Artykuły

Nie mam z kim konkurować...

- Komunistyczne związki zawodowe zaprowadziły mój zakład kolektywnie do teatru. Byłem wtedy młodym dyrektorem, obejrzałem wspaniałą inscenizację i to odmieniło moje życie. To jedyne pożyteczne dzieło związków zawodowych w moim życiu - opowiada bułgarski dramatopisarz Christo Bojczew.

Rozmowa z Christo Bojczewem - bułgarskim dramatopisarzem

Niedawno w Szczecinie odbyła się premiera pana sztuki "Pułkownik-Ptak". Reżyser Ryszard Major, poza historią o cienkiej granicy miedzy szaleństwem a normalnością, zrealizował spektakl o marzeniach i ich ziszczeniu. Czy taka interpretacja się panu podoba?

- Nie ma innej interpretacji. Marzenie nie stanowi realności i nigdy nie stanie się realnością. Jednak homo sapiens bez marzeń nie może istnieć.

Czytałam, że podczas pobytu w Polsce oglądał pan w Warszawie spektakl "Pułkownik-Ptak" i ocenił go jako najlepszy ze wszystkich dotychczas widzianych?

- Powiedziałem tak dlatego, że nie widziałem szczecińskiej inscenizacji. Jeżeli ją zobaczę, to może zmienię zdanie.

Czy nie uważa pan, że przyczyną trafnego odbioru pana sztuk w Polsce jest nasze wspólne doświadczenie historyczne i pewne podobieństwo charakterów - skłonność do żywiołowych zabaw przy jednoczesnej wrażliwości i poetyczności?

- Poetyczność - tak. W naszych zabawach nie ma jednak synchronizacji, ponieważ Polacy szybko się upijają. Awanturują się też kilka godzin wcześniej niż my. Zdaje się, że w polityce jest tak samo...

Do połowy lat 80. był pan inżynierem. Na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić dwa bardziej od siebie oddalone światy, niż fabryka i literatura...

- Komunistyczne związki zawodowe zaprowadziły mój zakład kolektywnie do teatru. Byłem wtedy młodym dyrektorem, obejrzałem wspaniałą inscenizację i to odmieniło moje życie. To jedyne pożyteczne dzieło związków zawodowych w moim życiu. Byłoby jeszcze lepiej, gdybym tam nie poszedł, ponieważ człowiek, który po mnie objął stanowisko dyrektora - został miliarderem w latach zmian. A ja nawet nie jestem milionerem...

W Polsce istnieje przekonanie, że do twórcy, przechodzącego do świata

polityki nie można mieć zaufania. Pan dwukrotnie ubiegał się o stanowisko prezydenta Bułgarii. Nie sądzi pan, że to błąd?

- Błędem było to, że nie zostałem prezydentem. Gdyby mnie wybrano, Bułgaria byłaby dziś nie tylko członkiem Unii Europejskiej, ale nawet stanem w USA. Nasi politycy w ten właśnie sposób stopniują dobrobyt. Nie wiem, jak to jest u was...

W pana karierze był także epizod telewizyjny - prowadził pan autorskie show. Dobrze pan wspomina tę pracę?

- Ten okres jest obecnie jak zaginiona cywilizacja. Dziś bułgarska telewizja nadaje tylko gry lotto i teleturnieje, podczas których zadaje się pytania o to, jak brzmi imię prezydenta George'a Busha i które państwo zaczyna się od "Pol" a kończy na "ska"...

W Polsce sztuka europejska jest dość popularna: lubimy rosyjską i czeską literaturę, sukcesy odnoszą filmy z Węgier, Rumunii czy byłej Jugosławii. Jedynym jednak lepiej znanym bułgarskim twórcą jest pan. Czy to oznaka jakiegoś kryzysu?

- W dramaturgii kryzys występuje nie tylko w Bułgarii, ale i w całej Europie. Na biennale nowej sztuki europejskiej - dawniej w Bonn, obecnie w Wiesbaden - od 6 lat nie ma nic ciekawego. Dla mnie to niedobrze, bo nie mam z kim konkurować. Szukam zatem konkurentów w gronie klasyków. W swojej ostatniej sztuce "Orkiestra Titanic" spróbowałem zrobić krok przed Beckettem. Jak to wygląda w praktyce, można się przekonać i w Polsce, sztuka ta jest grana we wrocławskim Teatrze Współczesnym, Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, a wkrótce odbędzie się premiera w Teatrze Słowackiego w Krakowie.

W Polsce kojarzy się Bułgarię przede wszystkim ze znowu popularnym wypoczynkiem w nadmorskich kurortach. A z czym Bułgarzy kojarzą Polskę?

- Z Polkami z nadmorskich kurortów. Jeśli jest coś piękniejszego od Polek, to jest to wódka żubrówka. Kiedyś była bardzo tania... To jednak było dawno temu, a uroda Polek jest ponadczasowa.

Ile adaptacji teatralnych swoich sztuk pan widział?

- Oglądałem setki inscenizacji moich sztuk i z przyjemnością obejrzałbym też waszą, szczecińską. Zresztą - teatr polski cieszy się dużym autorytetem w Bułgarii. I nie tylko w Bułgarii.

***

Christo Bojczew, ur. 1950, autor sztuk teatralnych i utworów satyrycznych. Do roku 1985 pracował w swoim wyuczonym zawodzie jako inżynier mechanik. Jako dramatopisarz debiutował w 1981 roku. W 1985 roku wstąpił do Akademii Teatralnej. Dwanaście lat później jego "Pułkownik-Ptak" otrzymał pierwszą nagrodę w międzynarodowym konkursie dramatopisarskim zorganizowanym przez British Council. Sztuka została wybrana spośród ponad 400 dramatów z całego świata, a Bojczew odebrał nagrodę z rąk samego Haralda Pintera. W polskich teatrach, poza "Pułkownikiem-Ptakiem", wystawiane były także inne sztuki Bojczewa: "Szwajcaria", "Szpital rejonowy" i "Orkiestra Titanic".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji