Artykuły

Spektakl bez głębi

"Un Esempio" w reż. Andrzeja Stróża i Ewy Stołowskiej w Teatrze Niebo/Piekło w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Bydgoski teatr Niebo/Piekło pokazał w poniedziałek Teatrze Polskim swoje pierwsze przedstawienie "Un Esempio". Spektakl z niewykorzystanym potencjałem.

W Bydgoszczy ludzi interesuje kultura fasadowa, za którą nic się nie kryje - zaznaczali członkowie teatru Niebo/Piekło przed bydgoską premierą. Ich przedstawienie miało potencjał, jednak trudno się było w nim doszukać głębi. Kilka dopracowanych plastycznie efektów robiło wrażenie, jednak drażniły powtarzane jak mantra wersy i miarowe bicie w bęben jednego z głównych bohaterów.

Członkowie grupy: Andrzej Stróż i Ewa Stołowska wzięli na warsztat opowiadanie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego "Błogosławiona, święta". Pozbawili go tak charakterystycznej dla autora dosłownej i przemawiającej otoczki publicystycznej. Nie był to zły wybór - który twórca nie ma zapędów do stworzenia dzieła uniwersalnego? Co jednak, jeśli w rezultacie nie poruszy ponadczasowym problemem ani też nie podrzuci widzowi intrygującego konkretu?

W "Un Esempio" Marianna - piętnastoletnia Polka - odwiedza siostrę w Bośni. Podczas wizyty staje się ofiarą gwałtu serbskich żołnierzy. W przeciwieństwie do setek innych skrzywdzonych dziewcząt, Marianna nie pozbywa się poczętego dziecka. Gdy inne poddają się aborcji, ona, wychowana w tradycyjnej katolickiej rodzinie, obserwuje rosnące w niej życie. Bije z niej łagodność, spokój i miłość. Nie przeklina potomka, nie chowa w sobie nienawiści do swojego oprawcy, a każdą wolną chwilę spędza na modlitwie. Dziewczyna wzbudza podziw znajomych. W świecie pełnym zła nastolatka staje się świętą swoich czasów.

Ewa Stołowska opowiada tę historię całą sobą. Jest przekonująca i naturalna jednocześnie. Chwilami ożywia postaci świętych z kościelnych fresków i przydrożnych kapliczek - zarzuca na czoło chustę, wyciąga ręce i spogląda łagodnie niczym Maryja. Innym razem przypomina ukrzyżowanego Chrystusa, zbliżając do jego swoje jednostkowe cierpienie. To ogromny plus spektaklu. Niezwykłe, subtelne studium niewinności zbrukanej brutalnym gwałtem nie pozwala wybrzmieć.

Ksiądz grany przez Andrzeja Stróża drażni nachalnym symbolizmem, którego każe doszukać się w miarowych uderzeniach w bęben i powtarzanych beznamiętnie wersach. Choć stara się stworzyć postać kapłana wykorzystującego cierpienie dziewczyny dla potrzeb swoich i Kościoła, pozostaje nijaki. Razi teatralnością gestów i niewyszukaną mimiką. Psuje rodzącą się głębię, nie przedstawiając nawet wspomnianej fasady, która ponoć zachwyca bydgoszczan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji