Artykuły

Pojedynek na miny

"Trans-Atlantyk" w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Grzegorz Cuper w miesięczniku Teraz.

"Trans-Atlantyk czyli antypolska robota" według Witolda Gombrowicza w reżyserii i adaptacji Piotra Siekluckiego to najlepsza, jak dotąd, w sezonie, premiera kieleckiego teatru. Reżyser, tym razem, (w ubiegłym roku wystawił w Kielcach "Pijanego na cmentarzu" według tek-stów Marka Hłaski) udowodnił, że nie tylko wspaniale potrafi pracować z aktorami, ale też panować nad rytmem i tempem spektaklu. Pokazał również swoje umiejętności adaptacyjne.

We wstępie do powieści Gombrowicz pisze: Trans-Atlantyk" jest po trosze wszystkim, co chcecie: satyrą, krytyką, traktatem, zabawą, absurdem, dramatem - ale niczym nie jest wy-łącznie, ponieważ jest tylko moją "wibracją", moim wyładowaniem, moją egzystencją. Myśl Gombrowicza reżyser czytelnie zrealizował. Powstało przedstawienie rozwibrowane, prowo-kujące i szydercze. Została zachowana równowaga między tym, co zabawne i lekkie a drama-tyczne. Ale wszystko, jak to u Gombrowicza, doprowadzone do granic absurdu i groteski.

Główna myśl spektaklu to starcie dwóch odmiennych światów, wyzwolonego Gonzala z prowincjonalną, skłóconą emigracją polską w Argentynie. To walka, która dalej trwa i którą również dzisiaj możemy obserwować na każdym właściwie kroku życia publicznego. Pełno jej w gazetach, radiu czy telewizji, ale też w ulicznych manifestacjach.

Reżyser nic na siłę nie uwspółcześnia, ale łatwo tu dostrzec aluzję do różnic między krajem nad Wisłą a Europą Zachodnią, która jednych pociąga, a innych odpycha. Mowa jest o honorze, o autorytecie, ojczyźnie, najwyższych ideałach, a tak naprawdę to tylko walka o spełnienie własnych zachcianek, własnego widzimisię i uszczęśliwienie bliźnich według własnego pomysłu. Jednocześnie autor adaptacji pokazuje próbę walki o prawo do - jak pisze Gombrowicz w cytowanym już wstępie - wzbogacenia życia indywidualnego, uczynienia go odporniejszym na gniotącą przewagę masy. Świadomość pisarza, który będąc Polakiem chce być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka znajduje miejsce w adaptacji Siekluckiego, a może być też odczytana bardziej uniwersalnie. Po czyjej stronie jest racja i kto wygra? Wręcz chocholi taniec pod koniec spektaklu to odpowiedź na pytanie.

W przedstawieniu Siekluckiego ten konflikt przybiera, za Gombrowiczem, kształt pojedynku na miny i gesty. Brawurowo wykonany przez aktorów, tworzy zwartą w całość formę. Akcja toczy się wartko i nawet przez chwilę nie słabnie. Wszyscy wykonawcy kreślą wyraziste i oryginalne postaci. Oczywiście mocno przerysowane, ale świetnie pasujące do stylu autora. Gombrowiczowskie gęby i typy.

Swoją klasę potwierdza Paweł Sanakiewicz jako Gonzalo. Mimo dość potężnej i zwalistej sylwetki oraz tubalnego głosu, przy pomocy lekkich, iście kobiecych ruchów i kostiumów bardzo dobrze wygrywa ten kontrast. Przez takie pokazanie postaci widać też jego drugą, mniej zabawną naturę.

Doskonale partneruje mu Hubert Bronicki w roli Gombrowicza-Narratora. Aktor sprawnie prowadzi widza przez akcję przedstawienia i wraz z coraz większym jej zapętleniem zdaje się tonąć w tej masie absurdu życia, przerażony i zaskoczony. To najlepsza z dotychczasowych ról tego aktora w Kielcach.

Wysoką aktorską formę prezentują również pozostali aktorzy. Efektownie zagrany Pyckal Dawida Żłobińskiego, Ciumkała Janusza Głogowskiego czy Radca Mirosława Bielińskiego. Przyjmują, w tym ustawicznym pozerskim pojedynku, pewne zachowania zwierząt. Śmieszne to, ale i straszne. Celnie pokazuje do czego zdolny jest człowiek w swym zacietrzewieniu. Tę karykaturalność postaci udało się też pokazać Edwardowi Janaszkowi w roli Ministra, Marci-nowi Brykczyńskiemu jako Ciecieszowskiemu i Michałowi Węgrzyńskiemu w roli Barona.

Całość dopełnia udana scenografia. Uniwersalne wnętrze w kolorze ostrego szafiru. Jest oceanem w pierwszych scenach spektaklu, ale też mrocznym, zimnym i dość śliskim światem, w którym znalazł się bohater powieści. Plastikowy materiał, z którego wykonano dekorację, podkreśla sztuczność i nienaturalność postaci i sytuacji. Tę gombrowiczowską fantazję, stwarzanie swojego świata. Również kostiumy dobrze charakteryzują poszczególne osoby. Tworzą znak rozpoznawczy określonych typów ludzkich. Całość plastyczną spektaklu współtworzy także odpowiednie operowanie światłem.

Piotr Sieklucki wypracowuje w Kielcach swój styl teatralny. Można powiedzieć - wręcz autorski. Charakteryzuje go własna adaptacja tekstów znanych autorów, dbałość o reżyserskie rzemiosło i umiejętność prowadzenie aktorów. Literaturę czyta przez osobiste doświadczenia, doświadczenia bardzo młodego człowieka. Swobodnie czuje się w teatralnym świecie, a aktorzy pod jego kierunkiem tworzą interesujące kreacje. Nie posługuje się, tak modnymi dziś wśród reżyserów młodego pokolenia, gadżetami i chwytami zaczerpniętymi z mass mediów i pop kultury, a mimo to przyciąga uwagę widza. Aby tak dalej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji