Artykuły

Dorosłe myślenie o świecie

"Terminal 7" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Prapremiera "Terminalu 7" Larsa Norena w Teatrze Narodowym potwierdza niepisaną regułę, że ze spotkania dobrych aktorów z dobrą literaturą ma prawo wyniknąć dobre przedstawienie. Szczególnie gdy reżyser eksponuje walory tekstu, a nie własne.

Kiedyś taka uwaga byłaby żenująca. Dzisiaj ma, śmiem twierdzić, znamiona oryginalności. O tyle przynajmniej, że pewien gatunek teatru jest na wymarciu. Co dawniej tworzyło standard, dzisiaj stało się nieledwie ekscesem; tymczasem ekscesy ustanowiły miarę standardu.

Cieszę się, że dyrekcja Sceny Narodowej przestała flirtować z cudownymi dziećmi (Kleczewska, Zadara) i uznała prawa widzów oczekujących teatru, który tworzą artyści nie tak młodzi, a już na pewno nie tak zdolni, jak tamci, ale reprezentujący dorosłe myślenie o świecie. No więc wyrazy szacunku za śmiałość wyboru repertuarowego. Lars Noren, znany u nas z przekładów, jest autorem poważanym w rodzimej Szwecji i w Europie, ale polskich scen, mimo kilku prób, dotychczas nie podbił. Pewnie dlatego, że jego autorski idiom wymaga bardzo lojalnego przeniesienia na scenę. Powierzchowne czytanie Norena może się skończyć pretensjonalnym "bergmanieniem" w stylu Ingmara Vilquista. Głębsza lektura odsłania ścisłą partyturę dla aktorów, która z niemal beckettowską precyzją organizuje formalny kształt przedstawienia.

Na pozór sprawy w "Terminalu 7" przedstawiają się trywialnie: umierającą matkę odwiedza syn po latach niewidzenia. Kroi się dramat rodzinny, bo jest jeszcze ojciec i siostra. Więc albo będziemy pruć skandynawskie bebechy, albo przepadniemy bez wieści w trójkącie nie tyle bermudzkim, co edypalnym, albo oddamy się studium na temat patologii w dysfunkcyjnej rodzinie, koniecznie z wątkiem molestowania seksualnego syna przez ojca lub odwrotnie. Nic z tego! Tematem Norena są czas, pamięć i śmierć. Takie tematy trzeba, aby nie popaść w sentymentalizm, mocno uchwycić w karby formy. Noren ją stwarza, rozbijając potocznie respektowane struktury czasowe, a w konsekwencji status sceniczny postaci. Amatorów życiowego prawdopodobieństwa może zdziwić, że postaci syna i matki są podwojone, a granice między pamięcią umierania a umieraniem pamięci co najmniej płynne. Ćwiczeni przez naszych socrealistów nowej generacji, jakbyśmy zapomnieli, że dramatopisarz bywa poetą sceny - Noren jest nim z pewnością, kontynuując w tej mierze linię Strindberga, Ibsena, a bodaj i Czechowa.

W realizacji Andrzeja Domalika forma ustanawia warunki gry od samego początku, gdy patrzymy na przestrzeń, jaką zbudował Marcin Jarnuszkiewicz - podłoga z desek, podobnie jak ściany, które - z trzema oknami o wyraźnie symbolicznej funkcji - otaczają nieregularnym kształtem pustkę. Kilka drewnianych krzeseł i takiż stół. Kolorystycznie wszystko utrzymane jest w gamach spopielałej, zetlałej szarości o błękitnawej nieziemskiej nucie. Rozmaicie szare są także kostiumy aktorów. Aura smutku i żałoby pomieszanych ze sterylnością.

W tej trójwymiarowej pustce przejawia się wymiar czwarty: czas, który stanowi zasadniczą strukturę dramaturgiczną sztuki Norena; czas, który przeżywany jest i postrzegany z perspektywy doświadczenia granicznego śmierci, gdzie cała pamięć o życiu zaczyna podlegać osobliwej repetycji; czas wyzwolony z linearnego przebiegu, kondensowany, dublowany i zwielokrotniany jak w śnie, marzeniu czy wspomnieniu; czas utracony i, u Norena chyba inaczej niż u Prousta, niemożliwy do odzyskania.

Wypada jeszcze podkreślić ściśle respektującą strukturę tekstu muzyczność przedstawienia, która jest "słyszalna" w powtórzeniach, refrenach, powracających frazach monologów i dialogów, pauzach, crescendach i decrescendach oraz "widzialna" w rytmie działań, gestów, ruchu, w ich wyrafinowanych symetriach i asymetriach.

Stoi to wszystko na aktorach. Grają w sześcioro: Anna Grycewicz, Beata Scibakówna, Mariusz Bonaszewski, Paweł Paprocki, Artur Żmijewski oraz Halina Skoczyńska, która występuje gościnnie, a szkoda, bo aktorkę tej miary rad bym widywać w Narodowym na co dzień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji