Lublin. "Zemsta nietoperza" wraca do Lublina
Blisko 60 lat po pierwszej lubelskiej realizacji widzowie obejrzą w Teatrze Muzycznym "Zemstę nietoperza" Johanna Straussa. Tylko orkiestra nie tańczy - mówi Artur Wróbel, kierownik muzyczny spektaklu.
Genialne dzieło ostatniego przedstawiciela wiedeńskiej rodziny kompozytorskiej zalicza się do gatunku opery komicznej z całym jej bogactwem. Oprócz muzyki, która jest najważniejsza, na uwagę zasługuje także libretto w znakomitym przekładzie Juliana Tuwima.
Reżyserem spektaklu jest Tomasz Janczak, który kreuje również rolę Einsteina (zamiennie z Witoldem Wroną). - Mam wyjątkowy sentyment do "Zemsty nietoperza", bo to właśnie w tej operetce debiutowałem na scenie w 1995 r. - mówi. Od tamtej pory brałem udział w siedmiu realizacjach tego arcydzieła, znam tę sztukę doskonale, stąd też wiem, czego chciałbym w swojej adaptacji uniknąć. Bardzo cieszę się, że przedstawimy właśnie "tuwimowską" wersję, która jest naprawdę kapitalna.
Artur Wróbel, kierownik muzyczny: - Na pewno po wyjściu ze spektaklu melodie pozostaną w głowach, one są wszechobecne w całym dziele, począwszy od uwertury. Gramy bez żadnych skrótów, a nawet jako niespodziankę dodaliśmy do "Zemsty nietoperza" wielki hit Straussa - walc "Nad pięknym, modrym Dunajem".
Nad poprawnością walca i innych tańców czuwa Henryk Rutkowski. Balet jest skromny ilościowo, ale bardzo pracowity, młody i zdolny - mówi choreograf.
W rolę Froscha wcieli się Roman Baranowicz, pamiętający jeszcze lubelską realizację "Zemsty nietoperza" z 1961 r.. Młodzi aktorzy bardzo cenią sobie obecność artysty na scenie. - Czuję się zaszczycony, że gram u boku najlepszego Froscha w Polsce - powiedział Grzegorz Szostak (Frank).
W postać głównej bohaterki Rozalindy wcielają się Dorota Laskowiecka, która podkreśla, że jest to jedna z najtrudniejszych ról operetkowych, i Renata Drozd. - To karkołomna partia dla sopranu - mówią śpiewaczki. Trzeba pokazać się zarówno od strony lirycznej, jak i zabłysnąć koloraturą.