Artykuły

Zabite nadzieje

"Zabić superwajzora jak 14 tysięcy kurczaków" w reż. Dawida Żłobińskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Anna Krawiecka w Echu Dnia.

Sztuka o tym, dlaczego polski inteligent morduje na Wyspach Brytyjskich kurczaki i dlaczego kobiety tyle jedzą.

Bohaterowie sztuki zarzynają codziennie 14 tysięcy kurcząt, bo taka jest norma, którą poprzez swą pazerność na bonusy narzucili innym. Ta szkoła zabijania prowadzi do tragedii.

W Wielkiej Brytanii tylko funty są dobre, a praca i kobiety fatalne. Tę prawdę, odkrywaną przez polskich emigrantów, opisuje Łukasz Ripper w sztuce "Zabić superwajzora jak 14 tysięcy kurczaków" wystawionej w kieleckim teatrze.

Wyjeżdża się z Polski na wyspy szczęścia, bo nie ma pracy, a jak jest to za marne pieniądze. Bo nie ma mieszkania i rodzina wciąż się wtrąca w nie swoje sprawy. Bo tu nie ma nadziei, a tam ma być.

BRYTYJSKIE REALIA Mieszka się, przynajmniej na początku, z tymi ludźmi, z którymi pracuje. I szybko wpada w rytm: pięć dni roboty, picie na umór w weekend, odsypianie w niedzielną noc i znów to samo. Rozmowy też o tym samym, bo co nowego wymyślić, jeśli wszyscy żyją stadnie przez całą dobę: ile się wypiło, ile dziewczyn i w jakich pozycjach zaliczyło, kto co przedawkował. Zgoda jest zawsze co do jednego: superwajzor, czyli wszelkiej maści dozorca, to eh... I nie ma różnicy, w Polsce, czy poza nią.

Bohaterowie dramatu Łukasza Rippera zatrudnili się w ubojni kurczaków na Wyspach Brytyjskich. Skończyli studia, ale na wyspach bierze się pracę jaka jest, byleby dobrze zarobić. Nawet jeśli jest się wegetarianinem, jak główny bohater "Cherlawy", którego gra reżyser sztuki Dawid Żłobiński, to nie przeszkadza mu w zarzynaniu 14 tysięcy kurczaków dziennie. Na emigracji tak wolno, na emigracji normy moralne są w zawieszeniu. Łukasz Ripper usprawiedliwia w tej kwestii mężczyzn, bo oni źle robią, ale w głębi duszy są tacy delikatni, wrażliwi. Kobietom autor łajdactw nie daruje, życie z nimi rodzi przymus, mierzi, wkurza: narzeka taka, że jest gruba, a wpieprza jak nie wiem co... NIĆ ZROZUMIENIA Dopóki sztuka mówi o polskiej codzienności na obczyźnie, jest wartka, pobrzmiewa klimatami z "Seksmisji", bawi, porusza, czasem budzi odrazę. W momencie, gdy bohaterowie zaczynają mieć Szekspirowskie dylematy sprzedawane na motywach ocierających się o "Wesele" wkrada się fałsz, kicz, dramat rozłazi się w szwach. Fastrygują owe szwy reżyser Dawid Żłobiński, świetny scenograf Łukasz Błażejewski i przekonujący w swych rolach Artur Słaboń i Ewelina Gronowska. A dyrektor kieleckiego teatru Piotr Szczerski, prywatnie ojciec autora sztuki Łukasza Rippera, tak pęka z dumy, że w tym przypadku szwów nie da się połapać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji