Artykuły

Warszawa. Humor żydowski na płycie

Znakomity aktor, autor audycji radiowych i filmów dokumentalnych Janusz Horodniczy fenomenalnie czuje ten finezyjny humor żydowski - pisze Agnieszka Boruszkowska w Zyciu o płycie "Przy szabasowych świecach. Humor żydowski prezentuje Janusz Horodniczy".

Rodził się w małych żydowskich sztetlach, w pracowniach krawców, w rozmowach handlarzy większego i zupełnie małego formatu. W książkach pisarzy jidysz i - polskich znakomitych autorów kabaretowych. Przy szabasowych świecach, ślubach, ba, nawet przy pogrzebach. Finezyjny, czasem nieco ironiczny i gorzki, charakterystyczny humor żydowski. Relikt świata, którego już nie ma - świata synagog, chederów, żydowskich krawców i sklepikarzy, świata, jak ze "Sztukmistrza z Lublina" albo "Tewjego mleczarza".

Znakomity aktor, autor audycji radiowych i filmów dokumentalnych Janusz Horodniczy fenomenalnie czuje ten finezyjny humor żydowski. Pod koniec lat osiemdziesiątych furorę robił Kabaret Jednego Aktora "Szczypta" i jego program "Przy szabasowych świecach", grany w warszawskiej Cafe Ejlat. Pamiętamy go oczywiście także z "Bajeczek o towarzyszu Leninie" Michała Zoszczenki, ale... to już inna historia.

Teraz mamy znakomitą okazję przypomnienia sobie klimatu "Przy szabasowych świecach", bowiem Horodniczy prezentuje humor żydowski na płycie pod takim właśnie tytułem. Zebrał nagrywane wcześniej anegdoty, humoreski, aforyzmy, wiersze, szmoncesy i skecze - nawet przekleństwa - w jedną całość. Znajdziemy tu teksty znakomitych autorów, takich jak m.in. Marian Hemar, Jerzy Jurandot, Julian Tuwim, Horacy Safrin, Andrzej Włast, Aleksander Drożdżyński. Wszystkie w świetnej interpretacji Horodniczego, zilustrowane muzyką Tadeusza Woźniakowskiego, pochodzące z nagrań archiwalnych, powstałych w różnym czasie.

Można tej płyty słuchać w całości, od "Trzech anegdot żydowskich i fraszki na odchudzanie" autorstwa Horodniczego, aż po "Puentę z morałem". Ale zdecydowanie lepiej smakować ją po trochu. Bogactwo języka, skojarzeń, spiętrzeń, zabawnych sytuacji, celność i prostota określeń - tylko wtedy dotrą do nas w całym swym bogactwie.

Humor żydowski się nie starzeje. Jego wyjątkowość polega m.in. na tym, że dotyka niemal wszystkich dziedzin życia - nawet relacji z Bogiem. I obnaża, w przewrotny sposób, wszystkie ludzkie przywary i słabostki. Jest też i purnonsens. Oto próbka z "Anegdot" Florance´a: "Do lekarza przychodzi Żyd. - Co panu dolega? - Panie doktorze, mnie się zdaje, że zwariowałem. - A jakie są objawy pańskiego obłędu? - Ja sam do siebie pisuję listy. - A kiedy pan napisał ostatni? - Dzisiaj rano. - A co pan napisał w tym liście? - Tego ja, panie doktorze, nie wiem. Jutro poczta doręczy go, to się dowiem...".

Znajdziemy na płycie i znane dowcipy ("W barze. Konsument woła: Ta ryba śmierdzi! Kelner się odsuwa i pyta: A teraz?"), i formy dłuższe, jak "Sak" Jurandota z zaskakującą puentą czy piosenkę "Jak się nie ma, co się lubi..." Konrada Toma. Na jesienne wieczory z wichurą i deszczem w tle - jak znalazł. Warto posłuchać - i zapamiętać. Przyda się na spotkaniach towarzyskich. A roz-wścieczonym na żonę, teściową, niesforne dzieci czy wrednego szefa polecam szczególnie żydowskie przekleństwa. Np. takie: "Żeby ci się zrobił parch na głowie. I żebyś miał za krótkie ręce, żeby się podrapować...".

Sam cymes! Po resztę odsyłam do płyty Janusza Horodniczego.

"Przy szabasowych świecach. Humor żydowski prezentuje Janusz Horodniczy", Accord Song 2004

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji