Artykuły

Jej charakterystyczny pazur

Na początku jej drogi zawodowej obsadzano ją w rolach eterycznych królewien i amantek: - Byłam chudzieńka, szczupleńka, wiotka. Role dostawałam za wygląd. Starałam się więc zawsze grać amantki po ludzku, nie papierowo. Średnio się w nich czułam. Mam pazura charakterystycznego - mówi EWA LEŚNIAK, aktorka Teatru Zagłębia w Sosnowcu.

Ma w sobie sporo przeciwieństw. Jako dziecko była nieśmiała, ale chętnie występowała w rodzinnym gronie. Jako aktorka lubi być przywiązana do garderoby w swoim teatrze, a nie unika różnych wyzwań. Jej wizytówką są rozwiane, rude włosy, po których można ją rozpoznać z daleka. Choć najwięcej gra w teatrze, przez lata była kojarzona z telewizyjną ciocią Ewą z programu "Zgadula ". Teraz miłośnicy seriali poznali ją jako Irenkę z "Klanu".

- Telewizja ma siłę masowego rażenia - śmieje się Ewa Leśniak. - Dawniej dzieci rozpoznawały mnie na ulicy. Nawet w Hiszpanii usłyszałam "ciocia Ewa". Tak było przez dziewięć lat. Teraz znowu tego doświadczam, choć częściej w Warszawie, gdy przyjeżdżam na zdjęcia. Podchodzą do mnie, zagadują, proszą o autograf.

Pochodzi z Katowic, co mocno podkreśla. W śląskich rodzinach zawsze ważna była muzyka i od takich tradycji wszystko się zaczęło. Mama Ewy śpiewała, występując m.in. w hotelu Europa i kawiarni Silesia. Wujek był akordeonistą, wywodzącym się z ruchu amatorskiego, ale potem uznanym wirtuozem. Ewa jako dziecko zawsze przygotowywała jakieś występy.

Rodzinny duch artystyczny zainspirował również jej siostrę, Jolantę Niestrój-Malisz, która jest aktorką Teatru Nowego w Zabrzu.

Aktorstwo stało się dla Ewy Leśniak naturalną drogą życiową. Rozpoczęła studia w krakowskiej PWST. Jednak po trzech latach na świecie pojawił się syn Andrzej i musiała przerwać naukę. Ale zawodowe szczęście jej nie opuściło. Dyplom odebrała w tym samym terminie, co jej koledzy z roku, tyle że robiła go eksternistycznie.

- Kiedyś nie było łatwo grać bez dyplomu. Rękę podał mi Alojzy Nowak, ówczesny dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Zaczęłam u niego pracować i tam udało mi się zrobić dyplom.

Z Bielska-Białej trafiła do Teatru Zagłębia w Sosnowcu, potem pracowała w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Miała leż krótki epizod łódzki, by na 20 lat osiąść w Teatrze Śląskim w Katowicach. - Z tamtego okresu najbardziej wspominam spektakl "Pokojówki" w reżyserii Bogdana Toszy, w którym grałam z Aliną Chechelską i Marią Stokowską. Znakomicie nam się współpracowało, wyszła mi ta rola, była na wskroś moja, głęboka i osobista.

Z katowickiego teatru przeniosła się ponownie do Sosnowca, gdzie gra już szósty sezon. Na początku jej drogi zawodowej obsadzano ją w rolach eterycznych królewien i amantek: - Byłam chudzieńka, szczupleńka, wiotka. Role dostawałam za wygląd. Starałam się więc zawsze grać amantki po ludzku, nie papierowo. Średnio się w nich czułam. Mam pazura charakterystycznego.

Potrafi się na scenie przemienić. Wielkie zaskoczenie wywołała w spektaklu "Wróżby kumaka" w Teatrze Śląskim. Na scenę wjechała staruszka na wózku inwalidzkim. Mało kto poznał w niej wówczas Ewę Leśniak. Problem miał nawet jej syn. - Teraz mam powtórkę. U Tadeusza Bradeckiego wystąpię gościnnie w Teatrze Śląskim w sztuce "Polterabend", która będzie miała premierę 5 stycznia. Zagram seniorkę rodu. Jestem mu wdzięczna za tę rolę, bo ostatnio grałam same heroiny: Królową w "Hamlecie" i Idalię w "Fantazym".

Aktorka ma niewiele czasu na odpoczynek. - Jeszcze prowadzę dom, jak każda kobieta. Trzeba wyprać, ugotować obiad, nakarmić psa, wyprasować, posprzątać.

Uroczym lokatorem katowickiego mieszkania Leśniaków jest wielki, kudłaty i towarzyski pies Tafi. Spacery z nim pozwalają się Ewie zrelaksować. A do tego czytanie książek i gotowanie.

Gdyby nie była aktorką, pewnie prowadziłaby knajpę. Uwielbia gotować zupy i przyrządzać sałatki. - Gdy mam wolny dzień, lubię robić duże zakupy, a potem oddać się gotowaniu. Przygotowuję wtedy jedzenie na kilka dni. Potem zamrażam i robię zapasy.

Największym hobby aktorki jest jednak praca. Ma dużo szczęścia, może realizować się w tym, co lubi. W tym zawodzie raz się jest na wozie, raz boleśnie można upaść. - To ryzyko trzeba wkalkulować w pracę. Jeżeli się tego nie zrobi, potem są rozczarowania. Ja jestem zadowolona. W teatrze zagrałam takie role, że daj Panie Boże innym aktorkom, które dopiero wchodzą w zawód.

Wojciech, mąż Ewy, też jest aktorem w Teatrze Zagłębia. Wiele razy razem wspólnie występowali na scenie. Kiedyś nawet w powiększonym gronie rodzinnym. W "Czarnych skrzydłach" grali bowiem Ewa i Wojciech Leśniakowie, siostra

Ewy, Jolanta i ojciec Wojtka, Michał. Z tej aktorskiej atmosfery wyrwał się syn Andrzej. Jest architektem. Choć też myślał o aktorstwie.

Ewa Leśniak święta spędzi w rodzinnym gronie i planuje kulinarne popisy. - Niczego nie odpuszczam: ryba po żydowsku i smażona, śledzie, kapusta z masłem. Zupa rybna z grzankami, bo tak było u mnie w domu i grzybowa z łazankami, bo tak jadano u Wojtka. Po cichu liczy na to, że sylwestra też uda jej się spędzić w domu, nie w pracy.

Na zdjęciu: Ewa Leśniak w "Hamlecie", Teatr Zagłębia, Sosnowiec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji