Artykuły

Lot albatrosa

"Ryszard II" w reż. Andrzeja Seweryna w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Mościcki w Życiu.

Na tę premierę czekano od miesięcy. Z wielu powodów. Po pierwsze: rzadko grany tekst Szekspira. Po drugie: pierwsza sceniczna reżyseria Andrzeja Seweryna w Polsce. Wreszcie, miał to być powrót, czy może wręcz drugi teatralny debiut Michała Żebrowskiego.

Zaskakujące, przewrotne

Gdy umilkły premierowe oklaski, zaczęła działać giełda opinii. Ten spektakl niewątpliwie wywoła dyskusje, podzieli środowisko teatromanów. W foyer i na internetowym forum poświęconym teatrowi odbyła się już pierwsza dyskusja na temat "Ryszarda II" w inscenizacji Seweryna. Niektórzy wybrzydzali, że to muzeum, deklamacja tekstu bez emocji, inni dziękowali reżyserowi za kulturę tego spektaklu, szacunek dla scenicznego słowa. Przyznam się, że mam kłopot z tym przedstawieniem. Seweryn jest zresztą artystą lubiącym sprawiać takie kłopoty. Niedawno widzieliśmy jego Don Juana z Komedii Francuskiej, wcześniej był telewizyjny "Tartuffe" - i zawsze były to spektakle niepokojące, wywracające na nice nasze skostniałe wyobrażenia o Molierze. Tak jest i tym razem. Andrzej Seweryn, sięgając po rzadko grany u nas dramat Szekspira (poprzednia premiera w Narodowym odbyła się równo 40 lat temu!) dokonał przesunięcia "punktu ciężkości" tekstu. To nie jest historia bezpardonowej walki o władzę. Sam reżyser mówił zresztą, że nie interesuje go ta historia jako opowieść o dwóch wzajemnie wykańczających się gangsterach, czyli tzw. "uwspółcześnianie". "Ryszard II" A. D. 2004 to traktat moralny o świętości władzy. Impeachment złego władcy, objęcie tronu przez Bolingbroke'a jest uzurpacją, zamachem na świętość. Wszelka władza pochodzi wszak od Boga.

Nowy przekład dokonany przez Piotra Kamińskiego miał to jeszcze uwypuklić. Dyskusyjna to teza, bo ta apoteoza moralnej czystości może równie dobrze służyć obronie zła. Pospolity drań, będący Bożym pomazańcem, może w jej świetle popełniać najgorsze zbrodnie. Interpretacja Seweryna może też bronić elementarnego ładu świata, służyć utrzymaniu zachwianych hierarchii, których podstawą był niegdyś Bóg. Stąd silny, "sakralny" duch tego przedstawienia, jego hieratyczność, odwołania do "teatru monumentalnego". Mówiono nawet o jego "operowym duchu". Są w tym spektaklu rzeczy niesłychanej piękności. Borys Kudlićka stworzył wspaniałą, oszczędną dekorację. Kilka rozwiązań - np. imponujące schody, rozcinające po przekątnej prostokąt sceny, którą oświetlono złotym światłem - każą myśleć o słynnej scenografii Jana Kosińskiego do "Kronik królewskich" Wyspiańskiego. Znakomite kostiumy, przepiękne zimne światła Felice Ross. Seweryn przepięknie ustawia sceny zbiorowe, nienagannie komponuje sceniczne obrazy. Sekwencja abdykacji Ryszaida z koroną połyskującą w półmroku na atłasowej poduszce zostaje pod powiekami.

Monumentalny "Ryszard II"

Szkoda, że jest to przedstawienie bardzo nierówne pod względem aktorskim. Przez cały wieczór płynie szekspirowski wiersz, ale mówiący go bardzo często przypominają niezwykle szlachetnego ptaka. Zwie się albatros i słynie z długiego ślizgowego lotu, niemal bez poruszania skrzydłami. Długie monologi przechodzą obok nas i ani aktorzy, ani my nie jesteśmy nimi poruszeni. Często prosiłoby się o więcej wzajemnego kontaktu, reakcji na partnera. "Ryszard II" Seweryna w Narodowym to początek szekspirowskiej serii w tym sezonie. Doświadczenie uczy, że zobaczymy niejedno, i po którymś ze spektakli pomyślimy: "jakże szlachetny jest na tym tle monumentalny Ryszard II!"

Na zdjęciu Artur Żmijewski (Henry Bolingbroke) i Michał Żebrowski jako Ryszard II.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji