I ty możesz zostać gangsterem
SZTUKA Friedricha Durrenmatta "FRANK V", grana obecnie w warszawskim Teatrze Dramatycznym, z kilku co najmniej względów zasługuje na jak najżywszą uwagę widza polskiego. Po pierwsze, jest to sztuka o charakterze politycznym - w najszerszym rozumieniu tego słowa: autor bierze pewien model współżycia określonej grupy ludzi, pewien system stosunków międzyludzkich, ukazuje jego zasadę istnienia, cel, momenty przeobrażeń. System ten da się bez większego trudu zinterpretować jako kapitalistyczny i cokolwiek byśmy nie powiedzieli na temat zastrzeżeń autora co do możliwych wulgaryzacji, tzw. wymowy utworu artystycznego, "Frank V" w swym klimacie moralnym i obyczajowym nie jest sztuką przychylną systemowi kapitalistycznemu.
Po drugie, sztuka Durrenmatta jest niezwykle pouczająca z punktu widzenia formy. Pomijając już fachowe roztrząsania na temat stosunku Durrenmatta do Brechta, wypada powiedzieć, że utwór został zbudowany świadomie, a także z intencją parodystyczną na zasadzie różnorodności stylów, chwytów artystycznych, środków wypowiedzi "dramatycznej". Mamy tu monologi przypominające antyczną tragedię grecką, okresy szekspirowskie, a nawet nowoczesną postać groteski posiłkującej się absurdem. Podtytuł "opera banku prywatnego", nadany przez autora, zawiera wprawdzie pewien ironiczny dystans wobec problematyki sztuki; znając bowiem istotę operacji bankowych z potocznego życia lub fachowych podręczników, bylibyśmy skłonni sądzić; iż nie pasują one (owe operacje i fakty z życia bankowego) do jakiejkolwiek konwencji operowej. Wszakże "Frank V" jest prawdziwą operą; muzyka, może nie tak wpadająca w ucho, jak w "Operze żebraczej", odgrywa tu znaczną rolę; songi, piosenki i arie przeplatają się nawzajem, uzyskujemy dodatkowe efekty komizmu [np. w tragicznym monologu - arii Otylii, demaskującej niegodziwą córkę, słyszymy:
... biła
ósma z kościelnej wieży
Gdy miała nadejść nowa siła...
i to określenie "nowa siła" stwarza akcent komizmu w połączeniu z ogólnym, poważnym tonem monologu].
Po trzecie, "Frank V" uzyskał - jak sądzę - wyjątkowo sprzyjające warunki, by ukazać się publiczności w Teatrze Dramatycznym. Znakomita scenografia, prosta i funkcjonalna, a zarazem podkreślająca umowność sztuki, doskonale dobrani aktorzy z Idą Kamińską i Edmundem Fettingiem, których wymienić należałoby na czele zespołu, tak wartościowego i wyrównanego, dobre (mimo pewnych dłużyzn) tempo przedstawienia - wszystko składa się na powodzenie spektaklu i wdzięczność widzów.
Po czwarte, sztuka Durrenmatta, pisarza przecież dość trudnego, "filozoficznego" jest jednak utworem dostępnym dla szerokich kręgów publiczności i może być upowszechniana w interesie dobrego smaku, dobrej sztuki dramaturgicznej - nawet jeśli ktoś się nie pozna na elementach parodystycznych, jeśli
zrozumie jedną tylko warstwę problemów, jeśli pozostanie przy dosłownym pojmowaniu historii banku prywatnego i prostych sentencjach moralnych typu:
...bowiem światem rządzi grosz
Biedak tylko śmiać się może
na swój koszt...
Nie jest to chyba szczegół obojętny dla zwolenników popularyzacji dobrego teatru, owa dostępność spektaklu, owo pomieszanie wątków dramatu z humorem właściwym Durrenmattowi, wskutek czego przeżywamy nastroje powagi i odprężenia.
Durrenmatt przy powierzchownej trosce o realia "banku prywatnego" ukazuje absurdalny model zespołu czy systemu, w którym zwolnienie z pracy równoznaczne jest z morderstwem, wszyscy pracują jako gangsterzy i to gangsterstwo jest nieodłączną kwalifikacją zawodową. W tym systemie panuje określona demokracja, określone poczucie lojalności, zaś zmiana zarządu dokonuje się poprzez unowocześnienie metod gangsterskich w "rodzinie".
Hej na nową nutę
Darmo pragniecie służyć nam
za wzór
Już dojrzały dzieci
Od jutra rządzi wyrodny wasz
twór
A was
Wyrzuci na śmieci
Takich banków na pewno nie ma. Ale podobne zespoły ludzkie, struktury społeczne mogą funkcjonować z powodzeniem. Czytając o krachu na giełdzie nowojorskiej uświadamiamy sobie pełniej funkcję
pieniądza i kapitału, ich "zdolności" do przeciwstawiania i podporządkowywania ludzi, poddawania się ich żywiołowym katastrofom, których nie powstrzyma najrozsądniejszy prezydent Stanów.
Radykalizm utworu Durrenmatta udobitnia końcowa scena, w której skrachowana współwłaścicielka banku domaga się "sprawiedliwości" od Prezydenta Państwa. Tu od opery banku prywatnego przechodzimy do opery banku państwowego. Prezydent odmawia Otylii i mówi:
"Gdybyś miała o parę setek milionów mniej długów, czy też o dwa tuziny morderstw mniej, moglibyśmy dyskutować... Ale tak? Musiałbym przewrócić do góry nogami cały porządek świata, koteczku".
Zbrodnia Franków, mimo pewnej drastyczności środków (prezydent radzi porzucić morderstwa ze względu na dobry styl) jest wkalkulowana zatem w porządek państwowy, nadrzędny.
Ciekawa rzecz: w bogatej, nudnawej Szwajcarii, gdzie odbywają się - niemal bez przerwy - różne wzniosłe kongresy i uszlachetniające ludzkość imprezy, tworzy pisarz, rozsławiony na cały świat, człowiek o okrągłej, jowialnej twarzy, w okularach, który mógłby być zegarmistrzem, pastorem, mieszczaninem, ale jest tylko pisarzem, ogarniętym obsesją "ery sytej i zezwierzęconej".
Kim jest jego publiczność? U nas, odpowiedzieć nietrudno: w większości ludzie, dla których banki kojarzą się z PKO, krachy na giełdzie są - mimo wysiłku publicystów i komentatorów prasowych - absolutnie niezrozumiałe, a słowo prokurent znane jest raczej z powieści Kafki. Ale tam, w Szwajcari czy NRF, kto zasiada w fotelach drogich i szacownych teatrów? Czy dyrektorzy banków i prokurenci traktują sztukę jako "szkolenie ideologiczne"?