Dyl kuglarz i jego kompania
O żartownisiu, który w zanadrzu zawsze ma jakąś przyśpiewkę, o czasach, gdy"kołtuniaste świętoszki oblazły Flandrię jak szarańcza", o honorze i zdrajcy, który dla pieniędzy wydałby własną matkę, opowiadają w Akademii Teatralnej studenci IV roku. Na przedstawienie dyplomowe pod kierunkiem Tomasza Jaworskiego wybrali sztukę Grigorija Gorina opartą na słynnej legendzie o Dylu Sowizdrzale - postaci tak zadomowionej w kulturze europejskiej, jak choćby Robin Hood czy Janosik. Studentom wyszła historyjka dość poprawna, choć z wieloma świetnymi scenami, zrealizowana w planie żywym i lalkowym. Humor miesza się tu z dramatyzmem i, choć dużo tu prześmiesznych scen jest w tym spektaklu jakiś nieuchwytny smutek - nawet gdy Dyl błaznuje na całego.
Brawa dla interesującej scenografii (flandryjskie miasteczko naszkicowane drewnianymi belkami) autorstwa Wiesława Jurkowskiego i pięknych kostiumów jak spod igły. Rzadko się też zdarza, by studenci tak pięknie śpiewali. Warto posłuchać.