Artykuły

Częstochowa. Wystawa Lecha Majewskiego

Światowej sławy reżyser filmowy i teatralny, pisarz, poeta, malarz Lech Majewski [na zdjęciu] odwiedził w czwartek [7 lutego] Konduktorownię, siedzibę Regionalnego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Członek Gildii Reżyserów Amerykańskich oraz Europejskiej Akademii Filmowej pokaże wkrótce w Częstochowie ten sam zestaw wideo-artów, co na weneckim Biennale Sztuki Współczesnej.

Tadeusz Piersiak: Skąd ta wizyta?

Lech Majewski: Znamy się z Piotrem Głowackim, prezesem Zachęty. Do jej kolekcji sztuki współczesnej kupił moje prace. Teraz będziemy rozmawiać o kolejnym etapie naszej współpracy.

To pierwsza Pana wizyta w Konduktorowni. Jak wrażenia?

- Bardzo dobry obiekt. Można tu dużo zrobić. Chwała dla Częstochowy, że znalazła takie miejsce dla wystawiania sztuki współczesnej.

Kiedy Zachęta chwaliła się swoimi zbiorami, pokazała jeden Pana wideoart. Czas na więcej?

- Prezentacja, którą planujemy w czerwcu - na otwarcie częstochowskiego Festiwalu Sztuki Współczesnej - będzie znacznie poszerzona, oparta na tym, co było na biennale w Wenecji. Uzgodniliśmy, że pokażę cykl ośmiu wideo-artów.

A inne Pana dzieła, np. malarstwo?

- Teraz bardziej skoncentrowałem się na malarstwie za pomocą kamery. To główny nurt moich działań. Ale zajmuje mnie też rzeźba. Będę miał w Paryżu wystawę nie tylko wideoartów, ale i rzeźb - dość nietypowe połączenie. Mam też prezentację w sześciu muzeach Japonii - w Tokio, Jokohamie... A w lipcu, niemal tuż po festiwalu w Częstochowie, przygotowuję wystawę w warszawskiej Zachęcie.

Czyli teraz wideoart, ale przyszłością jest rzeźba?

- Wszystko dzieje się równolegle w moim życiu. Cały czas pracuję w różnych nurtach: wideoarty, fotografie, rzeźby, filmy. To dla mnie tylko zmiana języka, bo mówię - mam wrażenie - podobne rzeczy różnymi językami. To jakby czytać tę samą książkę po angielsku, po rosyjsku, po francusku. Treści są właściwie wciąż te same. Koncentruję się na pewnych archetypach, podstawowych mitach, których poszukuję w naszej zwyczajnej codzienności.

Częstochowa będzie miała okazję zobaczyć te rzeźby?

- Być może.

W tej chwili wielkie sukcesy odnosi Pański film "Szklane usta". Jest znakomicie przyjmowany w Stanach Zjednoczonych, za chwilę będzie na festiwalu w Berlinie.

- Rzeczywiście, to jedyny polski film, który tak ostatnio zaistniał w Nowym Jorku. Zresztą recenzje ma znakomite. Nawet nie myślałem, że ten właśnie film będzie odnosił takie sukcesy. Bo to nie za łatwe kino.

A gdyby tak Ośrodek Kultury Filmowej, w którym był Pan jurorem w konkursie "Częstochowa w kadrze", zaprosił Pana na spotkanie z widzami przy okazji projekcji tego filmu...?

- Oczywiście zgodziłbym się. Mam sentyment do Częstochowy. Bardzo dobrze pamiętam tamten festiwal. Jak na konkurs filmów amatorskich był na najwyższym poziomie. A przecież uczestniczyłem już jako juror w różnych festiwalach, z krakowskim międzynarodowym włącznie. Uważam, że sporo filmów, które zobaczyłem w Częstochowie, mogłoby być zgłoszonych do tamtego festiwalu. I nie jest to forma grzeczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji