyjny spektakl (kier.muz. - Jerzy Wołosiuk), chyba jednak skierowany jest głównie do dorosłego widza i starszych dzieci. Dla maluchów, nawet jeśli dobrze znają tę bajkę, może być za trudny. Spodoba im się Baba Jaga, choć nie przypomina tej znanej z bajki. Grana nie tylko przez Nowak-Stańczyk, ale i kilkanaście innych osób falujących pod ogromną płachtą materiału, jest czymś na kształt gigantycznej ośmiornicy. Jej macki docierają wszędzie. Śledzą dzieci w lesie, a potem nie dają im uciec.
Maluchy będą też zaciekawione, gdy zobaczą grę komputerową w początku spektaklu czy płonący ogniem piec, do którego Małgosia wrzuci czarownicę.
Nie wszystkie jednak fragmenty zdołają je zająć. Tym bardziej, że śpiewaków nie zawsze da się zrozumieć bez śledzenia tekstu.