"Policja" na Małej scenie
Policja rozgrywająca dramat ze sfer żandarmeryjnych wkroczyła na tę scenę z niezwykłym, jak na policję wdziękiem, radując serca wszystkich entuzjastów humoru, a zwłaszcza humoru absurdalnego, będącego jak wiadomo wszelakim humorologom, humorem najwyższej klasy.
Klasa ta zabłysnęła przede wszystkim w samej tezie "dramatu". Oto jeżeli państwo stosuje środki przymusu po to, aby obywatele byli porządni i lojalni, może ono - oczywiście w absurdalnej teorii - doprowadzić w końcu do tego, że rzeczywiście obywatele staną się wszyscy bez wyjątku tak dalece porządni i lojalni, ze instytucja powołana do pilnowania tej porządności i lojalności, a więc policja, stanie się zbędna. Cóż będzie się działo wówczas? Wówczas policja jeśli ma urzędować nadal, musi sama fabrykować przestępstwa, aby uzasadnić swoje istnienie. A ponieważ obywatele są do tego stopnia lojalni i porządni, że nie dadzą się nakłonić ani sprowokować do żadnego przestępstwa, więc siłą faktu policji pozostanie tylko tworzenie przestępców wśród samej siebie.
Na tym absurdalnym, ale bądź co bądź logicznym (w sensie czystej logiki) założeniu rozgrywa się wysoce komiczna historia mająca za głównego bohatera idealnego policjanta, którego najwyższą tragedią jest to, że nie może już nikogo aresztować, mimo, że od lat pełni z poświęceniem rolę prowokatora. Wreszcie dla dobra sprawy i dla dobra policji sam zostaje przestępcą na niby, a aresz-tantem de facto, aby tylko śledztwo wokół jego sprawy mogło się toczyć ad infinitum, a aparat policyjny mógł spokojnie funkcjonować dalej.
Ta sytuacja doprowadza wreszcie do równie absurdalnego choć logicznego rozwiązania (które trzeba zobaczyć na scenie), dając widzom mnóstwo wesołości, a także nasuwając im pewną porcję... refleksji.
"Dramat ze sfer żandarmeryjnych" bowiem mimo całego swego absurdu, czystego, nonsensu i rozgrywania się w zupełnie wyimaginowanym świecie nie jest znowu tak całkiem wzięty z księżyca. Świat fantazji Mrożka jest tylko pozornie światem "księżycowym", ale w swym podtekście jest światem rzeczywistym i aktualnym. Dotyczy on mianowicie spraw bardzo ludzkich, zarówno tych powszechnych, jak i tych, można by rzec... swojskich.
Sprawa jest prosta. Człowiek nie jest maszyną, a chociaż można z nim wiele zrobić to jednak gdy zanadto zacznie go się "mechanizować", przestaje on działać jako maszyna, a staje się... człowiekiem.
Taką właśnie ewolucję przechodzi główny bohater "Policji" . Sierżant-Prowokator", postać zresztą, która się autorowi naprawdę świetnie udała. Jego "maszynizm" funkcjonuje sprawnie ale tylko do czasu. Gdy go się zanadto w tym "maszyniźmie" utwierdza, w trybach maszyny coś się psuje i wyrasta z niej nagle Człowiek. I jakkolwiek końcowy okrzyk Sierżanta "Niech żyje wolność!" jest pozornie komiczny i nonsensowy to jednak jest w nim zawarta właściwa teza i kwintesencja sztuki.
Postać Sierżanta-Prowokatora jest jak się rzekło świetnie skomponowana. Jest w niej coś ze sławnego Kaprala Priszibiejewa Czechowa i coś, zwłaszcza w końcowej części Haszkowego Szwejka. Ale to są w zasadzie tylko bardzo dalekie reminiscencje w rzeczywistości bowiem Sierżant jest całkowitą własnością autora.
Postać tę odtworzył Michał Leśniak aktor dotychczas występujący na naszych scenach w rolach raczej epizodycznych. Zgotował on chyba wszystkim widzom bardzo przyjemną niespodziankę, gdyż zagrał Sierżanta znakomicie i doskonale przeprowadził jego ewolucję. Z bezmyślnego stupajki i humorystycznego policyjnego durnia sierżant Leśniak pięknie przeszedł poprzez szwejkowskiego filozofa w istotę, umiejącą myśleć i działać po ludzku, nie tracąc jednak przy tym - jak tego wymagała konwencja absurdalnego humoru sztuki - nic ze swego pociesznego komizmu.
Inne postacie były naturalnie również pełne komizmu buffo i ich odtwórcy spełnili swoje zadania z honorem.
Kostiumy - zachwycające! Doprawdy trudno sobie wyobrazić większy zbiór komicznych nonsensów mundurowych w tych wszystkich uniformach z nieprawdziwego zdarzenia! Clou jednak stanowił niewątpliwie kostium Generała.
Twórcy tych kostiumów, a zarazem i scenografowi Tomaszowi Rumińskiemu należy się za to specjalne uznanie.
Równe uznanie należy się oczywiście i Jerzemu Jarockiemu za reżyserię sztuki.
W konkluzji wypada zamarzyć, że start "Małej Sceny" otwierającej "Policją" nowy sezon teatralny w Katowicach, udał się całkowicie i że ów "Dramat ze sfer żandarmeryjnych" będzie się cieszył długotrwałym powodzeniem.