Kalisz. Czyj był Dzień Teatru w Teatrze Bogusławskiego?
To już tradycja, że wojewódzkie uroczystości z I okazji Międzynarodowego Teatru (27 marca) w Wielkopolsce odbywają się co roku w innym teatrze i w innym mieście. W tym roku przyszła pora na Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu.
I dobrze się stało, że dyrektor kaliskiej sceny, Igor Michalski zdecydował się połączyć to święto z prezentacją najnowszego spektaklu, jaki narodził się nad Prosną - "Ferdydurke" wg. Witolda Gombrowicza (w reżyserii Wojciecha Kościelniaka). Tylko niepotrzebnie nazwał tę prezentację "premierą", bo przecież sztuka weszła na afisz jakieś trzy tygodnie wcześniej, choć goście z Poznania mogli nie zorientować się w tym poślizgu. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że jest to jak dotąd najciekawsza propozycja artystyczna sezonu. (Obszerniejszą recenzję na ten temat zamieściliśmy na łamach "ZK" już w ubiegłym tygodniu.)
A ponieważ w "Ferdydurke" występuje prawie cały zespół kaliskiego teatru, tego uroczystego wieczoru niemal wszyscy kaliscy aktorzy mogli pokazać się na scenie i zebrać zasłużone brawa Tym razem oklaskiwali ich nie byle jacy widzowie, bo sam marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak wraz ze swą świtą, a także reprezentanci innych teatrów wielkopolskich i inni dostojni goście.
Zgodnie z tradycją odczytano zwyczajowe orędzie Międzynarodowego Instytutu Teatralnego. Były też okolicznościowe przemówienia, życzenia, gratulacje itp. Krótko mówiąc - słowa, słowa, słowa... No i jeszcze kwiaty.
Zabrakło niestety tym razem indywidualnych akcentów, które wywołują zawsze najwięcej emocji. Chociażby kilku nagród, odznaczeń czy nawet dyplomów dla twórców teatru. Nie wyłoniono też w tym roku najpopularniejszych aktorów kaliskiej sceny, ponieważ dyrektor Michalski oprotestował dotychczasową formułę plebiscytu, ale też nie zaproponował nic sensownego w zamian. Odbyło się więc wielkie święto, ale jakby bez głównych bohaterów, którzy mogli co najwyżej pokłonić się władzom nisko ze sceny. Czyje było to święto?
