Artykuły

Tradycyjnie w każdym calu

"Eugeniusz Oniegin" w reż. Wiesława Ochmana w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Najnowsza inscenizacja tego najpopularniejszego z dzieł Czajkowskiego jest przedstawieniem bardzo mocno osadzonym w tradycji. Reżyser prowadzi całość w zgodzie z autorskimi didaskaliami, pozostając niestety, w nieco przyciasnym gorsecie operowej konwencji. Na szczęście nie przeszkodziło to w ukazaniu tego, co w "Onieginie" najistotniejsze - prawdziwych uczuć głównych bohaterów.

Pełne sielskiego nastroju sceny pierwszego aktu utrzymane w jasnej tonacji są kontrapunktem dla zrealizowanej z rozmachem dynamicznej sceny balu u Ławrinów (muzealna scenografia tej sceny bardzo mi się nie podobała), gdzie czuć gęstniejącą z minuty na minutę atmosferę. Jej kulminacyjnym punktem jest moment, w którym Leński wyzywa Oniegina na pojedynek. Później surowa sceneria zimowego poranka, w której odbywa się pojedynek, jest kontrastem dla sceny balu w pałacu księcia Gremina. Właśnie tak realistyczne tło ma łódzka inscenizacja, w której opowiedziana jest historia ludzkich namiętności, dramat odtrąconej miłości.

Jedną z najbardziej wzruszających scen jest ta, gdy Tatiana pisze list do Oniegina. Ona niemal rozmawia z człowiekiem, którego pokochała od pierwszego wejrzenia, jest pełna nieśmiałości i obaw, zwierza mu się ze swych uczuć. Równie wzruszająca jest scena, w której Oniegin brutalnie niszczy budzące się uczucie. W tym momencie Tatiana z nieśmiałej, nieco egzaltowanej, wiejskiej dziewczyny staje się kobietą, która w finałowej scenie, w imię małżeńskiej wierności, odtrąci dawnego ukochanego. Raz jeszcze potwierdziła się stara prawda, że uczucia dwojga ludzi muszą się spotkać we właściwym momencie ich życia. Inaczej oboje stają się wielkimi przegranymi. I taka jest wymowa tej inscenizacji, w finale której Oniegin popełnia samobójstwo.

Należy też przyznać, że reżyser Wiesław Ochman dość wyraziście i wnikliwie, choć czasami zbyt jednostronnie, nakreślił sylwetki bohaterów i relacje między nimi. Tatiana - Monika Cichocka, subtelna, nieco nazbyt pastelowa, marzycielka, jest kontrapunktem dla pełnej energii Olgi - Agnieszki Makówki. Tak jak zimny emocjonalnie, wyrachowany i lekko znudzony Oniegin - Andrzej Kostrzewski, stanowi przeciwwagę dla romantycznego Leńskiego - Krzysztofa Marciniaka. Jeżeli chodzi o stronę wokalną, to osiągnięto mało frapującą poprawność, zabrakło kreacji, która na długo zapada w pamięć. Jedynie Mirosław Niewiadomski (Triquet) i Rafał Pikała (Książę Gremin) wyszli w swoich ariach ponad poprawność.

Mocną stroną łódzkiej premiery jest jej poziom muzyczny, będący zasługą gościnnie tutaj występującego Andrzeja Straszyńskiego, doświadczonego dyrygenta, który bardzo starannie przygotował orkiestrę (co nie znaczy, że tej nie zdarzały się potknięcia) i prowadził przedstawienie pewną ręką. Muzyka Czajkowskiego pod jego batutą urzekała wyraziście budowaną muzyczną dramaturgią, klimatem i przejrzystością zawartych w partyturze detali oraz całym bogactwem burzliwych emocji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji