Manekin o ludzkim sercu
GDY oglądamy "Bal manekinów", sztukę, która powstała przed dwudziestu kilku laty, wystawioną obecnie na scenie teatru śląskiego, przypominają się spostrzeżenia Jalu Kurka zamieszczone w artykule "Futuryzm i awangarda" (Życie Literackie): "Gdybyśmy znali dobrze dzieje awangardy poetyckiej w latach dwudziestych i trzydziestych, może inaczej ocenialibyśmy ciekawe próby nowego stylu poetyckiego na łamach czasopism. To nie jest odkrycie Ameryki, to samo robiło się przed trzydziestu laty". Na sztukę Bruno Jasieńskiego można więc spojrzeć jako na utwór powstały w minionej, zamkniętej już epoce literackiej i jako na dzieło, które znajduje dzisiaj wielu kontynuatorów. Inna rzecz, że ci kontynuatorzy uważają - jak wspominał Jalu Kurek - że tworzą coś rewelacyjnie nowego. Winę ponosi na pewno przerwa w ciągłości kontynuowania różnych tradycji kulturalnych, brak wiedzy wśród młodzieży literackiej o prądach i kierunkach literatury dwudziestolecia.
Ala wróćmy do "Manekinów". Sztuka ta pociąga zgraniem poszukiwań formalnych z czytelną, zdecydowaną treścią społeczną utworu. Oczywiście surrealistyczne ukazanie dziwnego świata manekinów nie jest już dzisiaj chwytem nowym, ale na pewno w latach, w których tworzył Jasieński mogło epatować widza nowością rozwiązań formalnych. W świecie manekinów szczytem szczęścia jest ruch, możność zmieniania miejsca w przestrzeni. Ale świat ludzki zaprezentowany na balu w pałacu fabrykanckim ubóstwem zainteresowań i odczuć niewiele różni się od rzeczywistości drewnianych kukieł. Reżyser śląskiego przedstawienia słusznie podkreślił fakt, że reakcje ludzkie nie ograniczają się do kilku podstawowych pragnień, ale wypaczone egoizmem nabierają cech ślepej, sztywnej niemal drewnianej brutalności. I w tym właśnie środowisku fabrykanckim istotą najbardziej może ludzką staje się ożywiony manekin.
Sztuka Jasieńskiego jest więc superrealistyczną groteską o zdecydowanych tendencjach społecznych, których ostrze wymierzone było przede wszystkim przeciwko przedstawicielom wielkiego kapitału. Ale z drugiej strony Jasieński nie szczędzi ostrych satyrycznych akcentów również i przedstawicielom "socjalistycznych" partii zachodu. Dziś jednak odnajdujemy jeszcze jedną warstwę satyryczną w tym utworze. Chodzi tutaj o tych wszystkich ludzi, którzy próbują "urządzać się" w socjalizmie, traktując ową działalność polityczną i społeczną jako odskocznię dla własnych osobistych ambicji.
Bruno Jasieński był twórcą naprawdę ideowym i właśnie z tą jego piękną postawą związana jest tragedia tego pisarza. Ale błędem byłoby wydobywać na plan pierwszy "Balu manekinów" te akcenty, które mogą mieć na celu piętnowanie nadużyć popełnianych w naszym ustroju. Utwór ten powstał w Paryżu w latach trzydziestych i jego sens społeczny jest jednoznaczny.
Bardzo dobrze, że teatr śląski wystawił tą nieznaną w Polsce sztukę. Trzeba zaznaczyć, że grana była ona jedynie w Tokio oraz w teatrze Buriana w Pradze. Inna rzecz czy reżyser wydobył z niej wszystkie walory artystyczne, czy udało mu się zaznaczyć doskonałość konstrukcji scenicznej i specyficzną atmosferę utworu. Mam wrażanie, że cele te osiągnięto tylko w połowie. Przedstawieniu brakowało pewnego rytmu, odpowiadającego specyficznemu charakterowi sztuki, podkreślającego jej ówczesne nowatorstwo poszukiwań formalnych. Bardzo dobrze za to wypadła cała koncepcja plastyczna przedstawienia. Trafnie rozwiązał na ogół reżyser trudne sceny zbiorowe, niestety traktując zbyt konwersacyjnie oraz przejaskrawiając sylwetki i dialogi we fragmentach, których akcja rozgrywa się w pałacu fabrykanckim. Należało zdecydować się na umieszczenie utworu w konkretnej epoce, co można byłoby osiągnąć poprzez konsekwentaiejsze dostosowanie kostiumu oraz ilustracji muzycznej.
Najsłabiej chyba wypadła strona aktorska przedstawienia. Przejaskrawienie przez aktorów wulgarności środowiska wielkich kapitalistów stwarzało wrażenie raczej dość prymitywnej satyry. Poza rolą Ribandela (Bolesław Smela) przedstawienie teatru śląskiego nie przyniosło nam rewelacji aktorskich, szczególnie jeśli chodzi o role bardziej pierwszoplanowe.
Tych kilka dość krytycznych uwag, nie powinno przysłaniać faktu, że teatr im. Wyspiańskiego w Katowicach mimo kłopotów, które są udziałem nie tylko tzw. teatrów prowincjonalnych, dał w sumie przedstawienie całkiem interesujące. Nie mówiąc już o tym, że sam wybór sztuki uznać trzeba za jak najbardziej trafny.