Artykuły

Zamach na wszechświat

"15 miliardów" - monodram Wacława Mikłaszewskiego w Teatrze Studyjnym PWST w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Trudno dociec, o czym chce mówić Wacław Miklaszewski. Autorski monodram "15 miliardów" to próba wszystkiego. Wskazany w tytule czas upłynął od początku wszechświata. To zobowiązuje.

Młody aktor staje na pustej scenie i naucza o Bogu. O samobójstwach. O tym, że możemy odmienić swoje życie, jeśli tylko szczerze zapragniemy. O tym, że zdjęcia półkul mózgowych z rezonansu magnetycznego są podobne do domniemanego kształtu kosmosu. O sąsiadach. O atomach. Oraz o podróży dookoła świata ze stereotypowego folderu: Copacabana w Rio de Janeiro, posągi na Wyspie Wielkanocnej, wieża Eiffla w Paryżu itd. Wszystko - tego Miklaszewskiemu odmówić nie można - z niespożytą energią akwizytora i wiarą telekaznodziei. Super, tylko ten tekst...

Monolog byłby może zbyt jaskrawą kreacją paranoika, gdyby nie budowany pracowicie przez aktora pozór mówienia od siebie, na pół improwizowanym tekstem. Lecz sceniczne "ja" aktora zostało skrojone od najlepszego wzoru amerykańskiego self-made-mana. Wszystko na pokaz. Po kwadransie mdli od optymizmu.

Z drugiej strony: inscenizacja została "puszczona" na żywioł. Od czasu do czasu aktor prowokuje: niech widzowie gapią się na siebie nawzajem, albo pyta, czy zamówić wszystkim pizzę. Miklaszewski w roli reżysera objawia się w finale: widownia z bohaterem kontempluje austronautyczne krajobrazy.

"15 miliardów" jest usprawiedliwione: to pierwociny. Ale lepiej już iść na pizzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji